wtorek, 23 kwietnia 2013

Wejherowska Kompania Harcerzy – mało znany epizod z obrony Wybrzeża we wrześniu 1939 roku

Wojna obronna 1939 roku należy do lepiej zbadanych i opisanych okresów w naszych dziejach najnowszych. Pomimo tego zdarzają się epizody mało znane, pełne białych plam, nieścisłości bądź wykluczających się opisów i relacji. W takich przypadkach osiągnięcie obiektywizmu w prezentacji zdarzeń jest sprawą trudną, a rzetelność opisu zasługuje na najwyższe uznanie.

Sztuka taka udała się Pawłowi Szafce nauczycielowi z Wejherowa, który po latach zebrał relacje 33 uczestników i świadków wydarzeń i zaprezentował je w książce W. Tyma i A. Rzepniewskiego pt. „Gdynia 1939”. W oparciu o ten materiał, a także „Bedeker Wejherowski” Reginy Osowickiej, oraz inne opracowania dotyczące walk 1 Morskiego Pułku Strzelców (post na temat MPS jest tutaj) w obronie Wybrzeża, wyłania się następujący obraz wydarzeń. Obraz tym bardziej wiarygodny, że pochodzi od inicjatora i organizatora Kompani Harcerskiej podporucznika rezerwy Pawła Szafki, wejherowskiego nauczyciela przysposobienia wojskowego i wychowania fizycznego.

Paweł Szafka był pomysłodawcą zorganizowania harcerskiego oddziału. Pomysłem swoim zainteresował podpułkownika Kazimierza Pruszkowskiego dowódcę 1 Morskiego Pułku Strzelców stacjonującego w Wejherowie, a także starostę powiatu Antoniego Potockiego i burmistrza Wejherowa Teodora Bolduana.

Ostateczna decyzja powołania harcerskiej kompani zapadła w dniu 26 sierpnia, po ogłoszeniu mobilizacji, na naradzie w Starostwie Powiatowym. Tam też podjęto kilka dalszych ustaleń organizacyjnych. Ustalono mianowicie, że obsadę kadrową kompani zapewni 1 MPS, rejestrację ochotników przeprowadzi Powiatowa Komenda Przysposobienia Wojskowego, określono nazwę kompani, ustalono że nabór ochotników będzie miał charakter otwarty, to znaczy, że przyjmowane będą osoby nie zrzeszone w ZHP. Ustalono też, że nabór obejmie młodzież obu płci, warunkiem było ukończone 16 lat. Gotowość oddziału ustalono na dzień 2 września 1939 roku, na godzinę 12.00 i niezwłocznie przystąpiono do zbiórki broni i oporządzenia.

Do 29 sierpnia zebrano 73 sztuki broni różnych typów i od tego dnia przystąpiono do intensywnego szkolenia ochotników na poziomie pojedynczego strzelca. Dowództwo kompani objął por. Ludwik Dujanowicz, a szefem kompani został sierż. Stanisław Rogoś. Kompania liczyła ostatecznie 120 ochotników i składała się z trzech plutonów. Plutonem I składającym się z dwóch drużyn dowodził sierż. Franciszek Szenderłata, a plutonem II także składającym się z dwóch drużyn dowodził sierż. Jan Jakubowski. Te dwa plutony stanowiły siłę bojową kompani, natomiast pluton III dowodzony był przez instruktorkę PCK Jadwigę Czernik i był to pluton sanitarny, w którym poza czterema chłopakami były same dziewczyny. Składał się on z czterech patroli sanitarnych, a także z trzech furmanek przewidzianych do transportu rannych.

Dowództwo kompani zajęło miejsce postoju w domu przy głównej ulicy Wejherowa przy obecnej ul. Sobieskiego 257. Zwerbowana młodzież natomiast to mieszkańcy Wejherowa i okolicznych wiosek. Połowę kompani około 55 osób stanowili harcerze, pozostali to uczniowie szkół średnich i klubów sportowych oraz członkowie Przysposobienia Wojskowego.

W sporządzonym po latach wykazie, naliczyć można 15 dziewczyn, z tym zastrzeżeniem, że wykaz obejmuje tylko 111 osób, a niektóre nazwiska podawane są bez imienia, a więc mogą dotyczyć dziewczyn lub chłopaków. Poza tym, wykaz jest niepełny, a w czterech przypadkach ujęto osoby „NN”.

Jak zakładano, z dniem 2 września, kompania była gotowa do działań bojowych. W dniu tym wydano pierwszy i jedyny rozkaz dzienny. Określał on skład organizacyjny i osobowy tej jednostki. Wnet też skierowano poszczególne drużyny w rejon akcji. 1 drużynę I plutonu wysłano w rejon wsi Orle niedaleko jeziora Żarnowieckiego i ówczesnej granicy Polsko – Niemieckiej. 2 drużynę I plutonu wysłano do Bolszewa. W miejscowościach tych drużyny pełniły służbę wartowniczą odciążając żołnierzy WP.

Pluton II zakwaterowano w folwarku Naniec, a jego drużyny poza służbą wartowniczą patrolowały południowo – zachodnie przedpole Wejherowa. W dniu 6 września część II plutonu przerzucono z Nanic do Wielkiej Piaśnicy, a stąd po dozbrojeniu w granaty ręczne i dodatkową amunicję w rejon Rybna. Tu doszło do nocnego starcia z Niemcami, w którym rany odniósł jeden ochotnik. Zdobyto nieco broni i sprzętu, wzięto do niewoli dwóch Niemców. Był to pierwszy boj wejherowskich harcerzy w tej batalii.

Następnego dnia 7 września swój chrzest bojowy przeszły sanitariuszki z patrolu dowodzonego przez Wandę Piotrowicz. Patrol znajdował się wtedy we wsi Biała. Natarcie niemieckiej piechoty wspierała artyleria. Atakując nocą z 7 na 8 września, pod bezpośredni ogień dostały się sanitariuszki, które udzielały pomocy licznym rannym. Nad ranem 8 września ostrzał artylerii nasilił się. Korzystając z furmanek i przypadkowych samochodów przeprowadzono pod ostrzałem ewakuację punktu sanitarnego i znajdujących się tam rannych ze Śmiechowa.

Tymczasem 7 września Ochotnicza Kompania Harcerska skierowana została do Redy, gdzie zakwaterowano ją w rejonie dworca kolejowego. Noc z 7/8 września przeznaczono na wypoczynek, ale już rankiem 9 września po dozbrojeniu ochotników w ręczne granaty skierowano ich na linię frontu, w rejon Białej Rzeki i na wschód od Redy. Tam okopano się, już około godziny 10.00 Niemcy rozpoczęli walki o Ciechocino. Około 14.30 wyszły z lasu pierwsze niemieckie patrole kierując się wprost na pozycję ochotników. Niemiecki atak został odparty, przynosząc nieprzyjacielowi spore straty. Niemcy w tej sytuacji wycofali się, a do akcji wkroczyła ponownie artyleria i moździerze. Nawała artyleryjska trwała kilkadziesiąt minut. Było mnóstwo zabitych i rannych, których pośpiesznie ewakuowano do Redy i Rumi. Około 16.00 Niemcy ponowili atak piechoty. Ochotnicy bronili się dzielnie wykorzystując w walce na bliską odległość granaty.

Dysponując znaczną przewagą Niemcy kontynuowali atak. Gdy niedobitki ochotników zamierzały zmienić pozycję obronną, przygniótł ich silny ogień z broni maszynowej. To był w tym rejonie koniec walki. Resztki pododdziału wzięto do niewoli.

Jak później ustalono na pozycję ochotników nacierał III batalion 322 pułku piechoty niemieckiej, dowodzony przez mjr Diesta. Ten mszcząc się za poniesione straty wydał rozkaz rozstrzelania młodocianych jeńców. Chłopcy zrozumieli jedno słowo „erschessen”. Nie czekając na wykonanie rozbiegli się na różne strony. Z 13 zbiegów Niemcy zastrzelili dwóch, pozostałym udało się uciec.

Resztki harcerskiej kompani zebrały się w Kazimierzu by kontynuować walkę na Kępie Oksywskiej. Część kompani już wcześniej dołączyła do wycofujących się oddziałów 1 MPS.

Dziewczęta, które wycofały się do Białej Rzeki znalazły się na skraju lotniska w Rumi. Tam zaimprowizowały polowy punkt medyczny, czynny do 10 września. Nieco wcześniej ciężko rannych z tego punktu ewakuowano do Gdyni na Grabówek, do szpitala uruchomionego w Szkole Morskiej. Ewakuację tę wykonano korzystając z zaimprowizowanego pociągu „Smok Kaszubski”. Rannych, których nie zdołano ewakuować, rozmieszczono w kościele i szkole. Wszyscy oni dostali się do niewoli. Dziewczęta sanitariuszki Niemcy zwolnili do domów.

Natomiast na zbiegłych chłopców i innych uczestników walk w ramach Kompani Harcerskiej zorganizowano pościg i poszukiwania. Większość z nich wyłapano i potraktowano jako bandytów. Zostali rozstrzelani w dniu 12 września na lotnisku w Rumi. Pozostałych zamordowano w czasie pościgu bądź w wejherowskim więzieniu.

Według ustaleń Pawła Szafki dokonanych już po wojnie, straty osobowe Wejherowskiej Ochotniczej Kompani Harcerskiej przedstawiają się następująco:
  • 20 ochotników zginęło w trakcie walki
  • 22 zamordowali Niemcy po wzięciu do niewoli
  • 6 zmarło na skutek odniesionych ran i kontuzji już po walkach
  • 15 zginęło w walce lub niewyjaśnionych okolicznościach
Tak więc ponad 50 % Kompani zginęła.

Pamięć ich czci ustawiony w Wejherowie w dniu 1 września 1989 roku skromny kamień, na którym jest napis:

„Ochotniczej Kompani Harcerskiej w rocznicę bohaterskiej walki w obronie Wybrzeża i Ziemi Kaszubskiej - Czuwaj!”

2 komentarze:

  1. Witam!
    Wydaje mi się panie redaktorze że nazwisko organizatora Kompani Harcerskiej brzmi ... Szefka a nie Szafka !!!
    Tak mi mówił mój ś.p. Ojciec - Alojzy Gniech - członek ochotnik Kompani Harcerzy. Sprawdziłem w książce i też jest Szefka !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Syn por. Dujanowicza również żołnierz kompanii harcerskiej Pan mjr Antoni Dujanowicz był żołnierzem 1Armii przedlszedl szlak do Berlina, a po wojnie dosłużył stopnia mjr i funkcji dowódcy batalionu Wojsk Ochrony Pogranicza, moja sąsiadka jest Córka Pana Antoniego ,a wnuczką Ludwika. Jeśli ktoś interesuje się ta historia jestem w stanie spróbować kontaktować zainteresowanych mój numer 535392258

    OdpowiedzUsuń