Szukając właściwego zdjęcia w takim
kartonie, przerzucano kilka innych, i wtedy opowieść zbaczała na
„inny tor”, a wzbudzająca dygresję fotografia stawała się
pretekstem do kolejnej anegdoty, oddzielnego tematu wspomnień.
Zwykle opowieści te snuto do późnych
godzin wieczornych. Odbywało się to w przyćmionym świetle lampy
naftowej lub karbidowej, bo przecież nie wszystkie domy miały prąd.
I wtedy zdjęcie o którym mówiono wędrowało z rąk do rąk, a
snujący opowieść ściszał głos aby widać nie spłoszyć
rysujących się obrazów z przeszłości. Czuło się wtedy prawie
bliską obecność tych, których już nie ma...
Zapewne właśnie to sprawiało, że w
mojej rodzinie – z pokolenia na pokolenie – przywiązywano dużą
wagę do fotografii. Widocznie tak próbowano niejako podświadomie
zatrzymać szybko upływający czas, powstrzymać przemijanie i
ulotność naszego bytowania...
W moich liczących kilkaset fotografii
zbiorach poczesne miejsce zajmuje zdjęcie najstarsze ponad
stuletnie. Nie wklejono go do albumu, bo sztywne kartonowe passe –
partout to uniemożliwia. Ale to dzięki tej kartonowej podkładce,
fotografia w dość dobrej kondycji przetrwała do dziś. Wykonano ją
w kolorze sepii, zapewne przy pomocy szklanej kliszy. Na kartonie
passe – partout znaleźć można dwie interesujące informacje –
nazwisko fotografa: Georg Rill, oraz miejsce wykonania – Pelplin.
Na odwrocie zdjęcia, ktoś przed laty, niewprawną ręką odnotował
„Razem”. Adnotacja ta oznaczać widocznie miała, że zdjęcie
przedstawia całą rodzinę Mekowskich – moich dziadków „po
kądzieli”.
Centralną postacią na zdjęciu jest
brodaty mężczyzna – to mój dziadek Franciszek. Poniżej siedzi
schludna kobieta w średnim wieku – to babcia Łucja. U góry
zdjęcia, obok dziadka około 10 letnia dziewczynka – to moja mama
Gertruda (urodzona w Szpęgawie w 1896 roku). Fakt ten pozwolił mi
wydatować zdjęcie na rok 1906. Potwierdza to nieobecność na
zdjęciu mojego najmłodszego wujka Kazimierza, którego w owym
czasie nie było jeszcze na świecie, a także wiek około 8 letniego
stojącego chłopca – mojego wujka Klemensa. Chłopiec ten pod
koniec I wojny światowej już jako pruski żołnierz poległ „za
Cesarza” na froncie francusko – pruskim.
Jak ustaliłem w oparciu o rodzinne
dokumenty, w momencie wykonania zdjęcia moi dziadkowie urodzeni w
latach 1866 – 67 liczyli około 40 lat. Zastanawia mnie tylko
jedno, dlaczego zdjęcie to wykonano w Pelplinie? W tym czasie
dziadek mój pracował jako leśniczy w dworskich lasach koło
Szpęgawska, miał więc bliżej do Starogardu. Dlaczego udano się
do Pelplina, aby tam zrobić wspólną fotografię? Dojechać tam
trzeba było furmanką, tym bardziej, że dzieci, poza moją mamą,
ciotką Martą i wujkiem Klemensem były małe.
Czyżby zdjęcie to wykonano w
Pelplinie przy okazji pobytu na odpuście w pelplińskiej katedrze
lub innej rodzinnej uroczystości w tym miasteczku.
Tego już dziś, po stu latach
jednoznacznie nie uda mi się ustalić. Ale jak by nie było, to
dzięki tej fotografii wiem jak wyglądali moi dziadkowie, bo w życiu
się z nimi „rozminąłem” - zmarli bowiem po I wojnie światowej,
na około 10 lat przed moim urodzeniem.
Byli koło 40-ki a jeszcze urodziło im się zdrowe dziecko. Pogratulować. I czy to były "te" lasy Szpęgawskie?
OdpowiedzUsuń