Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ulice. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ulice. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 3 czerwca 2014

Starowiejska – jedna z najstarszych ulic Śródmieścia

Chronologicznie sprawę ujmując najstarszą ulicą Śródmieścia Gdyni jest ul. Świętojańska i jej przedłużenie ul. Portowa. Początek Świętojańskiej znajdował się przy figurze św. Jana. Tu droga wiodąca z Gdańska i Oliwy rozdzielała się. Lewy szlak (o czym już wcześniej pisałem na blogu) zmierzał przez Grabówek, Chylonię, Cisowę, Rumię do Pucka, bądź przez Redę do Wejherowa. Natomiast odgałęzienie prawe wiodło przez osadę Gdynia i Oksywskie Piaski na Kępę Oksywską, do znajdujących się tam posiadłości cysterskich i do starego oksywskiego kościoła pw. Michała Archanioła. Tak było zapewne już od połowy XIII wieku (oliwski zapis o Gdyni pochodzi już z 1253 roku), gdy klasztor oliwski obdarowywany książęcymi nadaniami z roku na rok powiększał swój stan posiadania.

Osada gdyńska znajdowała się wtedy w rejonie obecnego Placu Kaszubskiego, nieopodal brzegu Zatoki, której wody sięgały obecnej ul. Waszyngtona. Ulica Starowiejska przypuszczalnie jeszcze wtedy nie istniała, bowiem jej powstanie wiąże się ściśle z Kartuzami i tamtejszym klasztorem, a te jak wiadomo powstały w 1382 roku, po sprowadzeniu tu przez Jana z Rusocina zakonników z Pragi Czeskiej. Wtedy to przybył na Pomorze saksończyk Jan Deterhus, a gdyński kupiec wybudował w tym miejscu świątynię i 12 eremów. Przeor Deterhus jako uposażenie dla klasztoru otrzymał trzy wsie – Kiełpino, Czaple i Gdynię. To zapewne spowodowało potrzebę wytyczenia szlaku komunikacyjnego z Kartuz do Gdyni. Biegł on wysoczyzną gdańską, lasami, łącząc ze sobą kolejne wsie i osady. Do Gdyni dochodził obecną ul. Wolności i przez tereny dworca Gdynia Główna kierował się w stronę Zatoki i osady Gdynia, mniej więcej trasą obecnej ul. Starowiejskiej. W rejonie Placu Kaszubskiego szlak ten łączył się z drogą do Oksywia. W tym miejscu, w rejonie dzisiejszej ul. Derdowskiego, tam gdzie zbiegały się drogi, ukształtowało się targowisko, miejsce wymiany towarów pomiędzy kaszubskimi rybakami i rolnikami.

O ile moje rozumowanie jest słuszne, to ul. Starowiejska (a wynika to z porównania w/w dat) młodsza jest od ul. Świętojańskiej o około 150 lat. Jej bieg różnił się nieco od dzisiejszego, co między innymi widać na przykładzie usytuowania budynku tzw. Domku Abrahama przy Starowiejskiej 30 oraz domów Schroedera i Kura, przy tejże ulicy, pod numerami 10 i 12. W latach 20 – tych ubiegłego wieku ulicę Starowiejską „wyprostowano” w kilku miejscach, nadając jej aktualny przebieg.


W czasie okupacji nazwę ulicy zmieniono na Gotenstrasse. Po wojnie powrócono do nazwy przedwojennej. W latach 70 – tych ubiegłego wieku zamierzano zamknąć tę ulicę dla ruchu kołowego i przekształcić ją w pieszy ciąg handlowy. Od koncepcji tej jednak odstąpiono. Wprowadzono natomiast tu jeden kierunek ruchu od dworca w stronę Placu Kaszubskiego.

sobota, 14 grudnia 2013

Ważna gdyńska ulica

Gdyby zapytać gdynianina o najważniejsze gdyńskie ulice, prawie każdy bez większego zastanowienia wymieni ul. Świętojańską i 10 Lutego. Osoby znające nieco historię naszego miasta wspomną też o ul. Starowiejskiej. Jestem prawie pewny, że o ul. Jana z Kolna wspomną tylko nieliczne osoby. To nie dziwi, bo ulica ta chociaż położona w centrum i wcale nie krótka, położona jest nieco z boku i z dala od ścisłego centrum miasta. Biegnie równolegle do ul. Wójta Radtkiego, od Placu Kaszubskiego aż do dworca PKP Gdynia Główna.

Zabudowa tej ulicy jest dość chaotyczna. Po stronie parzystej, idąc od portu do dworca mijamy narożnikowy , były dom towarowy PDT (przed wojną sklep pana Ferdynusa), dalej nowy obiekt hotelowy „Blick”, a obok kolejny hotel w budynku Komendy Garnizonu noszący nazwę „Bliza”, dalej jest ujęcie wody, teren po dawnym Składzie Opałowym, dawne magazyny WPHS, budynki ekspedycji kolejowej, jakieś parkingi i place, a na końcu duży magazyn meblowy.

