niedziela, 3 lutego 2013

Las śmierci. Część 1.


W październiku 1946 roku odbyła się w lesie piaśnickim częściowa ekshumacja. Zidentyfikowano wtedy zwłoki kilkunastu gdynian. Ich uroczysty pogrzeb odbył się 26 października 1946 roku. Gdynianie wrócili do swojego miasta. Pochowano ich na cmentarzu w Redłowie. Było ich zaledwie kilkunastu, podczas gdy wiadomo, że zamordowano w Piaśnicy co najmniej kilkudziesięciu mieszkańców naszego miasta. Miejsce pochówku pozostałych jest nadal nieznane.

Na Kępie Oksywskiej i na półwyspie Hel trwały jeszcze walki, gdy do lasu piaśnickiego przybyła niemiecka grupa rekonesansowa. Szukano odpowiedniego miejsca do przeprowadzenia masowych rozstrzeliwań. Konsultantem tej grupy i jej przewodnikiem był niemiecki leśniczy z pobliskiego Warszkowa – Stockel.

Wytypowany teren został urzędowo zaakceptowany przez namiestnika Gdańska i Prus Wschodnich Alberta Forstera. Na wykonawców mordu wyznaczono esesmanów z Gdańska i Wejherowa oraz cywilnego Selbstschutzu (samoobrony). W powojennym procesie gauleitera A. Forstera, który odbył się w Gdańsku w okresie od 5 do 27 kwietnia 1948 roku udało się ustalić 28 nazwisk morderców i ich pomocników. Ich imienny wykaz znajduje się w tomie VI akt z tego procesu – karty nr 1516, 1527, 1569, 1572 i 1575. W tymże tomie można również znaleźć relacje świadków piaśnickiej zbrodni. Oto fragmenty zeznań niektórych świadków.

Strzały było słychać przez parę godzin.

Niemiec Walter Mahlka z Leśniewa zeznaje: „W okresie kopania ziemniaków w 1939 roku przybył do wsi Oberwachmeister Wittke z Wejherowa z leśniczym Stockiem z leśnictwa Warszkowo i wezwał mnie i mojego syna Wernera, Emila Reinera i Paula Litzowa i wszystkich robotników z Leśniewa, abyśmy stawili się do pracy w lesie. Nie objaśniono nas do jakiej pracy idziemy. Było to o zmierzchu, leśniczy odprowadził nas do lasu leśnictwa piaśnickiego i tam sam oznaczył przestrzeń długości 8 metrów, szeroką na 4 metry i polecił wykopać dół głębokości 2,5 metra. Nie objaśniał nas Stockel, do jakiego celu mają służyć te doły, tylko zapowiedział, że mamy zachować w tajemnicy to, iż wykonujemy tę pracę. Dół taki kopaliśmy przez jedną noc przy świetle ogniska. Każdemu z nas wypłacił Stockel rano po 10 – 15 zł od wykopanego dołu. (...) W tym składzie wykopaliśmy około 10 dołów o powyższych rozmiarach. Pierwszy dół, gdy szykowaliśmy, w dwa lub trzy dni później w porze południowej słychać było strzały karabinowe, a następnie karabiny maszynowe. Strzały trwały przez godzinę. Odgłos strzałów dochodził od strony gdzie właśnie kopaliśmy dół. (...) Wieczorem znów przybył po nas Stockel, przyprowadził nas z rydlami do tego dołu i polecił go zasypać. Dół był już częściowo zasypany i pozostawało jeszcze około półtora metra do zasypania. Spod piasku wystawały nieznacznie kończyny ludzkie lub części odzieży cywilnej. Wokół dołu w promieniu do 10 m widziałem krew, zęby, kawałki szczęk z zębami, a nawet kawałki kości czaszek ludzkich. Na pniach drzew przy dole widziałem kawałki mózgu, tak na wysokości do 1,5 m. (...) U nas we wsi ludność niemiecka opowiadała między sobą, że w lesie tym rozstrzeliwuje się Polaków i wojskowych polskich. Z momentem, kiedy nastały mrozy i śniegi, zaprzestaliśmy prac tych w lesie piaśnickim, wtedy ustały odgłosy wystrzałów. Ja niejednokrotnie widziałem jadące w kierunku lasu samochody ciężarowe, pokryte brezentem. Przez otwór z tyłu samochodu widziałem, że była w nich ludność cywilna i to wyłącznie mężczyźni, a eskortowali ich SS – mani w czarnych uniformach. Ja osobiście widziałem około 20 takich samochodów, jadących w kierunku tego lasu szosą wiodącą z Wejherowa oraz szosą od Pucka. Faktu zabijania ofiar nie widziałem. (...)”.

Zamordowano co najmniej 50 tys. osób...

W piaśnickich lasach w ramach tzw. Intelligenzaktion mordowano księży, nauczycieli, uczniów gimnazjów, harcerzy, działaczy polskiego Związku Zachodniego, lekarzy, urzędników, prawników a nawet członków Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Oddzielną grupę ofiar stanowili zakładnicy wzięci z różnych miast pomorskich.

Z materiałów opracowanych po wojnie na procesie Gaulaitera Forstera na zlecenie Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskiej wynika, że w rejonie Pomorza Gdańskiego (bez okolic Torunia i Bydgoszczy ) zamordowano około 1270 zakładników. Liczba ta nie uwzględnia ofiar z Gdańska, Gdyni i Sopotu.

Ogółem w rejonie gdańskim i pomorskim jesienią 1939 – przełom roku 1940 – Niemcy zamordowali około 50 tys. osób. Około 1/5 tej liczby ofiar pochłonęła Piaśnica. Na drugim miejscu – bo zaledwie około 7 tys. ofiar zajmuje las szpęgowski nieopodal Starogardu Gdańskiego...

Jak wynika z dokumentów i z relacji świadków, egzekucje przeprowadzano prawie codziennie, w okresie od października 1939 roku do kwietnia 1940 roku. Intensywnością morderstw wyróżniają się dwie daty – 11 listopada i 8 grudnia 1939 roku. Tak było w Piaśnicy, w Stutthofie i w lasach szpęgowskich. Był to hitlerowski sposób czczenia polskich świąt i zbliżających się pierwszego, wojennego Bożego Narodzenia!

Ciąg dalszy nastąpi...

W przytoczonych cytatach zachowano oryginalny styl, interpunkcję i słownictwo.
Tekst opracowano na podstawie między innymi książki W. K. Sasinowskiego pt. „ Piaśnica 1939 - 1944”, wydanej w Wejherowie w 1956 roku.

1 komentarz: