Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gdańsk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gdańsk. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 grudnia 2013

Gdynia w zapomnianej przepowiedni

W latach 20 – tych ubiegłego wieku, gdy zdecydowano, że port morski zbudowany zostanie  „przy Gdyni”, na spontanicznej fali patriotyzmu przypomniano również tę przepowiednię sprzed prawie 400 laty.

Wprawdzie w przepowiedni tej nigdzie nie wymieniono nazwy wsi Gdynia, która wtedy liczyła kilka checzy, ale przepowiadano upadek portu w Gdańsku w wyniku, między innymi powstania portu konkurencyjnego.

Jeszcze Gdynia nie była miastem, gdy pojawił się wierszyk nieznanego autora, którego fragment brzmi:
„Gdańsk się wścieka,
że doczeka
iż port w Gdyni
w kąt go wtryni...”

Wierszyk nawiązywał do przepowiedni Jana Dantyszka, z jego profetycznej elegii napisanej około 1510 roku, który drukiem po raz pierwszy ukazał się w 1577 roku. Już od przed wojny Jan Dantyszek ma na Grabówku ulicę swojego imienia, co zawdzięcza z pewnością temu, że był jednym z nielicznych pomorskich intelektualistów renesansu. Był bowiem synem gdańskiego browarnika i kaszubskiej dziewczyny z Pucka. Dzięki talentom i pracy doszedł do wysokich godności świeckich i kościelnych. Przyjaźnił się z osobami panującymi, korespondował z Erazmem z Rotterdamu, był dyplomatą, podróżnikiem, poetą, proboszczem kościoła Mariackiego w Gdańsku, a następnie biskupem. Jak widać, autentycznym człowiekiem renesansu! Żyjąc w czasach Kopernika i będąc jako biskup Jego przełożonym, zarzucał naszemu astronomowi jego relację z Anną, krewną i gospodynią.

A wracając do przepowiedni Dantyszka, bo o niej tu mowa, przypomnieć należy chociaż w zarysie, tło jej powstania. Gdy po wojażach przybył do Gdańska, a więc do swojego rodzinnego miasta, aby z nominacji króla w 1523 roku objąć probostwo, nie poznał swojego miasta. Panował tu bowiem powszechnie luteranizm, pysznili się gdańscy patrycjusze, nastawieni wrogo do Polski, zapominając, że bogactwo swoje zawdzięczali głównie dostawom polskiego zboża, drewna i innych dóbr spławianych Wisłą. Gdańszczanie niejednokrotnie okazywali chęci separatystyczne, a w pewnym momencie, w czasie wizyty króla i jego dworu, wywołali tumult mogący zakończyć się zamachem na życie monarchy.

Tak więc proboszcz Jan Dantyszek miał tu do spełnienia ważną misję patriotyczną i to zapewne sprawiło, że mianowano go proboszczem ważnej gdańskiej parafii, mimo że w momencie nominacji nie miał jeszcze święceń kapłańskich, uzyskał je dopiero w 1533 roku.

Na tle wyżej zaszkicowanej sytuacji politycznej i religijnej w Gdańsku, napisaną przez Dantyszkę elegię, później odczytywaną jako przepowiednię, wręcz proroctwo, była w zasadzie apelem skierowanym do mieszczan o opamiętanie się, a także groźbą zastosowania wobec miasta sankcji gospodarczych. Sugerowano wprost pomijanie tego miasta przez towary polskie, które ewentualnie skierowane zostaną do innych portów, Królewca lub Elbląga, chociaż Dantyszek nie wymienia tych miast.

Nie wymienia też Gdyni, bowiem koncepcja budowy tu portu i miasta pojawić się miała po kilkuset latach. A tego nie był wstanie przewidzieć nawet „prorok” Dantyszek. Budując port w Gdyni, połączony z głębią kraju kolejową magistralą, aż ze Śląskiem, z pominięciem Gdańska, stała się Gdynia realizacją gróźb sprzed setek lat. To zapewne  też sprawiło, że Dantyszek już od lat ma w naszym mieście swoją ulicę.