Strona nieparzysta jest mniej zagęszczona i tu jest szereg ważnych obiektów: szkoła podstawowa, Dom Marynarza Szwedzkiego (na sprzedaż), Dom Rybaka, przedszkole, Hala Targowa, Dom Kolejarza i Gmach Sądu.

Jak na jedną ulicę to spore zagęszczenie ważnych budynków, często świadków historii naszego miasta, a także tej historii uczestników.

Wiadomo mi, że istnieją plany uporządkowania tej ulicy, jej poszerzenia i zabudowy, stąd obiekty cofnięte od ulicy oraz liczne niezabudowane place. Jest to więc ulica przyszłościowa, która niebawem może zmienić swój wygląd na bardziej korzystny.

Należy przypuszczać, że projektanci planujący nowe zagospodarowanie tego traktu, pamiętać będą o historycznych obiektach tu zlokalizowanych, zresztą pilnować tego będzie zarówno konserwator zabytków, jak też opinia publiczna.

Ulica ta powstała jeszcze w okresie przedwojennym, wtedy też nadano jej imię Jana z Kolna. Kim był ten bohater, że zasłużył sobie na nazwę ulicy swojego imienia w nowoczesnym, portowym mieście jakim była wtedy Gdynia.

Sporo na ten temat znajdzie czytelnik w książce Jerzego Sampa z 1987 roku wydanej przez Zrzeszenie Kaszubsko – Pomorskie. Książka nosi tytuł „Z woli morza – Bałtyckie Mitopeje”. Ostatni rozdział książki poświęca Autor właśnie Janowi z Kolna. Z tekstu rozdziału wynika, że ów Jan zwany „polskim Kolumbem” jest postacią fikcyjną. Jego nazwisko odgrzebał w połowie XIX wieku Joachim Lelewel, który wywodzi to nazwisko od niejakiego Jana Scolnusa (stąd Jan z Kolna). Podróżnik ten dotarł ponoć do kontynentu amerykańskiego w 1476 roku, a więc na 20 lat przed Kolumbem. Ponieważ przy nazwisku Scolnus znajdowało się łacińskie słowo „Polonus” uznano, że żeglarz ten był Polakiem, ba Kaszubem.

Rozgłos Janowi z Kolna nadał H. Derdowski, a kaszubscy i pomorscy pisarze doszli do wniosku, że nie o Kolno, a o Kielno położone nieopodal Kartuz tu chodzi.

Za Derdowskim poszedł Żeromski, później cała plejada pomorskich regionalistów z Fenikowskim, Budziszem, Naglem i Ropplem na czele.

I tak już poszło. Dziś Jan z Kolna ma swoje ulice nie tylko w Gdyni, ale też w Gdańsku i w licznych pomorskich miastach.

sobota, 22 czerwca 2013

Świętojańska – nieco historii

Od lat, od czasu budowy miasta, a nawet wcześniej, ul. Świętojańska był i jest najważniejszą ulicą Gdyni. Wcześniej, w czasach odległych biegła tędy droga z Gdańska i Oliwy do Oksywia, przecinając niewielką wieś Gdynia. Wtedy była to droga boczna, odgałęzienie od głównego szlaku wiodącego do Wejherowa przez Grabówek, Chylonię, Cisowę, Rumię i Redę.

Rozgałęzienie tych dwóch dróg miało miejsce przy Świętym Janie, mniej więcej tu, gdzie dziś stoi murowana kapliczka i figura św. Jana Nepomucena. To ona nadała nazwę obecnej ulicy, zwanej ulicą Świętego Jana.

Przed laty w „Głosie Stoczniowca” (nr 48/1981r.) pisał o tym nieżyjący już od kilku lat Zbigniew Gątkiewicz, sekretarz Koła Starych Gdynian. Artykuł nosi tytuł „Kaszubski szlak pątniczy w Gdyni” i zawiera wiele informacji dotyczącej interesującego nas tematu.

Ponieważ zapewne niewielu osobom uda się dotrzeć do wspomnianego numeru tygodnika, przytaczam poniżej ciekawsze fakty zaczerpnięte z tego artykułu.

Według pana Gątkiewicza to opactwo oliwskie w końcu XVI wieku ustawiło u wrót Gdyni, od strony Orłowa kapliczkę i figurę, tu bowiem pielgrzymki kaszubskie zmierzające do Wejherowa i Swarzewa miały zawsze swój postój. W 1855 roku kapliczka i figura spłonęła od uderzenia pioruna. Przebendowski, właściciel majątku Kolibki, ufundował w tym miejscu nową kapliczkę i figurę, w miejscu, gdzie znajdowały się wtedy trzy chaty, tartak i karczma. A że rzecz działa się pod pruskim zaborem, osada nosiła nazwę Johannis – krug, co tłumaczone na język polski oznacza karczmę Jana.

