sobota, 7 lipca 2012

Dziwne losy odkrytej pływalni.

„Dziennik Bałtycki” z 2 czerwca 1950 roku informował, że w Gdyni buduje się na Polance Redłowskiej odkryta pływalnię. Obiekt składał się będzie z kilku basenów. Pierwszy, większy przeznaczony będzie do zawodów sportowych. Drugi, mniejszy i płytszy, służył będzie osobom nieumiejącym pływać. Będą tu też amfiteatralnie ustawione trybuny, boiska do koszykówki i siatkówki oraz taras do leżakowania.

Tyle w tej prasowej notce. Tymczasem, gdy ukazała się ta informacja, prace budowlane na tym obiekcie już trwały, bowiem w 1949 roku Zarząd Miejski jako inwestor przystąpił do realizacji tego ambitnego zadania. Zakładano, że basen będzie atrakcją turystyczna, doda Gdyni splendoru i ściągał będzie do miasta nie tylko zawodników, ale również turystów. Jedną z atrakcji basenów (poza ich malowniczym położeniem) miało być wypełnienie ich wodą morska czerpaną z Zatoki Gdańskiej.

Przy dużym basenie stanąć miała 10 metrowa wieża służąca skokom do wody, a sam basen miał mieć 8 torów zawodniczych i standardowe wymiary określone międzynarodowymi przepisami - długość 50 metrów i szerokość 20 metrów. Basen ten miał być użytkowany przez cały rok, bowiem zima miał służyć za lodowisko.

Kto był pomysłodawcą tego zadania, nie udało mi się ustalić. Była to zapewne osoba znacząca – ówczesny prominent – któremu udało się pokonać zarówno bariery finansowe, materiałowe i „przerobowe”, jakie w tamtym czasie było nagminne.

22 lipca 1952 roku w „lipcowe święto” baseny uruchomiono.

Rozpoczęła się ich wieloletnia eksploatacja. Ich działalność okazała się jednak deficytowa, wymagająca ciągłych dotacji. Ponieważ sponsoring w czasach PRL (w czystej formie) był nieznany, obiekt przekazano w całości pod administracja firmy „Dalmor”, zakładając, że ta bogata firma „połknie tę żabę”. Kalkulacje te jednak zawiodły. Basen stał się dla „Dalmoru” kulą u nogi, bowiem zupełnie nie konweniował z działalnością przedsiębiorstwa nastawionego na połowy dalekomorskie. Do tego wnet doszły inne kłopoty – zanieczyszczenie wód Zatoki przez rosnącą liczbę statków odwiedzających porty w Gdańsku i Gdyni, a także odprowadzanie ścieków do rzeki Kaczej i stąd do Zatoki w pobliżu mola w Orłowie...

Efekt był taki, że Państwowy Inspektor Sanitarny okresowo zamykał kąpielisko od Orłowa po port handlowy, a także zabraniał korzystać z wody Zatoki. Atrakcja jaką były wypełnione wodą morską baseny, stanął pod znakiem zapytania.

Pojawił się pomysł, aby baseny wypełnić wodą pitna, lecz miasto w tym czasie cierpiało na znaczny niedobór wody (okresowo braki wody występowały na Płycie Redłowskiej, Witominie a także na wyższych piętrach wieżowców w innych dzielnicach). W tej sytuacji rozważano nawet o dodatkowym ujęciu dla potrzeb basenów...

Tymczasem basen niszczał. Już w 1973 roku istniała pilna potrzeba remontu basenów, lecz z braku wykonawców od działań tych odstąpiono. Sprawę przeciągano, lecz w 1980 roku baseny zamknięto uzasadniając tę decyzję pęknięciem niecki basenu głównego. Powołany biegły, prof. B. Mazurkiewicz jednak usterkę tę wykluczył...Jak widać z powyższego „Dalmor” pragnął wyjść z tarapatów z twarzą, w które został wmanewrowany.

Po transformacji ustrojowej 1989 roku, basen powrócił pod administracje władz miejskich. Podjęto szereg działań w kierunku rewitalizacji basenów, bądź też innego zagospodarowania terenu Polanki Redłowskiej. Między innym planowano zbudować tu kompleks hotelowo – rekreacyjny. Aktualnie mówi się o wybudowaniu w tym miejscu apartamentowców. Co będzie dalej czas pokaże.

Pewne jest jedno, basenów na Polance Redłowskiej już nie ma.

5 komentarzy:

  1. ....a ja Panie Michale w latach 60 -tych ub.wieku /jak dziwnie to się pisze/cieszyłem się z tego basenu.Z kolegami mieliśmy sporo radości skacząc do fajnej wody.Na własne oczy widziałem jak likwidowano te obiekty kilka lat temu ....komu to przeszkadzało???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie też się zastanawiam komu to przeszkadzało...

      Usuń
  2. Witam
    Ja odpoczywam od nowych wpisów, więc pozwolę sobie choć raz dodać komentarz (zaglądam tu od czasu do czasu, ale co tu dyskutować z faktami).
    Choć widzę, że jest pan obeznany z faktami jak mało kto, to pozwolę sobie dodać linka do mojego zbiorczego spojrzenia na tę niekończącą się historię:
    http://gdywstecz.blox.pl/2011/09/Historia-stara-jak.html
    Myślę, że po prostu spieprzono sprawę Polanki Redłowskiej (może nawet bardziej w czasach współczesnych, niż za PRL), bo po co przyjeżdża turysta do Gdyni? Będzie zachwycał się Infoboxem, czy też podziwiał jakieś dizajn days??? Nie, on przyjedzie przede wszystkim na północ naszego kraju, aby popluskać się w wodzie. A tu jak na złość - tradycyjnie - morze nam zakwita, czyli sinice. No i co takiemu bidnemu turyście pozostaje? A tak chociażby na Polance mógłby wymoczyć kości.
    A że to wszystko kosztuje? Cóż, chyba nie ma kraju na świecie, w którym wszystko byłoby samofinansujące się, prawda? Gdy już obudzimy się w mieście pełnym apartamentowców, to na otrzeźwienie będzie za późno...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. pazerność decydentów głównym powodem braku basenów

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodam od siebie, iż działający basen można obejrzeć w znakomitym filmie z 1966r p.t. "Jutro Meksyk" ze znakomitym Zbigniewem Cybulskim w roli trenera Jańczaka.
    http://1.fwcdn.pl/po/66/58/6658/7451400.3.jpg?l=1334978381000

    OdpowiedzUsuń