Wojna i okupacja poważnie zakłóciła
coroczną serię świąt. Nie było dożynek, Święta Morza, nie
było procesji na Boże Ciało, a Boże Narodzenie i Wielkanoc
obchodzona została kameralnie, w murach kościołów i mieszkaniach.
Celebra i śpiewy były w języku niemieckim, nawet te we własnych
domach w obawie przed donosem „życzliwych” sąsiadów.
Pomimo tego, że okupacyjne święta
były jakieś przygaszone i mało radosne czekało się na nie.
Bożonarodzeniowe prezenty były ubogie – mówiło się
„praktyczne” - ograniczały się do pary skarpet zrobionych na
drutach, a na Wielkanoc nie było mowy o czekoladowych jajkach i
zajączkach. Musiały wystarczyć pisanki gotowane w łupinach po
cebuli.
Jedną Wielkanoc, tę z 1945 roku, będę
pamiętał do końca życia, a to dla tego, że ją przeoczyliśmy. W
tamtym roku pierwszy dzień Wielkanocy wypadł 1 kwietnia. Rosjanie
na nasze osiedle wkroczyli tydzień wcześniej, w poniedziałek.
Ostatni okupacyjny, kartkowy chleb kupiła siostra w piekarni
Tessmera w piątek, a więc na trzy dni przed ucieczką Niemców na
Kępę Oksywską. Przygotowane przez mamę sucharki były już
zjedzone. Od kilku tygodni żywiliśmy się koniną z dobijanych przez
Niemców rannych koni i ziemniakami, których na szczęście mieliśmy
pod dostatkiem. Mieliśmy też tran wytopiony z wątroby dorsza z
ubiegłego roku przynoszonych przez szwagra z Koloni Rybackiej od
krewnych i kolegów. Na tym tranie, który był w naszej kuchni
jedynym tłuszczem mama i siostra smażyły placki ziemniaczane,
śmierdziały one niemiłosiernie, ale dawały się zjeść.
Tak więc wegetowaliśmy. Na Oksywiu
trwały jeszcze walki. Dochodziły odgłosy detonacji, serie z broni
maszynowej, a nawet odgłosy pojedynczych strzałów. Od czasu do
czasu na nasze osiedle spadło też kilka pocisków artyleryjskich –
w zasadzie dla nas to był koniec tej wojny.
I wtedy zapytałem mamę, kiedy będzie
Wielkanoc? Uzyskana odpowiedź była dla mnie dużym zaskoczeniem,
okazało się, że Wielkanoc minęła...
Bez rezurekcji, bez świątecznego
śniadania, bez zajączka i jajek, bez śmigusa – dyngusa i innych
atrakcji świąt.
To była nasza pierwsza powojenna
Wielkanoc, która minęła niepostrzeżenie, została zwyczajnie
przeoczona.
-----------------------------------
Na nadchodzące święta Wielkiej Nocy
życzę wszystkim czytelnikom wszystkiego co najlepsze i przede
wszystkim zdrowia.
Ja również życzę Panu mnóstwo zdrowia i energii, a nam, stałym czytelnikom, jeszcze wielu tak interesujących wpisów. Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia i wszystkiego najlepszego również dla Pana.Czekamy na kolejne ciekawe posty.Wesołych Świąt.
OdpowiedzUsuńTo ja również życzę Panu z okazji Świąt Wielkanocnych ciepłej rodzinnej atmosfery, dużo zdrowia oraz jeszcze wielu interesujących wpisów na tym blogu.
OdpowiedzUsuń