Od wczesnych lat młodości jestem zafascynowany postacią płk.
Dąbka. Od zawsze podziwiam jego ofiarność, poświęcenie i rzeczywisty, a nie
tylko werbalny patriotyzm. Płk Dąbek jest dla mnie wzorem żołnierza, obrońcy
Ojczyzny. Dowodził obroną naszego ówczesnego wybrzeża przez 19 dni, a wcześniej
przez około 5 tygodni przygotowywał jego obronę. Walczył do ostatniego tchu i
zginął jak bohater...
Postać płk. Stanisława Dąbka, to postać bohaterska, a zarazem
postać tragiczna. Dla tego opinia, na którą się natknąłem ostatnio mocno mnie
zbulwersowała, tym bardziej, że wyszła ona spod pióra Andrzeja Rzepniewskiego –
historyka wojskowości i współredaktora znanego opracowania wojennych relacji
dotyczących Wybrzeża pt.: „Gdynia 1939”.
Andrzej Rzepniewski w swojej książce pt.: „Obrona Wybrzeża w
1939 roku”, krytykując organizację walki na Wybrzeżu, jako jeden z czynników
podaje brak kompetencji płk. Dąbka, co
uzasadnia tym, że nasz bohater nie był oficerem dyplomowanym i nigdy wcześniej
nie dowodził większymi jednostkami wojskowymi niż pułk piechoty.
Wszystko to prawda, lecz w mojej ocenie mało obiektywna. W
ówczesnych realiach w jakich przyszło dowodzić i walczyć płk. Dąbkowi,
zwycięstwa w obronie Wybrzeża nie byłby w stanie zapewnić nawet Napoleon
Bonaparte.
Poczynając od położenia geopolitycznego naszego wybrzeża po
dysproporcję sił i środków walczących stron, wszystko przemawiało na niekorzyść
strony polskiej. Jak wiadomo Wybrzeże zaatakowane zostało z dwóch stron, od
strony Gdańska i od strony III Rzeszy, czyli od naszej zachodniej granicy. To
między innymi sprawiło, że już w pierwszych dniach września Wybrzeże zostało
odcięte od reszty kraju.
Przewidując taki rozwój sytuacji nasi sztabowcy już w okresie
przedwojennym planowali oparcie obrony na linii Wisły. Do wiosny 1939 roku,
liczono na pomoc zachodnich aliantów – Francji i Anglii. W lecie 1939 roku
sprawa stała się jasną, okazało się, że Zachód nie udzieli na bezpośredniej
pomocy militarnej, poza wypowiedzeniem Niemcom wojny.
Przewidując zajęcie Wybrzeża przez Niemców, ewakuowano nasze
okręty i statki handlowe na Zachód, zaś pozostałe, w tej liczbie nasze okręty
podwodne, już w pierwszych dniach działań wojennych schroniły się w neutralnej
Szwecji.
Obrona Wybrzeża nie mogła więc liczyć na znaczące wsparcie
floty wojennej zarówno własnej jak i aliantów.
A teraz rzut oka na dysproporcje sił lądowych. Według ogólnie
dostępnych źródeł Niemcy rzucili do walk na Wybrzeżu około 41 000 żołnierzy
różnych formacji. Nasze siły jakimi dowodził płk Dąbek to około 15 000
żołnierzy. Uzbrojenie naszej armii też znaczącą odbiegało od tego czym
dysponowali Niemcy. Nasze wojsko praktycznie nie dysponowało żadnym lotnictwem.
Wojsko płk. Dąbka spychane zatem było w kierunku zatoki. W związku z tym
osobiste zaangażowanie i poświęcenie Pułkownika na niewiele się zdało...
Cyt: "Według ogólnie dostępnych źródeł Niemcy rzucili do walk na Wybrzeżu około 41 000 żołnierzy różnych formacji. Nasze siły jakimi dowodził płk Dąbek to około 15 000 żołnierzy."
OdpowiedzUsuńREFLEKSJA
W tamtych realiach proporcje gwarantujące sukces na polu walki (w teorii) powinny wynosić 4:1. Tu mamy przewagę osobową na korzyść Polaków (w dodatku tutejsze oddziały niemieckie były niskiej jakości). Oznacza to, że coś jest na rzeczy w publikacjach, opisujących w "Roczniku Gdyńskim" usterki dowódcze pułkownika...
O stratach ludzkich lepiej nawet nie pisać...