Jak wiadomo od lat 20 – tych ubiegłego wieku Gdynia nie miała własnego kościoła, przy kapliczce zbierali się ówcześni gdynianie, aby się modlić. Niemcom, Luteranom, nie podobały się polskie modły, zniszczyli figurę, pozbawiając ją głowy. Miejscowi Kaszubi odbudowali figurę, natomiast sprawcy owej profanacji ponieśli zasłużone kary, wymierzone nie przez pruską sprawiedliwość, ale przez nieszczęśliwe fatum, wszyscy trzej zginęli w różnych okolicznościach tragiczną śmiercią.

Odbudowana kapliczka przetrwała do jesieni 1939 roku i wtedy została zdewastowana, zaś sama figura zakopana w niewiadomym miejscu.

Jeszcze za PRL – u prezes koła Starych Gdynian kmdr. Edward Obertyński podjął osobiste poszukiwania ukrytej figury. Bez rezultatu. Wtedy z inicjatywy Starych Gdynian ufundowano nową kapliczkę i figurę, która jak przed wiekami stoi u wrót Gdyni od strony Redłowa.

wtorek, 7 maja 2013

Uliczka, której nie ma

Mowa tu będzie o ul. Kłosowej bocznej od ul. Owsianej (więcej o tej ulicy tutaj) na Ćmirowie (więcej o tej dzielnicy tutaj), najstarszej części Cisowej. Była to uliczka słoneczna, bo biegnąca równolegle do pobliskich, zalesionych pagórków wysoczyzny, zwrócona była „twarzą” na południe, co oznaczało, że słońce ogrzewało stojące przy niej domy przez prawie cały dzień, od wczesnego przedpołudnia do późnego popołudnia.

Uliczka była niedługa około 200 metrowa, a przy tym zabudowana tylko z jednej, parzystej strony. Po stronie nieparzystej stały tylko trzy baraczki, na rogu z ul. Owsianą domek Kulingów, tuż przy nim, ale frontem do ul. Kłosowej, murowany barak zamieszkały przez liczna rodzinę Walkuszów i Bielskich, a później były tylko nieużytki, ugory, które tylko od czasu do czasu uprawiano, a po których zwykle hulał wiatr.

Gdzieś pod lasem pomiędzy Ćmirowem, a Strasznicą stał w sadzie jeszcze jeden domek, którego nie wiadomo, do której ulicy należałoby zaliczyć, bowiem oddalony był zarówno od ul. Kłosowej, a jeszcze bardziej od Łubinowej. Dziś nie byłoby z tym problemu, bo od kilkunastu lat biegnie tędy wzdłuż lasu ul. Lniana, aż po osiedle Sibeliusa czyli dawną Strasznicę (o tej dzielnicy więcej tutaj).

W okresie przed i powojennym wszystkie te uliczki, a więc Owsiana, Kłosowa, Lniana, Łubinowa i inne, były nie utwardzone, a nazwę ulic przypisywano im niejako na wyrost.

Książka S. Kitowskiego i M. Sokołowskiej pt. „Ulice Gdyni”, a także książka E. Rojewskiej i M. Tomkiewicza pt. „Gdynia 1939 – 1945 w świetle źródeł niemieckich i polskich”, ul. Kłosową pomijają milczeniem, z tym, że ta ostatnia podaje nazwę niemiecką Ahrenstrasse (patrz tabela nr 3 na str. 329), natomiast w kolumnie obok, gdzie podaje się nazwy polskie, jest dziwny zapis - „brak danych”.

W obu przypadkach brak nazwy ul. Kłosowej zaistniał zapewne z tego powodu, że książki powstały już po wchłonięciu tej uliczki przez ul. Morską. Teraz to ul. Morska 232 i następne, a domki nieparzyste zniknęły.

W domkach przy ul. Kłosowej zamieszkiwali głównie ich właściciele, a tylko niektóre mieszkania zajmowali najemcy. Mieszkania były liche, na pograniczu substandartu. Elektryczność do domków doprowadzono dopiero na rok przed wybuchem II wojny. Domy nie miały kanalizacji. Wodę czerpano z pomp na podwórku, a potrzeby fizjologiczne załatwiano w „sławojkach”.

Wszystkie posesje znajdowały się na gruntach Leona Lubnera i były w większości dzierżawione „na gębę”. Uporządkowanie spraw własnościowych działek nastąpiło w zasadzie dopiero w latach 70 -tych ubiegłego wieku, gdy ruszyła tu budowa dwujezdniowej ul. Morskiej i krzyżującej się z nią ul. Owsianej, a także nieco później, gdy wybudowano w pobliżu osiedle Sibeliusa, pociągnięto tu trakcję trolejbusową linii 26 i 30, a także uruchomiono przystanek SKM Gdynia Cisowa.

niedziela, 17 lutego 2013

Druga jezdnia ulicy Gdańskiej.


