Wojna obronna 1939 roku należy do
lepiej zbadanych i opisanych okresów w naszych dziejach najnowszych.
Pomimo tego zdarzają się epizody mało znane, pełne białych plam,
nieścisłości bądź wykluczających się opisów i relacji. W
takich przypadkach osiągnięcie obiektywizmu w prezentacji zdarzeń
jest sprawą trudną, a rzetelność opisu zasługuje na najwyższe
uznanie.
Sztuka taka udała się Pawłowi Szafce
nauczycielowi z Wejherowa, który po latach zebrał relacje 33
uczestników i świadków wydarzeń i zaprezentował je w książce
W. Tyma i A. Rzepniewskiego pt. „Gdynia 1939”. W oparciu o ten
materiał, a także „Bedeker Wejherowski” Reginy Osowickiej, oraz
inne opracowania dotyczące walk 1 Morskiego Pułku Strzelców (post na temat MPS jest tutaj) w
obronie Wybrzeża, wyłania się następujący obraz wydarzeń. Obraz
tym bardziej wiarygodny, że pochodzi od inicjatora i organizatora
Kompani Harcerskiej podporucznika rezerwy Pawła Szafki,
wejherowskiego nauczyciela przysposobienia wojskowego i wychowania
fizycznego.
Paweł Szafka był pomysłodawcą
zorganizowania harcerskiego oddziału. Pomysłem swoim zainteresował
podpułkownika Kazimierza Pruszkowskiego dowódcę 1 Morskiego Pułku
Strzelców stacjonującego w Wejherowie, a także starostę powiatu
Antoniego Potockiego i burmistrza Wejherowa Teodora Bolduana.
Ostateczna decyzja powołania
harcerskiej kompani zapadła w dniu 26 sierpnia, po ogłoszeniu
mobilizacji, na naradzie w Starostwie Powiatowym. Tam też podjęto
kilka dalszych ustaleń organizacyjnych. Ustalono mianowicie, że
obsadę kadrową kompani zapewni 1 MPS, rejestrację ochotników
przeprowadzi Powiatowa Komenda Przysposobienia Wojskowego, określono
nazwę kompani, ustalono że nabór ochotników będzie miał
charakter otwarty, to znaczy, że przyjmowane będą osoby nie
zrzeszone w ZHP. Ustalono też, że nabór obejmie młodzież obu
płci, warunkiem było ukończone 16 lat. Gotowość oddziału ustalono na
dzień 2 września 1939 roku, na godzinę 12.00 i niezwłocznie
przystąpiono do zbiórki broni i oporządzenia.
Do 29 sierpnia zebrano 73 sztuki broni
różnych typów i od tego dnia przystąpiono do intensywnego
szkolenia ochotników na poziomie pojedynczego strzelca. Dowództwo
kompani objął por. Ludwik Dujanowicz, a szefem kompani został
sierż. Stanisław Rogoś. Kompania liczyła ostatecznie 120
ochotników i składała się z trzech plutonów. Plutonem I
składającym się z dwóch drużyn dowodził sierż. Franciszek
Szenderłata, a plutonem II także składającym się z dwóch drużyn
dowodził sierż. Jan Jakubowski. Te dwa plutony stanowiły siłę
bojową kompani, natomiast pluton III dowodzony był przez
instruktorkę PCK Jadwigę Czernik i był to pluton sanitarny, w
którym poza czterema chłopakami były same dziewczyny. Składał
się on z czterech patroli sanitarnych, a także z trzech furmanek
przewidzianych do transportu rannych.
Dowództwo kompani zajęło miejsce
postoju w domu przy głównej ulicy Wejherowa przy obecnej ul.
Sobieskiego 257. Zwerbowana młodzież natomiast to mieszkańcy
Wejherowa i okolicznych wiosek. Połowę kompani około 55 osób
stanowili harcerze, pozostali to uczniowie szkół średnich i klubów
sportowych oraz członkowie Przysposobienia Wojskowego.
W sporządzonym po latach wykazie,
naliczyć można 15 dziewczyn, z tym zastrzeżeniem, że wykaz
obejmuje tylko 111 osób, a niektóre nazwiska podawane są bez
imienia, a więc mogą dotyczyć dziewczyn lub chłopaków. Poza tym,
wykaz jest niepełny, a w czterech przypadkach ujęto osoby „NN”.
Jak zakładano, z dniem 2 września,
kompania była gotowa do działań bojowych. W dniu tym wydano
pierwszy i jedyny rozkaz dzienny. Określał on skład organizacyjny
i osobowy tej jednostki. Wnet też skierowano poszczególne drużyny
w rejon akcji. 1 drużynę I plutonu wysłano w rejon wsi Orle
niedaleko jeziora Żarnowieckiego i ówczesnej granicy Polsko –
Niemieckiej. 2 drużynę I plutonu wysłano do Bolszewa. W
miejscowościach tych drużyny pełniły służbę wartowniczą
odciążając żołnierzy WP.
Pluton II zakwaterowano w folwarku
Naniec, a jego drużyny poza służbą wartowniczą patrolowały
południowo – zachodnie przedpole Wejherowa. W dniu 6 września
część II plutonu przerzucono z Nanic do Wielkiej Piaśnicy, a stąd
po dozbrojeniu w granaty ręczne i dodatkową amunicję w rejon
Rybna. Tu doszło do nocnego starcia z Niemcami, w którym rany
odniósł jeden ochotnik. Zdobyto nieco broni i sprzętu, wzięto do
niewoli dwóch Niemców. Był to pierwszy boj wejherowskich harcerzy
w tej batalii.
Następnego dnia 7 września swój
chrzest bojowy przeszły sanitariuszki z patrolu dowodzonego przez
Wandę Piotrowicz. Patrol znajdował się wtedy we wsi Biała.
Natarcie niemieckiej piechoty wspierała artyleria. Atakując nocą z
7 na 8 września, pod bezpośredni ogień dostały się
sanitariuszki, które udzielały pomocy licznym rannym. Nad ranem 8
września ostrzał artylerii nasilił się. Korzystając z furmanek i
przypadkowych samochodów przeprowadzono pod ostrzałem ewakuację
punktu sanitarnego i znajdujących się tam rannych ze Śmiechowa.
Tymczasem 7 września Ochotnicza
Kompania Harcerska skierowana została do Redy, gdzie zakwaterowano
ją w rejonie dworca kolejowego. Noc z 7/8 września przeznaczono na
wypoczynek, ale już rankiem 9 września po dozbrojeniu ochotników w
ręczne granaty skierowano ich na linię frontu, w rejon Białej
Rzeki i na wschód od Redy. Tam okopano się, już około godziny
10.00 Niemcy rozpoczęli walki o Ciechocino. Około 14.30 wyszły z
lasu pierwsze niemieckie patrole kierując się wprost na pozycję
ochotników. Niemiecki atak został odparty, przynosząc
nieprzyjacielowi spore straty. Niemcy w tej sytuacji wycofali się, a
do akcji wkroczyła ponownie artyleria i moździerze. Nawała
artyleryjska trwała kilkadziesiąt minut. Było mnóstwo zabitych i
rannych, których pośpiesznie ewakuowano do Redy i Rumi. Około
16.00 Niemcy ponowili atak piechoty. Ochotnicy bronili się dzielnie
wykorzystując w walce na bliską odległość granaty.
Dysponując znaczną przewagą Niemcy
kontynuowali atak. Gdy niedobitki ochotników zamierzały zmienić
pozycję obronną, przygniótł ich silny ogień z broni maszynowej.
To był w tym rejonie koniec walki. Resztki pododdziału wzięto do
niewoli.
Jak później ustalono na pozycję
ochotników nacierał III batalion 322 pułku piechoty niemieckiej,
dowodzony przez mjr Diesta. Ten mszcząc się za poniesione straty
wydał rozkaz rozstrzelania młodocianych jeńców. Chłopcy
zrozumieli jedno słowo „erschessen”. Nie czekając na wykonanie
rozbiegli się na różne strony. Z 13 zbiegów Niemcy zastrzelili
dwóch, pozostałym udało się uciec.
Resztki harcerskiej kompani zebrały
się w Kazimierzu by kontynuować walkę na Kępie Oksywskiej. Część
kompani już wcześniej dołączyła do wycofujących się oddziałów
1 MPS.
Dziewczęta, które wycofały się do
Białej Rzeki znalazły się na skraju lotniska w Rumi. Tam
zaimprowizowały polowy punkt medyczny, czynny do 10 września. Nieco
wcześniej ciężko rannych z tego punktu ewakuowano do Gdyni na
Grabówek, do szpitala uruchomionego w Szkole Morskiej. Ewakuację tę
wykonano korzystając z zaimprowizowanego pociągu „Smok
Kaszubski”. Rannych, których nie zdołano ewakuować,
rozmieszczono w kościele i szkole. Wszyscy oni dostali się do
niewoli. Dziewczęta sanitariuszki Niemcy zwolnili do domów.
Natomiast na zbiegłych chłopców i
innych uczestników walk w ramach Kompani Harcerskiej zorganizowano
pościg i poszukiwania. Większość z nich wyłapano i potraktowano
jako bandytów. Zostali rozstrzelani w dniu 12 września na lotnisku
w Rumi. Pozostałych zamordowano w czasie pościgu bądź w
wejherowskim więzieniu.
Według ustaleń Pawła Szafki
dokonanych już po wojnie, straty osobowe Wejherowskiej Ochotniczej
Kompani Harcerskiej przedstawiają się następująco:
- 20 ochotników zginęło w trakcie walki
- 22 zamordowali Niemcy po wzięciu do niewoli
- 6 zmarło na skutek odniesionych ran i kontuzji już po walkach
- 15 zginęło w walce lub niewyjaśnionych okolicznościach
Tak więc ponad 50 % Kompani zginęła.
Pamięć ich czci ustawiony w
Wejherowie w dniu 1 września 1989 roku skromny kamień, na którym
jest napis:
„Ochotniczej Kompani Harcerskiej w
rocznicę bohaterskiej walki w obronie Wybrzeża i Ziemi Kaszubskiej
- Czuwaj!”
Witam!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się panie redaktorze że nazwisko organizatora Kompani Harcerskiej brzmi ... Szefka a nie Szafka !!!
Tak mi mówił mój ś.p. Ojciec - Alojzy Gniech - członek ochotnik Kompani Harcerzy. Sprawdziłem w książce i też jest Szefka !!!
Syn por. Dujanowicza również żołnierz kompanii harcerskiej Pan mjr Antoni Dujanowicz był żołnierzem 1Armii przedlszedl szlak do Berlina, a po wojnie dosłużył stopnia mjr i funkcji dowódcy batalionu Wojsk Ochrony Pogranicza, moja sąsiadka jest Córka Pana Antoniego ,a wnuczką Ludwika. Jeśli ktoś interesuje się ta historia jestem w stanie spróbować kontaktować zainteresowanych mój numer 535392258
OdpowiedzUsuń