Pokazywanie postów oznaczonych etykietą reglamentacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą reglamentacja. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Najdłuższa reglamentacja z czasów PRL

Gdyby dzisiaj zapytać przeciętnego Kowalskiego o reglamentację towarów w nieodległych PRL – owskich czasach, każdy wymieni kartki na mięso, niektórzy wspomną o cukrze, palacze wymienią papierosy i wódkę, młodzież z tamtych lat wymieni wyroby czekoladopodobne... i to by było na tyle. Więcej o reglamentacji pisałem tutaj i tutaj

Tymczasem uwadze umknie najdłużej funkcjonująca reglamentacja, trwająca około 40 lat reglamentacja opału. Była ona nad wyraz uciążliwa i odczuwalna, bowiem pomimo zwiększającego się wydobycia węgla w Polsce z powodu jego intensywnego eksportu, ciągle go brakowało zarówno w mieście jak i na wsi. Tam, gdzie w pobliżu znajdowały się kompleksy leśne lub złoża torfu jakoś sobie radzono. Natomiast w innych rejonach kraju opał był na wagę złota. Brak opału odczuwali szczególnie boleśnie mieszkańcy baraków i domków jednorodzinnych. Tam ogrzewano pomieszczenia piecami kaflowymi zadziej był centralne ogrzewanie. Często bywało tak, że ogrzewano tylko jedno pomieszczenie, pozostawiając pozostałe nieogrzane. Zwykle nie ogrzewano sypialni wychodząc z założenia, że pod pierzyną jest wystarczająco ciepło, a w zimnym pomieszczeniu lepiej się śpi.

Gdy w rodzinie były małe dzieci lub osoby starsze obłożnie chore, o taki manipulowaniu ciepłem nie mogło być mowy. Wtedy pozostawały dwie możliwości, prośba o dodatkowy przydział opału składana do Wydziału Handlu miejscowej Rady Narodowej, lub zakup opału od osób które miały tak zwany deputat węglowy czyli na przykład pracownicy PKP. Wystarczyło mieć znajomego kolejarz i odpowiednią ilość pieniędzy i z opałem nie było problemu.

Wszystkie te problemy opałowe brały się z niskich stosunkowo, rocznych przydziałów opału dla poszczególnych rodzin. Podstawą przydziału węgla lub koksu był przydział na mieszkanie otrzymywany z Wydziału Lokalowego zwanego potocznie kwaterunkiem. Dokument ten określał powierzchnię zamieszkiwanego lokalu, a to było podstawą naliczonych norm opału. W naliczaniu tym uwzględniano opał dla celów kuchennych i grzewczych, a w zależności od urządzeń grzewczych przydzielano węgiel lub koks. Każde indywidualne gospodarstwo domowe miało swoją kartotekę w składzie opałowym, do którego było na stałe przywiązane. W budynkach o wielu kondygnacjach ogrzewanych centralnie przydział opału dotyczył wyłącznie opału dla tzw. potrzeb bytowych, czyli na trzon kuchenny o ile nie gotowano na gazie.

W przypadku, gdy przydział opału był znaczny, skład opałowy dzielił go na dwie raty, wiosenną i jesienną. W Gdyni były cztery składy opałowe podległe Okręgowemu Przedsiębiorstwu Handlu Opałem i Materiałami Budowlanymi. Dyrekcja tego OPHOiM mieściła się w Oliwie i obejmowała tereny miejskie naszego województwa, tereny wiejskie zaopatrywane były przez Spółdzielnię Wiejska „Samopomoc Chłopska” i funkcjonowały na nieco innych zasadach. Przydziały opału dla wsi były między innymi uzależnione od obowiązkowych dostaw produktów rolnych.

A wracając do gdyńskich spraw, to składy opałowe znajdowały się:
  • dla Śródmieścia przy ul. Jana z Kolna
  • dla Oksywia i Obłuża na pograniczu tych osiedli
  • dla Orłowa, Dużego i Małego Kacka, w Orłowie przy ekspedycji PKP
  • dla Grabówka, Chyloni, Cisowej, Demptowa i Meksyku, na Grabówku naprzeciw Akademii Morskiej
W pierwszym okresie dowozem opału do klientów zajmowali się prywatni wozacy, później OPHOiM zorganizowało własny transport samochodowy.

czwartek, 21 lutego 2013

Mięso – pięta achillesowa PRL.


W 1998 roku, w „Roczniku Gdyńskim” nr 13 zamieściłem mój tekst dotyczący „masy mięsnej” w naszym mieście. Tekst ten nosi tytuł „Reglamentacja od kulis” i jak sam tytuł wskazuje, przedstawia głównie ten schyłkowy okres PRL – u, gdy obowiązywała reglamentacja mięsa i jego przetworów, poszerzona następnie także na inne towary. O reglamentacji pisałem też na blogu (część 1 i część 2). Zapraszam też do przeczytania posta o bezmięsnych poniedziałkach. Tym razem nieco wiedzy o okresie poprzedzającym reglamentacje „schyłkową”, czyli tę która sięgała aż po rok 1989, do początków ustrojowej transformacji.

Ponieważ większość z nas jest „mięsożerna”, brak mięsa i jego pochodnych na rynku zawsze wywołuje niezadowolenie społeczne. Świadoma tego ówczesna władza uznawała więc mięso jako towar strategiczny, dzielony centralnie na poszczególne regiony, miasta i gminy, ale także na bieżąco ręcznie sterowany.

Tuż po wojnie, mięso stało się jednym z towarów objętych sprzedażą kartkową 9 podobnie jak tłuszcze zwierzęce i chleb). O ile dobrze pamiętam reglamentację tę zniesiono dość szybko bi chyba już w 1948 roku o ile się nie mylę. W czasie wojny koreańskiej na krótko do reglamentacji powrócono. Znów objęto nią mięso, ale też niebawem – po zawieszeniu broni na Półwyspie Koreańskim odstąpiono. W tej sytuacji chodziło zapewne o utworzenie rezerw wojskowych na wypadek rozprzestrzenienia się tego konfliktu, a rezerwy takie można było stworzyć wyłącznie kosztem rynku wewnętrznego – cywilnego.

Po zniesieniu tej reglamentacji znaczenia nabrało ręczne sterowanie czyli bieżąca koordynacja zaopatrzenia, inaczej regulowanie podaży na wszystkich kierunkach konsumpcji. Mówiąc kolokwialnie Ministerstwo Handlu Wewnętrznego dzieliło tzw. „pulę mięsną” na województwa. Wydział Handlu Prezydium WRN dzielił tę pulę na tzw. tereny zielone, czyli na tereny wiejskie (pin „Samopomocy Chłopskiej”) i na miasta. Przydział dla miasta dzielony był z kolei na poszczególnych odbiorców, czyli tzw. uczestników rynku. Tu obowiązywały priorytety, zabezpieczano przede wszystkim tzw. gwarantów (kasyna oficerskie, wytypowane sklepy „Konsumy” zaopatrujące milicję, bufety w komitetach partii i ważnych urzędów itp.). Zaopatrzenie statków przez „Baltonę” i jednostek wojskowych na danym terenie odbywało się poza pulą przydziału dla miasta, i sterował nią bezpośrednio szczebel wojewódzki.

Wydział Handlu szczebla miejskiego dzielił pulę również kierując się pewnymi priorytetami, np. zapewniano możliwie dobre przydziały dla „Delikatesów”, „Inter Clubu”, „Domu Marynarza” i tym podobnym.

W sezonie letnim pewną pulę rezerwowano dla wczasów i kolonii, a także dla statków „Żeglugi Przybrzeżnej” posiadających bufety (m/s „Mazowsze”). Z pewnych priorytetów korzystał też „Wars”, gdzie kierowano mięso i wędliny zapewniając podaż w tych bufetach.

Pozostałą pulę dzielono na powszechny detal branżowy (Miejski Handel Mięsem) i gastronomię uspołecznioną (GZG, PSS „Społem”, Spółdzielnię Inwalidów „Przewodnik”).

Minimalne ilości surowca przydzielano też prywatnemu rzemiosłu (paszteciarnie, garmażernie). Tu jednakże przydzielano głównie różnego rodzaju odpady jak np. skwarki po wytopieni smalcu, krew poubojową, tłuszcz kotłowy, skórki itp., i tylko niewielką ilość wątroby niezbędnej do produkcji pasztetówki itp.

Pulę mięsa przyznawano dla miasta co miesiąc – z pewnym wyprzedzeniem umożliwiającym ciągłość zaopatrzenia. Podziału dokonywał tzw. Zespół Mięsny przy Prezydium MRN, któremu przewodniczył zastępca kierownika Wydziału Handlu. W skład zespołu wchodzili przedstawiciele Zakładów Mięsnych i ważniejszych przedsiębiorstw handlowych i gastronomicznych. Korekty przydziałów i bardziej precyzyjne uzgodnienia następowały co tydzień (w czwartki). W wyniku tych uzgodnień powstawała tzw. „płachta”, na która nanoszono dane cyfrowe określające wielkość przydziałów poszczególnych asortymentów. Ewentualnych zmian w ustaleniach dokonywał sporadycznie zastępca kierownika Wydziału Handlu osobiście i jednoosobowo.

I tak to wyglądało w tamtych czasach...

czwartek, 6 września 2012

Reglamentacja towarów w Peerel. Część 2

Część 1 tutaj

I wtedy pękło! Wybuchły strajki - najpierw w rejonie Lublina, a nastę­pnie na Wybrzeżu gdańskim i szczecińskim oraz na Śląsku. Niebawem cały kraj pokryty był większymi bądź mniejszymi ogniskami strajków, buntów i innego rodzaju protestów i manifestacji. Był sierpień 1980 roku.

Początkowo zgłaszane przez strajkujących żądania miały charakter ekonomiczny, ale wnet pojawiły się postulaty polityczne – poważnie wymie­rzone w ówczesne struktury władzy. Władza pod presją społeczną przystąpiła do negocjowania tych żądań. W dniu 30 sierpnia 1980 roku doszło do pod­pisania porozumień w Gdańsku. Punkt 13 wynegocjowanych i podpisanych  „Porozumień” precyzował żądanie wprowadzenia na czas przejściowy kartek mięsnych – „do czasu opanowania sytuacji na rynku" - jak to precyzował zapis. Realizacja tego postulatu nastąpiła z dniem 1 kwietnia 1981 r. - po stosownym okresie prac organizacyjno-przygotowawczvch.
Czyżby termin ten wybrano specjalnie?! - Na prima aprilis?!

Sierpniowy zapis jako mało szczegółowy władza zinterpretowała korzystnie dla siebie. Przede wszystkie drastycznie nisko określono normy przydziałów mięsa i przetworów mięsnych, a poza tym poszerzono reglamentację na szereg innych towarów, których zapis w ogóle nie wspominał!
I tak wprowadzając kartki zastosowano przeze mnie wymienione wyżej cztery kryteria:
1.       Wszystkie kartki określały przydział na czas miesiąca (wyjątek stanowiło obuwie).
2.       Zróżnicowano kartki dla poszczególnych grup wiekowych i zatrudnieniowy. Były więc kartki o symbolu „0” określające przydziały mleka w proszku, cukru i mięsa – dla noworodków i dzieci w pierwszym roku życia. Były kartki oznaczone „M-I” przeznaczone dla dzieci i młodzieży do 18 roku życia oraz dla osób pracujących umysłowo, a także kartki „M-II” przydzielające 4kg mięsa osobom ciężko pracującym fizycznie. Górnicy zatrudnieni pod ziemią oraz nurkowie mieli normy zwiększone, a rolnicy posiadający gospodarstwa rolne powyżej 0,5 ha w ogóle nie otrzymywali kartkowych przydziałów. Poza tym kartki „M-II” otrzymywała młodzież od 13 do 18 roku życia oraz kobiety ciężarne.
3.      Kartki określały także rodzaj towaru (patrz okt.2) i jego ilość w za­leżności od zakwalifikowania danej osoby do określonej grupy wiekowej zawodowej lub zdrowotnej (np.ciąża).
4.      Rodzaj towarów należnych na kartki wyraźnie widoczny jest przy przydziale artykułów innych niż mięso. I tak mleko w proszku przysługiwało oseskom, używki natomiast osobom dorosłym. Czekolada lub „wyrób czekola­dopodobny” przysługiwał dzieciom i młodzieży – alkohol natomiast tylko dorosłym itd. i to bez względu na płeć.

Dla przypomnienia, względnie przybliżenia przytaczam kilka progowych dat rozwoju procesu reglamentacyjnego u schyłku Peerelu:
-          13 sierpień 1976 - wprowadzenie kartek na cukier
-          30 sierpień 1980 - podpisanie „Porozumień Gdańskich” wraz z 13 pkt. zobowiązującym rząd Peerelu do wprowadzenia na czas przejściowy kartek na mięso
-          1 kwiecień 1981 - wprowadzenie kartek na mięso i jego przetwory
-          22 kwiecień 1981 - wprowadzenie kartek na masło, mąkę, ryż i kaszę
-          23 lipiec 1981 - MHWiU ogłasza zmniejszenie norm na mięso i przetwory,
-          1 sierpień 1981 - wprowadzenie reglamentacji słodyczy, tłuszczów, papiero
-          20 listopada 1981 - rząd zapowiedział 75 procentową podwyżkę cen na alkohol z dniem 1 grudnia 1981 r.
-          luty 1982 - wprowadzenie wkładek do dowodów osobistych w opare o które będą wydawane kartki,
-          sierpień 1989 - rozprowadzono ostatnie kartki na mięso i przetwory.
-          wrzesień 1989 - koniec najdłuższej Peerelowskiej reglamentacji trwającej ponad osiem lat!
Tak w skrócie przedstawia się historia reglamentacji. Pomyślana przez protestujących jako element „sprawiedliwości społecznej” z myślą o sprawiedliwym podziale deficytowych towarów, została szybko bez zgody społecznej rozszerzona na inne towary i z „przejściowej” nabrała cech stałości. Należy bowiem domniemywać, że gdyby nie czerwcowe zwycięstwo „Solidarności” w wyborach 1989 roku, reglamentacja trwała by nadal przez następne lata, wraz z karykaturalną, nakazową i rozdzielczą gospodarką Peerelu!

środa, 5 września 2012

Reglamentacja towarów w Peerel. Część 1


Dorasta pokolenie Polaków, dla którego pojęcie takie jak - kartka, talon, kolejka, sprzedaż spod lady, a także słowo reglamentacja, są słowami nic nie mówiącymi, niezrozumiałymi, często wymagającymi wykładni osób starszych, które „zaliczyły” swoje dorosłe życie w realiach Peerelu.

Zanim czas zatrze w naszej osunięci te reglamentacyjne majaki z przeszłości, pragnę przytoczyć nieco faktów i konkretów, historii i chronologii z tego zakresu wartych zapamiętania. Przy czym ograniczę się tu wyłącznie do spraw reglamentacji i jej najbliższej otoczki, a to dlatego, by zamierzonego szkicu nie komplikować i nie gmatwać.

Stawiam więc sobie za cel szerzej zarysować reglamentację ze schyłkowego Peerelu - z lat 1981 - 1989 - inne zaledwie zaznaczając. Ale za­cznijmy od początku - czyli od wyjaśnienia pojęcia „reglamentacji”. Słowo to pochodzi z języka francuskiego, oznacza w encyklopedycznym skrócie - ograniczenie, podporządkowanie jakiejś działalności przepisom prawnym. Potocznie znaczyło to ograniczoną sprzedaż towarów na kartki lub talony. Praktycznie zaś oznaczało ograniczenie roli pieniądza. W określonych przy­padkach spełniał rolę środka płatniczego wyłącznie w koegzystencji z odpowiednim talonem lub kartką wydaną przez organ władzy danemu obywatelowi.

Kartka lub talon określają (stwarzają ograniczenia):
1.      okres na który dany towar przysługuje
2.      osobę, której dotyczy
3.      ilość towaru
4.      rodzaj towaru .
Wszystkie te zadania spełniały kartki żywnościowe z jakimi mieliśmy do czynienia w nieodległej przeszłości. Pomówimy o nich za chwilę, a teraz parę zdań dotyczących historii.

W Peerelu z reglamentacją spotkaliśmy się trzykrotnie:
1.      w okresie powojennym, w latach 1945 – 1949 – sprzedażą kartkową objęte był wówczas takie towary jak: chleb, mąka, cukier, kasza, mięso i przetwory mięsne, tłuszcz i mydło.
2.      W okresie tzw. wojny koreańskiej, w latach 1951 – 1952 – stosunkowo krótko na kartki sprzedawano mięso i jego przetwory oraz tłuszcze.
3.      W okresie schyłkowego Peerelu, w latach 1981- 1989 - najdłuższa i naj­szersza reglamentacja. Objęła początkowo mięso i jego przetwory, tłuszcze zwierzęce towary sypkie takie jak mąka, cukier, kasze i ryż. Następnie: słodycze, czekoladę, alkohol, papierosy, proszek do prania i okresowo obuwie.
Reglamentację wprowadzano zawsze wtedy, gdy rynek był rozchwiany, gdy popyt przewyższał drastycznie podaż towarów.

Pierwszą powojenną reglamentację uzasadniały wojenne zniszczenia kraju. Druga - z początku lat pięćdziesiątych – kojarzona z wojną w Korei, w rzeczywistości spowodowana była głównie błędną polityką rolną ówczesnej władzy. Obowiązywały obowiązkowe dostawy płodów rolnych i żywca rzeźnego po zaniżonych cenach, co skutecznie zniechęcało chłopów do dynamizowania produkcji rolnej. Również sytuacja polityczna wsi była niepewna. Próby kolektywizowania polskiej wsi na siłę, powodowały odwrotny do zamierzonego skutek i również rzutowały na obniżanie plonów. Nie bez winy był bałagan w PGR-ach, które były zaniedbane i źle kierowane. Trzeciej reglamentacji nie potrafię racjonalnie uzasadnić. Bo żadna logika nie uzasadni totalnych braków towarowych jakie istniały pod koniec lat siedemdziesiątych - przy czerpaniu pełnymi garściami z dolarowej pomocy z Zachodu, poparciu społecznemu jakim cieszył się Gierek i jego ekipa oraz rzekomej pomocy „wschodniego sąsiada”.

Pierwsze symptomy braków towarowych pojawiły się już z początkiem 1976 roku. W czerwcu podjęto nieudolną próbę zrównoważenia rynku, przez niepopularną podwyżkę cen na mięso i przetwory mięsne. Kiedy po rozru­chach w Radomiu i Ursusie szybko wycofano się z tej decyzji, w sierpniu 1976 roku wprowadzono bony na cukier. Ta decyzja była majstersztykiem ekonomicznym. Jak można w kraju będącym potentatem produkcji cukru, w przeddzień nowej kampanii cukrowniczej wprowadzić reglamentacją tego towaru? Zakrawa to na kpiny ze zdrowego rozsądku i przypomina dow­cip o władzy komunistycznej na Saharze, na której niebawem zabrakło piasku...

Reglamentacja cukru w niczym nie wpłynęła na zrównoważenie rynku, bo wielkoprzemysłowa klasa robotnicza umiała skutecznie naciskać na wczesnych decydentów w celu osiągania wysokich wynagrodzeń. Wielkoprze­mysłowe lobby - górnicy, hutnicy, stoczniowcy, zakłady przemysłu zbrojeniowego i inni - umieli walczyć o swoje przywileje – między innymi o płacę.
Na rynku pojawiły się masy „pustego pieniądza”, czyli pieniądza nie mającego pokrycia w towarze. Półki sklepowe z każdym dniem coraz bardziej pustoszały. Początkowo nacisk skierowany był głównie na towary trwałego użytku jak meble, sprzęt elektryczny i elektroniczny oraz zmechanizowane urządzenia kuchenne. Wobec ciągłego niedostatku tych dóbr, nacisk skierowany został na wyroby tekstylne, włókiennicze, obuwnicze, skórzane i oczywiście żywność – głównie mięso i przetwory mięsne, słodycze, alkohole importowane, owoce cytrusowe i wiele, wiele innych. W pewnym momencie poza chlebem, podłej jakości mlekiem i płodami rolnymi, na półkach sklepowych dyżurował wyłącznie ocet.

Wtedy władza wymyśliła sklepy komercyjne, w których za wyższą cenę, można było w godzinach rannych nabyć nieco lepsze rodzaje mięsa i wyroby. Odbywało się to jednak kosztem pozostałych sklepów, którym zabrano nie­wielkie przydziały schabu, szynki, wędzonek lub lepszych kiełbas. Pod pozostałymi sklepami, głównie mięsnymi, kolejki klientów wydłużyły się niemiłosiernie, a dzieci, kobiety i starcy wystawali pod drzwiami tych sklepów od drugiej, trzeciej nad ranem.