Przedwojenną Gdynię nękały dwa problemy. Bezrobocie i brak
tanich mieszkań. Zwykle sprawy te wzajemnie się przenikały, bowiem brak pracy
lub praca sezonowa, oznaczała brak środków na najem nawet skromnego mieszkania.
Radzono sobie na różne sposoby, o czym już wcześniej pisałem, zamieszkując
przejściowo u krewnych lub znajomych, wynajmując łóżko w charakterze tzw.
kątownika (tutaj), klecąc własny barak na dzierżawionej działce, lub koczując w
pobliskim lesie, albo na plaży, o ile sprzyjała temu pora roku. Zamieszkiwano
też na odległych od śródmieścia peryferiach, gdzie wynajmowane mieszkanie było
nieporównywalnie tańsze. Tam budowano tandetnie, lecz też czynsz był niższy.
Pamiętam, że za dwuizbowe mieszkanie w Cisowej, bez wygód,
rodzice płacili właścicielowi 25 – 30 zł miesięcznego czynszu. Za identyczne
mieszkanie w śródmieściu czynsz wynosiłby około 50 zł. Według Rocznika
Statystycznego za lata 1937/38 autorstwa Bolesława Polkowskiego, przeciętny
czynsz za mieszkanie dwuizbowe w śródmieściu Gdyni wynosił w zależności od
lokalizacji, od 47 do 80 zł za miesiąc. Najdroższe były mieszkania przy ul.
Świętojańskiej (80 zł/ miesiąc) i ul. Starowiejskiej (76 zł/ miesiąc), a
najtańsze przy ul. Pomorskiej, gdzie płacono 47 zł czynszu za miesiąc.
Na takie mieszkanie mogli pozwolić sobie tylko nieliczni. Aby
złagodzić tę sytuację władze miejskie podjęły szereg inicjatyw. Jako pierwsze
wybudowano osiedle dla rybaków tzw. Kolonię Rybacką, przy ówczesnej ulicy
Nadbrzeżnej (dziś ul. Waszyngtona). Tam zakwaterowano 16 rybackich rodzin
wysiedlonych z Oksywskich Piasków w związku z budową portu. Był to koniec lat
20. ubiegłego wieku.
Pomyślano też o budownictwie spółdzielczym i zakładowym.
Wiadomo, że w 1931 roku w naszym mieście funkcjonowało już 15 spółdzielni
mieszkaniowych. Budując zespoły budynków korzystały one głównie z pożyczek
udzielonych przez Bank Gospodarstwa Krajowego, bowiem środki własne pochodzące
ze składek członkowskich były niewystarczające.
Przy przenoszeniu Chińskiej Dzielnicy z terenu portu na
Witomino, co nastąpiło w 1930 roku, zastosowano szereg różnorakich udogodnień
dla chętnych do tej przeprowadzki. Wytyczono działki budowlane, opracowano tanią,
bo jednorodną dokumentację, zastosowano dogodne warunki kredytowe itp.
Zachęcano też liczące się zakłady pracy do budownictwa
zakładowego (zwanego w tym czasie budownictwem patronalnym). W ten sposób
wybudowano na Obłużu osiedle „Pagedu”, liczące 12 bloków i 11 domków
bliźniaczych.
Podobnie postąpiło PKP. Firma ta wybudowała dla swoich
pracowników kilka bloków przy ul. Morskiej i całe liczące aż 34 domki
bliźniacze osiedle na obrzeżach Gdyni, w Rumi – Janowie.
Kilka zespołów bloków wybudował też Gdyński Zakład Ubezpieczeń
Społecznych, tam jednak czynsz był wysoki i mieszkania wybudowane zajęli
urzędnicy i wolne zawody.
W kwietniu 1931 roku powstało Towarzystwo Budowy Osiedli.
Była to spółka akcyjna, której celem była budowa mieszkań w domkach seryjnych.
TBO dostarczało plany dla budownictwa indywidualnego, służyło poradnictwem
technicznym, a nawet załatwiało kredyty w gotówce i materiałach budowlanych.
Towarzystwo prowadziło też sprzedaż parceli budowlanych za gotówkę i na raty.
Bloki TBO wybudowane w tamtym czasie służą gdynianom w różnych częściach miasta
do dziś, od Grabówka po Centrum.
Pomimo tych wysiłków, w połowie lat 30 – tych ubiegłego
wieku, aż 72% budynków w Gdyni, było budynkami prowizorycznymi. Samych baraków,
a więc obiektów substandardowych, było 2574.
Niektóre z nich przetrwały do dziś!
Niektóre z nich przetrwały do dziś!