Obecnie ulica ta na terenie Gdyni nosi nazwę Alei Zwycięstwa, wcześniej przez długie lata nazywała się ulicą bądź szosą Gdańską. Wtedy też była szosą jedno jezdniową, co przy ówczesnym ruchu komunikacyjnym w zupełności zapewniało płynność komunikacyjną pomiędzy Gdańskiem a Wejherowem i dalej do miast Pomorza Zachodniego.

Gdy w 1937 roku Gdynia przekroczyła pułap 100 000 mieszkańców, a na ulicach zaczęło przybywać samochodów, zaczęto rozważać konieczność budowy drugiej nitki, czyli drugiej jezdni ul. Gdańskiej, wybiegając w tym względzie w przyszłość.

Do realizacji tego zadania przystąpiono latem 1938 roku, etapowo, zakładając w pierwszej kolejności budowę odcinka od Św. Jana do ul. Wielkopolskiej, względnie Kasztanowej. Trudność w budowie stanowiły prywatne działki przylegające do tej ulicy, które trzeba było wykupić od dotychczasowych właścicieli.

Podjęte zadanie zdecydowano się zrealizować z rozmachem. Ulica miała mieć 35 metrów szerokości, dwie jezdnie jednokierunkowe, chodniki dla pieszych i ścieżkę rowerową. Wzdłuż alei planowano cztery rzędy drzew – dwa rzędy lip i po bokach po jednym rzędzie topoli. Nowa jezdnia była wykonana z kostki bazaltowej na podłożu betonowym. W przyszłości to rozwiązanie okazało się błędem, bowiem bazalt w czasie opadów był bardzo śliski i stał się przyczyną sporej ilości wypadków. To zdecydowało, że już później w czasach PRL kostkę pokryto asfaltem.

Budowę jezdni zlecono prywatnej firmie Miszczuka, a następnie prac tych podjął się bezpośrednio Komisariat Rządu. Zatrudnionych było tam kilkudziesięciu robotników, w tym kilkunastu brukarzy. Pracowano w systemie godzinowym, stawka brukarza wynosiła 1,60 zł/ godz.

Planowany etap prac zakończono tuż przed wrześniem 1939 roku.

Drugi etap budowy jezdni zrealizowano dopiero po wojnie, a mianowicie na przełomie lat 1949 – 1953. Zrealizowali go junacy „Służba Polsce”. Połączenie Gdynia – Sopot uzyskało dwie jezdnie.

środa, 23 stycznia 2013

Dwie gdyńskie ciekawostki.



Jeszcze od przed wojny istnieje w Gdyni zwyczaj, aby na obrzeżach miasta ulicom nadawać pokrewne nazwy. Zwyczaj to pożyteczny ułatwia bowiem orientację w terenie, chociaż z biegiem lat, w miarę przestrzennego rozwoju miasta został częściowo zaniechany. Mimo tego gdynianin wie, że kompleks ulic „kolorowych” takich jak ul. Zielona, Błękitna lub Żółta to Oksywie. Ulice „metalowe” - Rtęciowa, Ołowiana, Aluminiowa itp. to Dolne Pogórze. Ulice „rzemieślnicze” - Piekarska, Snycerska lub Brukarska to tylko kilka ulic na Obłużu w rejonie kościoła pw. Andrzeja Boboli, czyli dawna Kolonia Obłuże.

Po drugiej stroni Chylońskich Łąk, w pobliżu chylońskiego dworca PKP czyli na Meksyku są ulice „Owocowe” - Czereśniowa, Ananasowa itd., natomiast w okolicy cisowskiego cmentarza mamy szereg ulic „zbożowych” - Owsiana, Jęczmienna, Zbożowa widoczna już na starej mapie von Schroettera z 1796 roku.

Za morenowym, lesistym wzgórzem znajdują się Pustki Cisowskie. Tu liczne ulice „ptasie” - Sokola, Orla, Żurawia itp. A po drugiej stronie ul. Kartuskiej, już w Chyloni znajdują się ulice, których nazwy pochodzą od znanych kaszubsko – pomorskich miast i wsi – Helska, Rozewska, Wejherowska itp. Na Witominie znajdziemy ulice, których nazwy wywodzą się od aury – Widna, Pogodna, Słoneczna, a w górnej części Orłowa – Adwokacka, Architektów, Inżynierska – widocznie zamieszkiwało tu już wcześniej sporo ludzi tych profesji. Zaś w dolnej części Orłowa – u podnóża Kępy Redłowskiej na tzw. Zegarkowie, zamieszkałym przez ludzi morza znaleźć możemy ulice Szturmanów, Sterników, Armatorów, Cumowników.

Jadąc ul. Wielkopolską w kierunku Karwin mijamy po prawej Mały Kack. W tej starej robotniczej dzielnicy miasta kilka ulic o nazwach wywodzących się od nazw miast z centralnej lub wschodniej części Polski, są tu więc ulice Łużycka, Piotrkowska, Częstochowska, a także Druskiennicka. Na Karwinach zaś – a więc w dzielnicy od podstaw zbudowanej po wojnie – cała plejada nazw ulic od ziół, roślin i przypraw – Bazyliowa, Laurowa, Migdałowa, Rumiankowa, Nagietkowa itp.

A teraz wróćmy na chwilę do Chyloni i do istniejącej tu od przed wojny ul. Puckiej. To ta ulica łączy Chylonię z Pogórzem, a więc z Kępą Oksywską. Na Wysokości Meksyku – tuż za pierwszy przejazdem kolejowym – w prawo odbiega od ul. Puckiej ul. Hutnicza. W połowie ubiegłego wieku tędy docierano między innymi na Chylońskie Łąki i do pierwszych zakładów tzw. Chyloni Przemysłowej. Ulica Hutnicza, dziś biegnąca od Estakady Kwiatkowskiego aż po Rumię wtedy kończyła się w „polu”, a właściwie na łąkach, bowiem dopiero za Gierka połączono ją z ówczesną ul. Marchlewskiego (dziś ul. Janka Wiśniewskiego).

Skąd w tym rejonie ulica o nazwie Hutnicza? Czy to przypadek czy też relikt z czasów, gdy rozważano plany rozbudowy gdyńskiego portu, a więc z przełomu lat dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku? Wtedy to między innymi snuto wizję rozkopania i zagospodarowania całej Pradoliny Kaszubskiej na cele portowe. Tu miały powstać kolejne nabrzeża, place składowe i magazyny, a tor wodny miał umożliwiać wpływanie statków w okolice Rewy, tam bowiem miał się znajdować „wylot” z gdyńskiego portu. Rozważano też ewentualne przekopanie Półwyspu Helskiego, aby umożliwić statkom wypływanie na otwarte morze bez zataczania łuku wokół helskiej mierzei. W porcie zamierzano zlokalizować między innymi huty żelaza, które przerabiałyby szwedzką rudę wykorzystując nasz węgiel. Oba te surowce miały się spotykać właśnie w gdyńskim porcie, a wyroby stalowe jak szyny kolejowe, rury, blachy itp. „galanteria” stalowa tu przetworzona miała stąd wyruszać na rynki świata.

Czyżby nazwa ul. Hutniczej to pozostałość tych nigdy nie zrealizowanych zamierzeń?

czwartek, 27 grudnia 2012

Ćmirowo - ul. Owsiana



W 15. numerze „Rocznika Gdyńskiego” z 2003 roku, znajduje się mój tekst dotyczący Ćmirowa - jednego z najstarszych osiedli współczesnej Gdyni (również na blogu pojawił się wpis o tej dzielnicy TUTAJ znajduje się ten post). W tekście wymieniam kilka razy ul. Owsianą. To ważna ulica Ćmirowa, gdyż łączy ul. Chylońska i przystanek SKM Gdynia-Cisowa z pobliskim lasem, Babskim Figlem i cisowskim cmentarzem. Połączenie z przystankiem SKM nastąpiło w 1993 roku, gdy po latach starań udało się taki przystanek uruchomić. Wcześniej, przez lata mieszkańcy Ćmirowa i Strasznicy korzystali z dworca kolejowego w Chyloni odległego o ok. 2 km.

Nieco wcześniej, bo w latach 7o. ubiegłego wieku ul. Owsianą poszerzono pokryto asfaltem i dodano drugą jezdnię. Poza tym poprowadzono tam trakcję trolejbusową od ul. Morskiej, odciążając ul. Chylońską. Poszerzenie ul. Owsianej wiązało się z koniecznością wyburzenia kilkunastu starych kaszubskich budynków i zabudowań gospodarczych, a także wycinką starych lip, klonów i kasztanowców. Kilka gospodarstw zlikwidowano budując na ich miejscu bloki mieszkalne, a na ugorach i lichych piaskach postawiono pawilony handlowe, usługowe, garaże, a nawet nowy komisariat policji przeniesiony tu z Chyloni.

Idąc w kierunku lasu a więc po prawej stronie ul. Owsiane powstało osiedle domków jednorodzinny i całkiem nowa ulica Lniana, która biegnie wzdłuż lasu do osiedla Sibeliusa (tam gdzie przed laty była wspomniana wyżej Strasznica ze swoja jedyną, piaszczystą "ulicą" Łubinowa). Ćmirowo dorobiło się też swojego kościółka, którego  wieża wyłania się z sosnowej gęstwiny.

To już całkiem inne Ćmirowo, niż to które pamiętam z lat mojej młodości i przedwojennego dzieciństwa. Wprawdzie pozostały nieliczne domy z tamtych lat, pojedyncze stare drzewa, lecz zmienili się mieszkańcy tego osiedla. Bloki i wieżowce zasiedlili ludzie nie mający tu korzeni, a liczni mieszkańcy starego Ćmirowa i Cisowej leżą już na pobliskim cmentarzu. Te wspomnienia i refleksje naszły mnie, gdy przeglądałem rodzinny album i natrafiłem tam na stare zdjęcie mojego syna stojącego na piaszczystej i ogrodzonej płotami ul. Owsianej. Już za parę lat tędy pobiegnie nowa Owsiana, dwupasmowa i wyasfaltowana.

Fragment ówczesnej Owsianej pokazuje nieistniejące już domy i sady. Po lewej fragment przydomowego sadu Szymanowskich, dalej szczyt baraku Flonsów. Po prawej zaś dom czynszowy Lubnera, dalej domek Barzowskich i drzewo (grusza) przed domem Buszów. Samego domu nie widać, zasłania go bowiem piętrowy domek Barzowskich. A szkoda, bo u Buszów spędziłem niejedną godzinę, grając w karty ze Stefanem i Staśkiem, słuchając beloczenia (mówienie po kaszubsku) ich matki i podziwiając podłogę tej chaty, która była wyłożona cegłami. Podłoga ta - częściowo wydeptana, pochodziła zapewne z XIX wieku na co wskazywały też stare wysokie drzewa owocowe, których konary sięgały poza dach chaty. Po przeciwnej stronie zabudowań Buszów znajdowano się gospodarstwo Potrykusów - Belbonów (Potrykusów w Ćmirowie było kilku, a każdy z nich miał dla odróżnienia swoje przezwisko często dodawane do nazwiska).

Dom Belbonów również był stary. Otaczał go wieloletni sad, a samą chatę osłaniały wiekowe klony. Wszystko to przestało istnieć, gdy budowano nową Owsianą. Zginęły budynki i sady, które dla nas dzieciarni były wielką atrakcją, bo wystarczyło sięgnąć ręką do wychodzących za płot gałęzi, by zerwać garść wiśni lub zebrać z ulicy stracone przez wiatr gruszki. Z tamtych czasów pozostały już tylko wspomnienia.

sobota, 8 grudnia 2012

Ulica Kielecka.


Dziś Witomino ze Śródmieściem Gdyni łączą aż trzy ulice – Witomińska, Małokacka i najmłodsza z nich Kielecka. Ta ostatnia powstała „na surowym korzeniu” i to dosłownie, bowiem do 1967 roku biegła tędy leśna ścieżka. Od biedy była ona przejezdna dla furmanek, bo samochodami jechali tylko ci, którzy z braku wyobraźni narażali swój pojazd na poważne uszkodzenia.

Po wojnie i wcześniej, dziś liczące prawie 30000 Witomino – jedna z liczących się dzielnic Gdyni – miała połączenie z „miastem” (tak się wtedy mówiło) ulica Witomińską i Malokacką, które też były mało przejezdne. Przyszłą ulicą Kielecką odbywano leśne spacery, jeżdżono rowerami, a w zimie po łagodnym spadku terenu, saneczkowano.

W reportażu Zbigniewa Uniłowskiego z 1937 roku, pt. „Gdynia na co dzień” zamieszczonym w „Wiadomościach Literackich”, o Witominie znajdujemy dwa epizody. Jeden to opis kradzieży węgla z wagonów (zapewne z tzw. magistrali węglowej), a drugi to opis śmietniska – dziś tu ul. Narcyzowa i bloki – na którym toczono boje o nadpsute pomarańcze dowożone tu z portu. Autor reportażu – naoczny świadek tych incydentów – nie podaje jaką ulica odbywał się transport ciężarówkami nadgniłych owoców z portu. Przypuszczać należy, że odbywał się on ul. Witomińską, na pewno przejezdną już od 1929 roku tj. od czasu gdy zlokalizowano przy tej ulicy Cmentarz Komunalny. Tamta ulica Witomińska – co zapewne pamiętają Starzy Gdynianie – wybrukowana była kocimi łbami, na których podskakiwały wozy wiozące trumny...

W powojennych czasach, gdy za PRL – u zdecydowano się na rozbudowę Witomina (a była to pierwsza połowa lat 60. ubiegłego wieku), zaistniała pilna potrzeba wybudowania nowoczesnej trasy komunikacyjnej umożliwiającej dowóz materiałów budowlanych do budującego się z rozmachem osiedla, przewóz pracowników na budowę, a także mieszkańców zasiedlających nowe bloki.

Wtedy to – jak donosił „Głos Wybrzeża” z dnia 27 stycznia 1967 roku, w artykule „Rozpoczęte roboty na nowej drodze do Witomina”. To był początek. Nieco wcześniej – chyba jesienią 1965 roku – byłem mimowolnym świadkiem „przymiarki” do budowy tej ulicy. Spacerując wraz z dwuletnim synem leśną drogą w kierunku Witomina, spostrzegłem kilka mijających nas samochodów osobowych jadących „pod górkę”. W jednym z nich dostrzegłem znajome twarze ówczesnych włodarzy miasta, którzy zapewne z projektantami przyszłej ulicy przeprowadzali rekonesans terenu przyszłej budowy.


Las witomiński jesień 1965. Tędy za dwa lata  będzie przebiegać ulica Kielecka.  
A czas naglił. Zmobilizowano siły i środki na tym zadaniu, bo już w grudniu 1967 roku (patrz „Głos Wybrzeża” z 17 grudnia 1967 roku) poinformowano społeczeństwo o oddaniu do użytkowania jezdnię ul. Kieleckiej.

Jak widać, zadanie realizowano etapami. Chodnik i oświetlenie ulicy odłożono na rok następny. Na lata następne odłożono natomiast budowę drugiej jezdni – po lewej stronie ulicy idąc „pod górkę” - przeprowadzając tam tylko wycinkę drzew i krzewów oraz rezerwując odpowiedni pas gruntu przez całą długość lasu...

I tak pozostało do dziś!

A przecież od tego czasu minęło prawie pół wieku, przybyło samochodów, rozrosło się Witomino, uruchomiono kolejne linie autobusowe, zmodernizowano ul. Małokacką, powiązano komunikacyjne osiedle z obwodnicą trójmiasta...

piątek, 2 listopada 2012

Ulice w gdyńskim porcie.

Obok basenów portowych, nabrzeży, falochronów, magazynów i placów składowych, ulice i drogi wewnątrz portowe są istotnym składnikiem infrastruktury portowej. Postrzegając port jako węzeł komunikacyjny, w którym krzyżują się różne rodzaje transportu – morskiego i lądowego – nie sposób pominąć znaczenia dróg dojazdowych (w tym także kolejowych) dla funkcjonowania organizmu portowego. Inną, chociaż nie mniej ważną rolę spełniają też ulice (drogi) wewnątrz portowe. Bez nich nie możliwe byłoby przemieszczanie towarów z nabrzeży do magazynów, na place składowe, między magazynami 1 i 2 linii, a także przemieszczanie się transportu osobowego, a więc ludzi na rozległym obszarze portu.

Planując lokalizacje portu, następnie realizując jego budowę i rozbudowę zawsze uwzględnia się sprawy infrastruktury komunikacyjnej. Tak było i nadal jest w przypadku budowy portu w Gdyni. Sprawom tym sporo uwagi poświęcił w „Roczniku Gdyńskim” nr 4 Bogdan Szermer w swoim artykule pt.: „Koncepcja i infrastruktura, portu gdyńskiego – zarys przemian”. Zainteresowanych tą tematykom odsyłam więc do tego tekstu. Ja zaś w oparciu o ten i inne teksty przytoczę tylko kilka spostrzeżeń i uwag mogących zainteresować czytelników mojego bloga.

Otóż zasadniczy okres budowy systemu drogowego w gdyńskim porcie to początek lat 30. ubiegłego wieku. Według założeń, system ten obsłużyć miał sam port jak też zapewnić komunikację Gdyni z Oksywiem. Pamiętajmy tu, że na Oksywiu zlokalizowano dwa ważne obiekty – port wojenny i warsztaty portowe Marynarki Wojennej.

W 1928 roku przeprowadzono linię kolejową przez Chylońskie Łąki, przez stację PKP w Chyloni, łukiem omijając Meksyk – do Oksywia - o czym pisałem trochę w tym miejscu . Teraz nadeszła kolej na wybudowanie połączenia drogowego. Początkowo przeprowadzono prowizoryczne połączenie drogowe, przez Grabówek, drogą zwaną Zakręt do Oksywia (nazwa ta pozostała do dziś). To na pewien czas załatwiło sprawę ...

Tymczasem w samym porcie przed rokiem 1930 zbudowano tylko przedłużenie ul. Portowej (obecnie ul. Chrzanowskiego), odcinek ul. Polskiej do Rotterdamskiej i ulice „na molo węglowym”. Do budowy pozostałych ulic w porcie przystąpiono dopiero w latach 1931 – 1933.

Najważniejszą ulicą dla funkcjonowania portu była ul. Okrężna (obecnie ul. Janka Wiśniewskiego) biegnąca od dworca Gdynia Główna, dwoma wiaduktami do portu i dalej. Ukończono ją dopiero w 1935 roku. W rejonie wiaduktu nr 1 ulica ta przedłużała się w ul. Polską, a od niej w ul. Celną, co usprawniało dojazd do ul. Rotterdamskiej.

W tym czasie przystąpiono do budowy „Portowej Górnej”, prowadzonej po nasypie i przez wiadukty nr 3 i 4. Ten odcinek ukończono w 1932 roku. Nieco wcześniej bo w 1931 roku wybudowano ulicę w tak zwanym molo rybackim (dziś to ul. Hryniewickiego). Później na osi ul. 10 lutego, na molo południowym wybudowano ulice na Skwerze Kościuszki. Przy Basenie Żeglarskim pracę ukończono w 1937 roku.

W kierunku północno – zachodnim planowano rozwój portu na paśmie: Gdynia, Rewa, Puck, Władysławowo. Według tej koncepcji ul. Okrężną zamierzono przeprowadzić nad kanałem portowym przez zwodzony most...

Plany te przekreśliła druga wojna światowa.

wtorek, 28 lutego 2012

Plac Kaszubski - Serce miasta

Plan Gdyni. Po lewej zielony kompleks leśny, po prawej niebieska Zatoka Gdańska, w którą portowymi pirsami wgryza się port.

Miasto rozciąga się niesymetryczną jasnobrązową plama wzdłuż osi torów kolejowych i ulic biegnących do Gdańska i w kierunku Wejherowa. Wzrok przesuwa się z wolna wzdłuż ulicy Świętojańskiej w kierunku portu. W pewnym momencie pojawia się myśl: tu jest śródmieście, a gdzie centrum? Gdzie jest centrum Gdyni? W starych miastach i miasteczkach zwykle jest rynek, ratusz, kościół lub katedra- dawne serce miasta. A gdzie jest serce młodej Gdyni?

Dla starych gdynian, ludzi znających historię, takim centrum jest plac Kaszubski, dawny renk, a jeszcze wcześniej plac mancowy. To cały czas to samo miejsce, tylko nazwy inne.
To tu - na pograniczu wsi Gdynia, Oksywskich Piasków – tu, gdzie w pobliżu ówczesnej plaży przykucnęły rybackie checze (rejon obecnej ulicy Waszyngtona), suszyły się na słońcu i wietrze rozpostarte na sztycach mance, czyli sieci. To było tu, gdzie dziś YMCE, Szkoła Ogólnokształcąca nr.9 i Kolonia Rybacka.

Nieco dalej od strandu przebiegała piaszczysta droga do kościoła parafialnego na Oksywiu i równie piaszczysta stegna wiła się w kierunku morenowych wzgórz i dalej przez lasy do Kartuz. Obie drogi przecinały się w pobliżu placu mancowego, a że miejsca było tu pod dostatkiem, jakoś tak samorzutnie na tym skrzyżowaniu zaczęto uprawiać handel, początkowo głównie wymienny – towar za towar. Drewno opałowe i wędzarnicze za ryby, drób i jaja za ryby. Tylko różnice wartości tych towarów wyrównywano pruską monetą. I tak obok placu mancowego powstał renk, czyli miejsce targowe, miejsce wymiany. Później renk się rozpanoszył, bo rybacy ze swoimi mancami przenieśli się bliżej wód zatoki. Z czasem pojawiły się prowizorycznie sklecone budy – osłona przed wiatrem od morza. Już ,, za Polski'”, na początku lat dwudziestych, budki strawił pożar. Szkoda była nieduża, bo szopki byle jakie, a i towaru w nich niewiele. A ponieważ w tym czasie rozmyślano już o budowie portu, kupcom zaproponowano inny teren -gdzie dziś stoi dom towarowy Batory i parking. Tu renk funkcjonował aż do drugiej połowy lat trzydziestych, do czasu wybudowania nowoczesnej Hali Targowej i Hali Rybnej przy ulicy Mościckich, obecna Wójta Radtkego.
Tymczasowy dawny renk – ten przy strandzie – zmienił się w plac Kaszubski, od którego promieniście wybiegały ulice: Portowa, Jana z Kolna, Mościckich, Starowiejska, Świętojańska i ulica Derdowskiego. A przy samym placu wybudowano szereg nowoczesnych, do dziś funkcjonalnych obiektów: dom towarowy Piotra Ferdynusa ( przybył tu z Tczewa), szpital Sióstr Miłosierdzia, sławny na cały świat Dom Wełny. Na początku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku doszedł Pałac Młodzieży, obecnie YMCA, a w ostatnich latach budynek mieszkalno - usługowy Komfort oraz gmach Banku, w ubiegłym roku powstał tuż przed budynkiem YMCA nowy obiekt mieszkalno - usługowy, który zapełnił ostatnie wolne miejsce do zabudowy.

W historię placu wpisano niedawno niekwestionowanego kaszubskiego przywódcę ludowego, bojownika o polskość Kaszub i przyłączenie Pomorza do Polski, Antoni Abraham. W czerwcu 2001 roku stanął tu – na placu Kaszubskim – jego pomnik.
Więc gdzie jest serce Gdyni?- Dla mnie i starych mieszkańców miasta jest oczywiste, że to plac Kaszubski.