czwartek, 7 lutego 2013

Nasze pierwsze wojenne straty.


W czasie II wojny światowej straciliśmy kilka statków i okrętów, a także setki marynarzy. Ludzie i statki ginęły w czasie walk, w konwojach i w portach. Od min, torped, pocisków i bomb. Pierwsze wojenne ofiary ponieśliśmy już we wrześniu 1939 roku, już w pierwszym dniu walki. Wtedy to na Oksywiu, w godzinach popołudniowych, w pierwszym bojowym nalocie samolotów Luftwaffe na nasz port wojenny, zatonęły od niemieckich bomb holownik „Wanda”, baza nurków „Nurek” i torpedowiec „Mazur”. Na samym tylko „Nurku ofiar śmiertelnych było 17.

Również 1 września, na wodach Zatoki Gdańskiej ciężko uszkodzony został minowiec „Mewa” (stosunkowo młody okręt zbudowany w 1935 roku w stoczni gdyńskiej), który doholowany do portu w Helu, tam zatonął.

Dwa dni później – 3 września – w czasie ciężkiego nalotu na port w Helu zniszczeniu uległ niszczyciel „Wicher”, który przewrócił się na burtę, oraz stawiacz min „Gryf” - spłonął i osiadł na dnie portu.

Ustawicznie nękane były też nasze okręty podwodne, które atakowane przez niemieckie samoloty, często z licznymi uszkodzeniami, zdecydowały się na ewakuację.

Już wcześniej, bo 2 września, na zatoce zaatakowane zostały i zatopione, dwa bliźniacze statki żeglugi przybrzeżnej, które zmobilizowane, pełniły funkcję okrętów baz dla flotylli kutrów wcielonych do Marynarki Wojennej (było ich początkowo 70 jednostek). Mowa tu o m/s „Gdynia” i m/s „Gdańsk”. Pierwszy z nich zatonął koło Mechelinek, a drugi bliżej Kuźnicy. O tragedii m/s „Gdynia” pisałem już wcześniej i szerzej, we wrześniu ubiegłego roku.

W dniu 6 września w celu zablokowania głównego wejścia do gdyńskiego portu dokonano samo zatopienia torpedowej stacji pływającej ORP „Oksywie”. Podobnie postąpiono w dniu 12 września, na Zatoce Puckiej w celu zablokowania portu w Pucku. Wtedy to statek hydrograficzny ORP „Pomorzanin” zaholował w ten rejon kilka kutrów (w tym 3 gdyńskie), gdzie zostały one zatopione. „Pomorzanin” natomiast bezpiecznie powrócił do Jastarni. Jednak jego dni były już policzone. Zbombardowany po dwóch dniach – 14 września – zatonął w tym rybackim porcie.

Podsumowując ten fragment II wojny światowej na morzu, Edmund Kosiarz w swojej obszernej monografii pt. „Flota białego orła” (wyd. Morskie Gdańsk 1981 r.) na stronie 631 stwierdza, że bilans pierwszych dni zmagań na morzu był dla nas niekorzystny. Straciliśmy wszystkie okręty nawodne pozostawione do obrony Wybrzeża. Łącznie straciliśmy 11 okrętów, nie licząc jednostek pomocniczych i statków zmobilizowanych. Później, przez pozostały okres wieloletniej wojny straciliśmy jeszcze jeden krążownik, trzy niszczyciele i dwa okręty podwodne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz