W czasie II wojny światowej
straciliśmy kilka statków i okrętów, a także setki marynarzy.
Ludzie i statki ginęły w czasie walk, w konwojach i w portach. Od
min, torped, pocisków i bomb. Pierwsze wojenne ofiary ponieśliśmy
już we wrześniu 1939 roku, już w pierwszym dniu walki. Wtedy to na
Oksywiu, w godzinach popołudniowych, w pierwszym bojowym nalocie
samolotów Luftwaffe na nasz port wojenny, zatonęły od niemieckich
bomb holownik „Wanda”, baza nurków „Nurek” i torpedowiec
„Mazur”. Na samym tylko „Nurku” ofiar śmiertelnych było 17.
Również 1 września, na wodach Zatoki
Gdańskiej ciężko uszkodzony został minowiec „Mewa”
(stosunkowo młody okręt zbudowany w 1935 roku w stoczni gdyńskiej),
który doholowany do portu w Helu, tam zatonął.
Dwa dni później – 3 września – w
czasie ciężkiego nalotu na port w Helu zniszczeniu uległ
niszczyciel „Wicher”, który przewrócił się na burtę, oraz
stawiacz min „Gryf” - spłonął i osiadł na dnie portu.
Ustawicznie nękane były też nasze
okręty podwodne, które atakowane przez niemieckie samoloty, często
z licznymi uszkodzeniami, zdecydowały się na ewakuację.
Już wcześniej, bo 2 września, na
zatoce zaatakowane zostały i zatopione, dwa bliźniacze statki
żeglugi przybrzeżnej, które zmobilizowane, pełniły funkcję
okrętów baz dla flotylli kutrów wcielonych do Marynarki Wojennej
(było ich początkowo 70 jednostek). Mowa tu o m/s „Gdynia” i
m/s „Gdańsk”. Pierwszy z nich zatonął koło Mechelinek, a
drugi bliżej Kuźnicy. O tragedii m/s „Gdynia” pisałem już
wcześniej i szerzej, we wrześniu ubiegłego roku.
W dniu 6 września w celu zablokowania
głównego wejścia do gdyńskiego portu dokonano samo zatopienia
torpedowej stacji pływającej ORP „Oksywie”. Podobnie postąpiono
w dniu 12 września, na Zatoce Puckiej w celu zablokowania portu w
Pucku. Wtedy to statek hydrograficzny ORP „Pomorzanin” zaholował
w ten rejon kilka kutrów (w tym 3 gdyńskie), gdzie zostały one
zatopione. „Pomorzanin” natomiast bezpiecznie powrócił do
Jastarni. Jednak jego dni były już policzone. Zbombardowany po
dwóch dniach – 14 września – zatonął w tym rybackim porcie.
Podsumowując ten fragment II wojny
światowej na morzu, Edmund Kosiarz w swojej obszernej monografii pt.
„Flota białego orła” (wyd. Morskie Gdańsk 1981 r.) na stronie
631 stwierdza, że bilans pierwszych dni zmagań na morzu był dla
nas niekorzystny. Straciliśmy wszystkie okręty nawodne pozostawione
do obrony Wybrzeża. Łącznie straciliśmy 11 okrętów, nie licząc
jednostek pomocniczych i statków zmobilizowanych. Później, przez
pozostały okres wieloletniej wojny straciliśmy jeszcze jeden
krążownik, trzy niszczyciele i dwa okręty podwodne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz