wtorek, 21 maja 2013

O kolejną knajpę mniej

W pierwszych latach po tzw. transformacji ustrojowej nastąpiła w Gdyni spora likwidacja zakładów gastronomicznych. Zlikwidowano restaurację „Bałtycką” (dzisiaj jest tam czytelnia naukowa), restaurację „Bristol” przy ul. Starowiejskiej (dzisiaj są tam sklepy), upadł „Liliput” (dzisiaj w tym miejscu jak to jest na Świętojańskiej jakiś bank), w czasach PRL kawiarnia ciesząca się dobrą renomą (później opanowana przez młodzież, która nazwała ją „Kapciem”), zlikwidowano też w 1993 roku restaurację „Pod Kandelabrami” przy Alei Piłsudskiego 18, przeznaczając tamte pomieszczenia (po kilku latach nieużytkowania) na biura dla Urzędu Miejskiego, a konkretnie dla Wydziału Dróg i Komunikacji.

Nastąpiło to wiosną 1997 roku i dziś, po latach, tylko starsi gdynianie pamiętają, że przez długie lata mieściła się tam restauracja, która swoją nazwę wzięła od kandelabrów ustawionych na jej tarasie.

Knajpa ta wystartowała już na początku lat 50 – tych ubiegłego wieku, gdy cały kompleks parzystej strony Alei Piłsudskiego (wtedy Czołgistów) zabudowano blokami przeznaczając ich większość na mieszkania dla rodzin wojskowych. Położona na uboczu restauracja, ledwo zipała, bowiem wojskowi i ich rodziny stołowali się bądź to w jednostkach wojskowych bądź też w kasynach, gdzie serwowano smaczne posiłki za znacznie niższe ceny.

I wtedy jakoś tak samorzutnie, początkowo przy okazji meczy piłkarskich na stadionie „Arki” przy ul. Ejsmonda, do restauracji zaczęli trafiać kibice tego klubu sportowego. Tu przy piwie komentowano przebieg meczy, przeklinano klęski i świętowano zwycięstwa piłkarskie. Były to lat 60 – te ubiegłego wieku, gdy „Arka” dość wysoko plasowała się w piłkarskich rankingach, a lokalny patriotyzm gdynian sprawiał, że sukces „Arki” był sukcesem naszego miasta.

Lokal wtedy był wypełniony po brzegi, okupowano też stoliki na przyległym tarasie, na którym pod parasolami stało parę stolików.

Głośno zachowujący się kibice często przeszkadzali mieszkańcom. Wprawdzie lokal był czynny tylko do godz. 22, to o spokoju w tym rejonie nie było mowy. Okolice stadionu i restauracji były przedmiotem ciągłej troski milicji obywatelskiej.

W tej sytuacji zdecydowano się, aby lokal oddać w ajencję, co miało z jednej strony odciążyć od odpowiedzialności za porządek dyrekcję GZG, a z drugiej przerzucić wszelkie kłopoty na barki agenta. Agentem tym został pan Jan Mazurowski, wcześnie dyrektor Gdyńskich Zakładów Przemysłu Piekarniczego, który poważnie chory na serce, był już wtedy na rencie inwalidzkiej. Pan Jasiu, bo tak go powszechnie nazywano, przy pomocy członków swojej rodziny, znalazł wspólny język z kibicami i znacznie „wyciszył” atmosferę tego lokalu.

Pozwoliło mu to prowadzić ten lokal jeszcze przez następnych kilka lat. Później, obniżka lotów „Arki” i likwidacja stadionu sprawiły, że restauracja „Pod Kandelabrami” umarła śmiercią naturalną.

1 komentarz:

  1. witam serdecznie! bardzo ciekawa strona dziekuje!!:-) mam pytanie dotyczace kawiarni muszelka znajdujacej sie w latach 60/70-tych przy kinie warszawa, czy posiada pan jakiekolwiek informacje/zdjecia na jej temat. internet milczy a pamiec mojej babci, ktora tam pracowala w tych latach wlasnie, troche zawodzi... bede niesamowicie wdzieczna! pozdrawiam, kasia

    OdpowiedzUsuń