Kończąc przytaczam dwa krótkie fragmenty „przepowiedni” Dantyszka:

„Nowe bogate miasto, co cię zowią Gdańskiem
Przyjm słowa, które niosą w rozkazaniu Pańskim.
Krótki czas, jeśli grzechów nie przestaniesz dalej,
Twoja cię własna zbrodnia z posady obali.
Prędko wzrosłaś, lecz przebóg! I zguba twoja chyża,
Twój dzień miasto niewdzięczne! Rychło się przybliża”

I fragment drugi:
„Utracisz twój Port, na Wiśle ustanie
Sławny spust, zginie twoje handlowanie,
Jak cię w pazury weźmie Orzeł mściwy,

Nad twą hardością aż nadto cierpliwy.”

niedziela, 19 maja 2013

Kto spalił Gdańsk?


Wśród moich licznych lektur natrafiłem ostatnio na bulwersującą opinię dotyczącą sprawy spalenia Gdańska wiosną 1945 roku. Twierdzi się powszechnie, i taka też jest moja opinia, że dokonali tego Rosjanie. Tymczasem autor, o którym tu mowa (a książkę wydano 2012 roku) stwierdza: „(...) już po zakończeniu działań wojennych krążownik niemiecki „Prinz Eugen” ostrzeliwał Gdańsk Brantgranatami, czyli granatami zapalającymi (...)”. Wypowiedź to szokująca i w dodatku mało precyzyjna, bowiem o ile działania wojenne były już zakończone, to dlaczego „Prinz Eugen” nadal ostrzeliwał Gdańsk. Dziwi mnie też stwierdzenie, że owe pociski zapalające pochodziły właśnie z tego, a nie innego okrętu niemieckiego. Kto to ustalił?! I jak tego dokonano? A także, czym kierowali się Niemcy ostrzeliwując w ich mniemaniu pragermański gród? Pytania można mnożyć, ja zadam tylko jeszcze jedno czy kościół położony w pobliżu dworca głównego, w którym schronili się cywilni gdańszczanie też podpalili Niemcy?

Na temat podpalenia Gdańska wiosną 1945 roku pisałem już wcześniej (patrz w nr 4 z 2001 roku „Wiadomości Gdyńskich”, gdzie jest mój tekst pt. „A Motława wciąż płynie”). Tam zaprezentowałem szereg osobistych odczuć naocznego świadka tego pożaru z odległego gdyńskiego przedmieścia i widzianego oczami 11 letniego chłopca. Tam też powołując się na publikację B. Szermera pt. „Gdańsk – przeszłość i współczesność” przytoczyłem nieco liczb dotyczących strat gdańskich. Liczby te tu powtórzę, bo są one zarówno szokujące jak i interesujące. Otóż według tego autora straty osobowe gdańszczan ocenia się na 27,7% mieszkańców, co znaczy, że zginął prawie co trzeci mieszkaniec tego miasta. Śródmieście uległo zniszczeniu prawie w 100%, urządzenia portowe w 70%, a portowe magazyny w 90%. W basenach portowych leżało 60 wraków statków, poza minami i niewypałami. Jeszcze dymiły zgliszcza, gdy 13 kwietnia 1945 roku ogłoszono zapisy młodzieży do polskich szkół.

Już w maju naukę w szkołach rozpoczęło 616 uczniów. W lipcu 1945 roku ruszyły w Gdańsku tramwaje na trasie do Wrzeszcza. Trwał też napływ ludności polskiej do miasta. Do końca 1945 roku przybyło do miasta około 70 tys. osób, a pierwszy statek do gdańskiego portu zawinął już 11 lipca. Podobnie jak w Gdyni, był to statek bandery fińskiej.

Tak więc na ruinach i zgliszczach wyrosło nowe polskie życie...

A kończąc – tylko jedno pytanie do Autora, na którego na wstępie się powołałem.

Czy kolejne pomorskie miasta Słupsk, Koszalin, Lębork itp., też spalili Niemcy, i jakie okręty ostrzelały te miasta Brantgranatami?