Wprawdzie Gdynia to nie Kluki, gdzie
wiosną obchodzone jest „czarne wesele” poświęcone temu paliwu,
tak powszechnie używanemu na Kaszubach, ale i tu w czasach wsi (a i
później) torf odgrywał znaczącą rolę jako paliwo.
Stara, historyczna Gdynia liczyła
zaledwie kilka „dymów” (bo tak wtedy określano wielkość wsi,
czyli ilość gospodarstw domowych) podobnie jak inne siedliska nad
Zatoką Gdańską, korzystała z trzech rodzajów opału. Było to
drewno pochodzące z pobliskich lasów, było to też drewno
wyrzucone przez fale na brzeg, czyli morzkuce, a także torf którego
pokłady obficie występowały w całej Pradolinie Kaszubskiej, od
ujścia Chylonki po Rewę, a także dalej na zachód, aż po
wspomniane Kluki.
Z wymienionych rodzajów opału torf
był najbardziej dostępny. Lasy były własnością państwową lub
należały do feudała i jako takie były strzeżone przez straż
leśną. Wyrąb drzew, a nawet zbieranie chrustu wymagało
specjalnego pozwolenia i opłat. Fale morskie nie zawsze wyrzucały
na brzeg połamane pnie drzew lub elementy wraków pochłoniętych
przez morze. Poza tym drewno takie wymagało długotrwałego
suszenia, bo namoknięte nie nadawało się ani na budulec, ani na
opał. Tak więc pozostawał torf, stosunkowo łatwo dostępny na
własnej łące, lub na łące sąsiada.
W rejonie Gdyni pokłady torfu były
znaczne i głębokie. Kopano go u podnóża Kępy Oksywskiej w
pobliżu Obłuża. Kopano go na Chylońskich Łąkach. Na łąkach w
pobliżu Rumi i wzdłuż potoku Redy po Rewę. Wszędzie tu od wiosny
po jesień stały sterty tego opału, które suszyły promienie
słońca i powiewy zachodniego wiatru.
Torf kopano już wiosną. Chodziło o
to, aby czas jego schnięcia możliwie wydłużyć. Układano go w
zmyślne pryzmy umożliwiające dopływ powietrza, co przyspieszało
jego suszenie. Klocki torfu co pewien czas przekładano, co służyć
miało temu samemu celowi. Sukcesywnie, w miarę schnięcia, torf
tzw. karami czyli taczkami zwożono do przydomowych komórek zwanych
przez miejscowych szałerkami. Ważną sprawą było utrafienie ze
zwózką we właściwy moment, bowiem częste deszcze mogły
zniweczyć cały poniesiony trud.
Po wykopanym torfie na łąkach
pozostawały prostokątne dziury nazywane przez Kaszubów torfkulami,
które rychło wypełniała podskórna i opadowa woda. Miejscowa
dzieciarnia używała torfkuli jako basenów kąpielowych, bowiem
woda w nich była zwykle cieplejsza od wody w zatoce. Kąpiele w tych
torfowiskach były poza tym bezpieczniejsze dla początkujących
pływaków. Szeroki zaledwie na około metr rów umożliwiał w
każdej chwili przytrzymanie się brzegu. Z rowów po torfie jako
„basenów” kąpielowych korzystano przez pierwsze 2 – 3 lata,
bowiem później wodę pokrywała zwykle rzęsa wodna, która
zielonym kożuchem osłaniała lustro torfowego wyrobiska utrudniając
pływanie.
Miejscowa ludność używała także
torfu w ogrodnictwie, mieszając go z ziemią lub kompostem.
Uzyskiwano w ten sposób wymaganą kwasowość gleby, w zależności
od uprawianych kwiatów lub warzyw.
Wiadomo też, że w czasie
rozwijających się usług balneologicznych w kurorcie Zoppot, a więc
z początkiem XX wieku, gdyński torf dostarczano tam całymi
furmankami zarabiając na tych dostawach wcale niemałe pieniądze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz