Wojenne losy naszych rybackich kutrów
były dramatyczne. Dramat, wręcz tragedia dotknęła je przez cały
czas wojny – od pierwszych dni września 1939 roku, poprzez długie
lata okupacji, po marzec – kwiecień 1945 roku, kiedy to Niemcy
zaangażowali je do ewakuacji swoich Fluchtlingów.
O losach kutrów z początkiem II wojny
światowej na naszym Wybrzeżu pisałem już w 1999 roku w
„Pomeranii” nr 9/99 w moim artykule pt. „Kutry pod banderą”.
Tam powołując się na źródła przytoczyłem liczne szczegóły
tej operacji. Tym razem przypomnę tylko niektóre z nich.
Otóż, we wrześniu 1939 roku w
rejonie Zatoki Gdańskiej posiadaliśmy 170 kutrów. W przeddzień
wybuchu wojny – w ostatnich dniach sierpnia, zmobilizowano ich 24.
Dowódcą tej flotylli został kpt. mar. Alfred Jougan. Flotyllę tę
podzielono na cztery grupy – po 6 kutrów w każdej. Kutry te
cumowały w wojennym porcie na Oksywiu. Na niektóre z tych statków
zamustrowano dodatkowo marynarzy. Te niewielkie statki – mowa tu o
kutrach – zmierzano wykorzystać do służby patrolowej na wodach
Zatoki, do łączności oraz do celów zaopatrzeniowych (logistyka).
Swój chrzest bojowy kutry otrzymały
już w czasie pierwszego nalotu na port w Oksywiu (1 września 1939
godz. 13:50), w którym nasze statki i okręty zaatakowało około 30
Junkersów i Henkli.
Strat w kutrach uniknięto tylko dla
tego, że wypłynęły one w pośpiechu na Zatokę i rozproszyły
się... Pod wieczór schroniły się one w portach Helu i Jastarni.
Już 2 września lotnictwo niemieckie zaatakowało m/s Gdynię i m/s
Gdańsk, powodując duże straty osobowe oraz zatopienie obu
jednostek. Pozbawione baz kutry w zasadzie zostały rozformowane.
Później kilka z nich wykorzystano jako zaporę w kanale Depki, a
parę innych wykorzystała załoga RU Hel do przewozu ryżu z
Gdyńskiej łuszczarni oraz do przerzutu amunicji dla walczącej Kępy
Oksywskiej. Załogi pozostałych rozformowanych jednostek użyto na
lądzie do różnych czynności obronnych. Z ogólnej ilości
zmobilizowanych w 1939 roku kutrów podobno dwa zostały zatopione
przez nieprzyjaciela. Jednak bliższej wiedzy na ten temat nie
posiadam.
W czasie okupacji kutry nasze
wykorzystywali dla swoich potrzeb Niemcy. Zmuszano je do prowadzenia
połowów pod ścisłym niemieckim nadzorem wyznaczonych
Fischmeistrów. Więcej szczegółów na ten temat przytacza prof. dr
A. Ropelewski w swojej książce pt. „1000 lat naszego
rybołówstwa”.
Najbardziej dramatyczny rozdział
wojenny naszych rybaków zapisano pod koniec działań wojennych w
1945 roku. Wtedy to zmobilizowano wszystkie prawie kutry (w Gdyni
tego losu uniknęły 3 jednostki) do ewakuacji uciekinierów z Żuław,
Prus Wschodnich i Trójmiasta na zachód. Rejsy te były ekstremalnie
niebezpieczne i w zasadzie kończyły się w Danii lub północnych
Niemczech. Jakie były straty naszych statków w trakcie tej operacji
– nie ustaliłem. Wiadomo tylko, że po wojnie, w wyniku podjętych
starań część kutrów odzyskano i zapewniono im powrót do kraju.
Jakie były losy zmobilizowanych przez hitlerowców naszych rybaków
dziś trudno powiedzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz