Tyle w tej prasowej notce. Tymczasem,
gdy ukazała się ta informacja, prace budowlane na tym obiekcie już
trwały, bowiem w 1949 roku Zarząd Miejski jako inwestor przystąpił
do realizacji tego ambitnego zadania. Zakładano, że basen będzie
atrakcją turystyczna, doda Gdyni splendoru i ściągał będzie do
miasta nie tylko zawodników, ale również turystów. Jedną z
atrakcji basenów (poza ich malowniczym położeniem) miało być
wypełnienie ich wodą morska czerpaną z Zatoki Gdańskiej.
Przy dużym basenie stanąć miała 10
metrowa wieża służąca skokom do wody, a sam basen miał mieć 8
torów zawodniczych i standardowe wymiary określone międzynarodowymi
przepisami - długość 50 metrów i szerokość 20 metrów. Basen
ten miał być użytkowany przez cały rok, bowiem zima miał służyć
za lodowisko.
Kto był pomysłodawcą tego zadania,
nie udało mi się ustalić. Była to zapewne osoba znacząca –
ówczesny prominent – któremu udało się pokonać zarówno
bariery finansowe, materiałowe i „przerobowe”, jakie w tamtym
czasie było nagminne.
22 lipca 1952 roku w „lipcowe święto”
baseny uruchomiono.
Rozpoczęła się ich wieloletnia
eksploatacja. Ich działalność okazała się jednak deficytowa,
wymagająca ciągłych dotacji. Ponieważ sponsoring w czasach PRL (w
czystej formie) był nieznany, obiekt przekazano w całości pod
administracja firmy „Dalmor”, zakładając, że ta bogata firma
„połknie tę żabę”. Kalkulacje te jednak zawiodły. Basen stał
się dla „Dalmoru” kulą u nogi, bowiem zupełnie nie konweniował
z działalnością przedsiębiorstwa nastawionego na połowy
dalekomorskie. Do tego wnet doszły inne kłopoty –
zanieczyszczenie wód Zatoki przez rosnącą liczbę statków
odwiedzających porty w Gdańsku i Gdyni, a także odprowadzanie
ścieków do rzeki Kaczej i stąd do Zatoki w pobliżu mola w
Orłowie...
Efekt był taki, że Państwowy
Inspektor Sanitarny okresowo zamykał kąpielisko od Orłowa po port
handlowy, a także zabraniał korzystać z wody Zatoki. Atrakcja jaką
były wypełnione wodą morską baseny, stanął pod znakiem
zapytania.
Pojawił się pomysł, aby baseny
wypełnić wodą pitna, lecz miasto w tym czasie cierpiało na
znaczny niedobór wody (okresowo braki wody występowały na Płycie
Redłowskiej, Witominie a także na wyższych piętrach wieżowców w
innych dzielnicach). W tej sytuacji rozważano nawet o dodatkowym
ujęciu dla potrzeb basenów...
Tymczasem basen niszczał. Już w 1973
roku istniała pilna potrzeba remontu basenów, lecz z braku
wykonawców od działań tych odstąpiono. Sprawę przeciągano, lecz
w 1980 roku baseny zamknięto uzasadniając tę decyzję pęknięciem
niecki basenu głównego. Powołany biegły, prof. B. Mazurkiewicz
jednak usterkę tę wykluczył...Jak widać z powyższego „Dalmor”
pragnął wyjść z tarapatów z twarzą, w które został
wmanewrowany.
Po transformacji ustrojowej 1989 roku,
basen powrócił pod administracje władz miejskich. Podjęto szereg
działań w kierunku rewitalizacji basenów, bądź też innego
zagospodarowania terenu Polanki Redłowskiej. Między innym planowano
zbudować tu kompleks hotelowo – rekreacyjny. Aktualnie mówi się
o wybudowaniu w tym miejscu apartamentowców. Co będzie dalej czas
pokaże.
Pewne jest jedno, basenów na Polance
Redłowskiej już nie ma.
....a ja Panie Michale w latach 60 -tych ub.wieku /jak dziwnie to się pisze/cieszyłem się z tego basenu.Z kolegami mieliśmy sporo radości skacząc do fajnej wody.Na własne oczy widziałem jak likwidowano te obiekty kilka lat temu ....komu to przeszkadzało???
OdpowiedzUsuńNo właśnie też się zastanawiam komu to przeszkadzało...
UsuńWitam
OdpowiedzUsuńJa odpoczywam od nowych wpisów, więc pozwolę sobie choć raz dodać komentarz (zaglądam tu od czasu do czasu, ale co tu dyskutować z faktami).
Choć widzę, że jest pan obeznany z faktami jak mało kto, to pozwolę sobie dodać linka do mojego zbiorczego spojrzenia na tę niekończącą się historię:
http://gdywstecz.blox.pl/2011/09/Historia-stara-jak.html
Myślę, że po prostu spieprzono sprawę Polanki Redłowskiej (może nawet bardziej w czasach współczesnych, niż za PRL), bo po co przyjeżdża turysta do Gdyni? Będzie zachwycał się Infoboxem, czy też podziwiał jakieś dizajn days??? Nie, on przyjedzie przede wszystkim na północ naszego kraju, aby popluskać się w wodzie. A tu jak na złość - tradycyjnie - morze nam zakwita, czyli sinice. No i co takiemu bidnemu turyście pozostaje? A tak chociażby na Polance mógłby wymoczyć kości.
A że to wszystko kosztuje? Cóż, chyba nie ma kraju na świecie, w którym wszystko byłoby samofinansujące się, prawda? Gdy już obudzimy się w mieście pełnym apartamentowców, to na otrzeźwienie będzie za późno...
Pozdrawiam.
pazerność decydentów głównym powodem braku basenów
OdpowiedzUsuńDodam od siebie, iż działający basen można obejrzeć w znakomitym filmie z 1966r p.t. "Jutro Meksyk" ze znakomitym Zbigniewem Cybulskim w roli trenera Jańczaka.
OdpowiedzUsuńhttp://1.fwcdn.pl/po/66/58/6658/7451400.3.jpg?l=1334978381000