Nie zawsze było tu tak spokojnie.
Pisałem już o tym w moim tekście pt. „Droga wiodła przez
Gdynię” (na blogu w kwietniu 2012 roku - część 1, część 2, część 3), gdzie nieco informacji o
działalności tej placówki w czasie minionej wojny. Okazuje się
bowiem, że mieszkający tu Szwedzi, z narażenie życia angażowali
się w przerzuty do swojego kraju uciekinierów i emisariuszy z
Polski, wykorzystując w tym celu statki przypływające do naszego
postu z rudą żelaza i węgla.
Nie była to jedyna pomoc świadczona
Polsce i Polakom przez gdyńskich szwedów. Zaraz po wojnie ruszyła
wielopłaszczyznowa pomoc. Szwedzi zorganizowali pomoc dla wojennych
sierot, udzielili gościnności wygłodzonym więźniom obozów
koncentracyjnych, zaangażowali się w walkę z gruźlicą, która
nękała nasze wygłodzone społeczeństwo.
Osobiście wspominam z okresu tuż po
wojnie, że pierwsze zeszyty i ołówki jakie otrzymaliśmy w szkole
pochodziły ze szwedzkich darów. Z tych darów pochodziły witaminy
w tabletkach i niechętnie przez nas dzieci pity tran, a także przez
nich zorganizowane badania i szczepienia przeciw gruźlicy, którymi
objęto wszystkich uczniów gdyńskich szkół.
O ile dobrze pamiętam pomoc ta dotarła
do miasta zanim ruszyła UNRRA. Gdynia w tych szwedzkich działaniach
nie była odosobniona. Pomoc Szwedów objęła cały nasz kraj, a
także naszych obywateli, których losy wojny rzuciły na obczyznę.
Nie raz zastanawiam się co Szwedami
powodowało? Czy chrześcijański altruizm, czy wyrzuty sumienia, że
w czasie wojny utrzymywali stosunki handlowe z hitlerowskimi
Niemcami? A może był to rodzaj rewanżu z wyrządzone nam krzywdy
sprzed 350 laty, gdy ich wojsko plądrowało nasze ziemie, ich morska
flota blokowała wody Zatoki Gdańskiej (lato 1627 roku i następnie
w latach 1655 – 56), a szwedzkie ciury wyprawiali się na Pomorze
nie tylko po wodę pitną, ale też pustoszyli kaszubskie wsie między
innymi Gdynię.
Ale to już odległa historia, bo jeśli
chodzi o historię najnowszą, to nasi sąsiedzi zza morza zasługują
na naszą wdzięczność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz