Kosz, o którym mowa oraz wspomniane
kwiaty księgowano w koszty reklamy, dziś byłyby to zapewne koszty
marketingu.
Emeryci (i nie tylko) czekali na
otwarcie nowego sklepu, mówiło się wtedy uruchomienie nowej
placówki handlowej, gdyż zwykle na taką okazję „rzucano” do
sklepu deficytowy towar, i jak się rzekło, można było „załapać”
się na wspomniany kosz. Na jego zawartość składała się zwykle
butelka szampana oczywiście produkcji ZSRR, jakaś bombonierka lub
inne słodycze, paczka kawy, i dodatkowo jakieś konserwy mięsne lub
rybne. A wszystko to przybrane było kwiatami, taki kosz był dla
emeryta nie lada atrakcją, tak więc zainteresowani już kilka
godzin przed otwarciem sklepu czekali przed jego drzwiami. Kosze te
serwowano przy okazji otwierania nowego sklepu, a także w przypadku
jego przebranżowienia np. z ogólnospożywczego na cukierniczy, bądź
też z obsługi tradycyjnej na samoobsługową.
Dyrekcja firmy otrzymywała przy takiej
okazji premię, emeryt dostawał kosz, ekspedientki zyskiwały lepszą
pracę, a władze miejskie mogły się pochwalić uruchomieniem
kolejnej „nowoczesnej” placówki handlowej w mieście.
Ach, zyskiwali też dziennikarze
lokalnej prasy, których zaproszono na takie „wydarzenie”,
korzystali z przygotowanego na zapleczu poczęstunku, a także mieli
„temat” dla swojej gazety. Wszyscy więc byli zadowoleni.
Szczyt przebranżowień sklepów z
tradycyjnych na samoobsługowe przypadł na połowę lat 60 – tych
ubiegłego wieku. Zabiegiem tym w skali kraju próbowano zapewne
pokryć braki towarowe na rynku. Przebranżawiano wtedy sklepy
ogólnospożywcze, mięsne, obuwnicze itp.
Wymagało to ze strony dyrekcji sporych
wysiłków, bowiem brak było odpowiednich mebli sklepowych, kas
fiskalnych, a nawet zwyczajnych koszy, niezbędnych w „samach”.
W tej sytuacji każde kolejne
uruchomienie „samu” było nie lada wyczynem. Wydarzenia takie w
przypadku MHD w Gdyni dokumentował Czesław Piotrowski – zastępca
dyrektora do spraw handlowych w tej firmie, a z zamiłowania
fotoamator. Zdjęcia swoje wysyłał wraz z odpowiednimi tekstami do
ogólnokrajowej „Gazety Handlowej”, gdzie je publikowano.
Próbkę „dzieł” pana Czesia
zamieszczam poniżej, są to fotografie z uruchomienia „samu”
przy ul. Świętojańskiej 137 róg ul. Kopernika. Dziś jest tam
sklep spożywczy „Rodex”. Na zdjęciach niestety nie odnotowałem
daty tego wydarzenia, ani nazwiska kierownika sklepu – czego
dzisiaj żałuję. Może ktoś z czytających ten tekst wie coś na
ten temat to proszę o napisanie w komentarzach.
Rzeczywiście dawniej takie kosze musiały być nie lada gratką. :) Nic dziwnego, że ustawiały się po nie kolejki. To bardzo miły zwyczaj. Wspaniale, że opisuje Pan takie mniej znane fakty z przeszłości i nie pozwala im odejść w zapomnienie.
OdpowiedzUsuń