W pierwszych latach powojennych
pozyskiwano mieszkania z dwóch źródeł z odzysku po zmarłych
lokatorach, bądź z niewielkiego budownictwa miejskiego. Budownictwo
indywidualne, z uwagi na trudności materiałowe praktycznie nie
istniało, a budownictwo spółdzielcze ruszyło dopiero po
październiku 1956 roku, po dojściu do władzy Gomułki i jego
ekipy.
Jaskółką zwiastującą nowy trend w
budownictwie mieszkaniowym było budownictwo zakładowe, na które
pozwolić mogły sobie tylko nieliczne duże zakłady pracy,
dysponując wystarczającą siłą przebicia. Na Śląsku były to
kopalnie i huty, a u nas na Wybrzeżu przedsiębiorstwa żeglugowe –
konkretnie PLO. Szansa pozyskania mieszkania, a nawet własnego domku
była magnesem przyciągającym do firmy poszukiwanych fachowców, co
przy korzystnych warunkach płacowych (częściowo płatnych w
dewizach) było bardzo atrakcyjne.
W tym czasie ukształtowała się
warstwa tzw. pływających – ludzi zatrudnionych na statkach
marynarki handlowej lub rybołówstwie dalekomorskim. Mężczyźni
tak zatrudnieni byli dla miejscowych panien szczytem marzeń,
zapewniali bowiem dostatnie życie i wygodny tryb bytowania, bez
codziennej harówki w sklepie lub innej pracy fizycznej. W tej
sytuacji przy relatywnie wysokich dochodach pływający uzupełnianych
prywatnym importem brakujących towarów w PRL – u, a brakowało
wszystkiego sprzedawano towary w tzw punktach skupu artykułów
zagranicznych. Należało pomyśleć o zagospodarowaniu tych nadwyżek
finansowych.
Wtedy to, a był 1955 rok, prezydium
MRN przydzieliło PLO atrakcyjny teren pod budowę domków
jednorodzinnych dla pracowników tej firmy. Teren był uzbrojony,
położony w malowniczej dolinie rzeki Kaczej u podnóża Kępy
Redłowskiej i zezwalał na zlokalizowanie tam około 150 domków z
prefabrykatów wykonywanych na miejscu, co znacznie obniżyło koszty
budowy.
W ten sposób, przy obecnych ulicach
Armatorów i Szturmanów, powstało PLO – owskie osiedle domków
jednorodzinnych. Po latach decydenci miejscy zaczęli pluć sobie w
brodę, że tak cenny teren przekazano pod niską zabudowę, w
miejscu gdzie stanąć mogły wielokondygnacyjne bloki mieszkalne, z
mieszkaniami dla tysięcy gdynian.
Nazwano to osiedle "Zegarkowo". Import zegarków dobrych marek był w tych czasach jednym z głównych źródeł zamożności jego mieszkańców.
OdpowiedzUsuńMieszkam tam od 1957 roku. I wcale nie jest prawdą, że teren był uzbrojony. Było tam szczere pole " kupione" od pana Rosickiego. Uzbrojenie terenu zaczęło się w latach 1958 - 9 , najpierw ul . Szturmanó góra i ulica Armatorów. Później zaś reszta ulic.
OdpowiedzUsuńBardzo króciutki ten tekst. A warto byłoby go pogłębić. Jako dzieciak z Placu Górnośląskiego przyglądałem się jak rośnie osiedle przy Kaczej. Kiedyś napiszę więcej, jak uporządkuję materiały. Nie mniej cieszę się, że odnalazłem nagle ten blog.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Janusz E. Kamiński / jazgdyni