Jak się rzekło, errata jako
sprostowanie pomyłek drukarskich nie korygowała pomyłek natury
merytorycznej. Te koryguje się przypisami lub tekstami polemicznymi.
Często też zaistniałe błędy w tekście korygowane są w kolejnym
wydaniu danego tekstu. Wtedy zwykle na pierwszej stronie książki
wydawca zamieszcza informację typu „Wydanie drugie, poprawione i
uzupełnione”. Wymaga tego kultura wydawnicza świadcząca o
szacunku autora i wydawcy do czytelnika.
Tyle tytułem wstępu, a przystępując
do rzeczy, czyli do skomentowania i sprostowania paru potknięć
jakie znalazły się w książce Kazimierza Małkowskiego pt.
„Anegdoty i ciekawostki gdyńskie – miasto – ludzie –
wydarzenia”, pragnę podkreślić, że czynię to wyłącznie z
szacunku dla moich licznych czytelników bloga, który od ponad roku
prowadzę. Czytelników, którzy zasługują na prawdę o naszym
mieście bez względu na to jaka by ona nie była. Żałuję tylko,
że uwag i poprawek, zresztą nielicznych nie mogę osobiście
przekazać autorowi książki, którego ceniłem jako człowieka i
znawcę dziejów Gdyni, który podobnie jak ja kochał nasze miasto.
W tym kontekście zachęcam moich czytelników do sięgnięcia do
prac K. Małkowskiego, do jego przewodników, bedekerów i tekstów w
„Rocznikach Gdyńskich”, które są kopalnią wiedzy o Gdyni.
Kaziu bo tak Go nazywaliśmy, był chłopcem z Grabówka. Był
pracowity i bardzo aktywny. Pisał, wygłaszał prelekcje i
oprowadzał wycieczki po trójmieście. A ponieważ tylko ten nie
popełnia błędów, który nic nie robi, w omawianej książce
znalazło się ich kilka. I tak na str. 43 znajduje się informacja,
że w pierwszych latach po wojnie były w Gdyni cztery szkoły
średnie, mianowicie dwa „ogólniaki” żeńskie i dwa męskie.
Żeńskie to „ogólniak” przy Alei Czołgistów (dziś tam jeden
z Wydziałów UG) oraz „ogólniak” sióstr Urszulanek przy ul.
Pomorskiej. Męskie szkoły ogólnokształcące to szkoła na ul.
Leśnej i „ogólniak” ojców Jezuitów. Tymczasem już dwa lata
po wojnie powstały „ogólniaki” w Orłowie, na Oksywiu i w
Cisowej. W tej ostatniej szkole maturzyści wyszli już w 1951 roku,
a nauka trwała 4 lata.
Na str 36 znalazł się drobny, chociaż
istotny błąd dotyczący imienia jednego z ostatnich PRL – owskich
prezydentów naszego miasta Krzeczkowskiego. Pan Krzeczkowski ma na
imię Jan nie Janusz.
Na str 87, gdzie autor opisuje przygody
miejscowych Kaszubów z radiotelefonem znajduje się informacja, że
urządzenie te wprowadzono na naszych kutrach w latach 60 – tych
ubiegłego wieku. Tymczasem już w drugiej połowie lat 40 – tych
ubiegłego wieku będąc na kutrze „Hilary” (otrzymanego w ramach
UNRRA) widziałem tam radiotelefon przedmiot zachwytu załogi.
Na str 89 błędnie podano nazwę
knajpy Wikaryjczyka mieszczącej się przy ul. Świętego Piotra.
Mówiło się „idziemy do Wikarego”, a nie jak podano „Wikaryja”.
Na str 108, gdzie jest anegdota o
nazwach, podaje się, że „Warzywa – Owoce było
przedsiębiorstwem spółdzielczym. Otóż, pełna nazwa tej firmy
brzmiała Przedsiębiorstwo Państwowe „Warzywa – Owoce”, i to
tam inżynier Stanisław Listopad był długoletnim dyrektorem.
Natomiast zupełnie nie rozumiem
pomyłki autora w sprawie pomnika „Nataszy” na str 138 autor mówi
o „Nataszy” jako kobiecie w wojskowym mundurze, która znalazła
nowe miejsce na cmentarzy w Redłowie. Z opinią taką spotkałem się
po raz pierwszy. Nikt, nigdy tak „Nataszy” nie postrzegał. Była
ona i nadal jest kobietą cywilem ze sztandarem byłego ZSRR w ręce.
Zdarza się że wiadomości w publikacjach są celowo przekłamane, tak jak to było przed rokiem 1989. Celowo publikowano zakłamane informacje, bądź też z powodu obaw przed cenzurą. Ten drugi przypadek przytrafił się nawet Obertyńskiemu w "Gawędach o starej Gdyni". Sprostowanie znalazłem w internecie.
OdpowiedzUsuń