czwartek, 1 czerwca 2017

Gdyńskie przemilczane dzielnice, osiedla i kolonie

Na tylnej okładce "Rocznika Gdyńskiego" (nr. 14 z 1999 roku) zamieszczono schemat gdyńskich dzielnic autorstwa Grzegorza Leszczuka wraz z datami przyłączenia ich do Gdyni. Już pobieżny jego przegląd daje sporo informacji o przestrzennym rozwoju miasta, który trwał od roku 1925 wraz z przyłączeniem Oksywia, do 1975 kiedy przyłączono Chwarzno i Wiczlino. Skomentowanie całego schematu mogłoby stanowić treść osobnego artykułu, a to z kolei wiązałoby się z powtarzaniem treści zawartych w opracowaniach takich autorów jak Małkowski czy Ostrowski, a także niektórych haseł "Encyklopedii Gdyni".

W tym kontekście zdecydowałem się na uzupełnienie omawianego schematu o znane mi, a pominięte osiedla i kolonie wchodzące w skład dzielnic Gdyni. Uznałem, że takie podejście do tematu ocali je od zapomnienia i posłuży do zachowania wiedzy o nich dla kolejnych pokoleń gdynian.

Zacznijmy od dzielnicy najlepiej mi znanej - od Cisowej. Obecna Cisowa to "zlepek" kilku przyczółków, zabudowań i "dzielnic" czy osiedli. Na ten temat pisałem już gdzie indziej, dlatego tutaj tylko przypomnę pewne sprawy. Stara Cisowa, czyli Ćmirowo, to rejon ulic: Pszenicznej, Owsianej, Zbożowej, po zalesione wzgórza powyżej cisowskiego cmentarza. Z biegiem lat, a szczególnie w pierwszej połowie XX wieku w Ćmirowie powstała luźna zabudowa Cisowej, powstał tak zwany Babski Figiel, Strasznica, Cisowskie Pustki, a po drugiej stronie torów kolejowych Meksyk. W okresie późniejszym w rejonie Strasznicy wybudowano "za Gierka" osiedle Sibeliusa, a na polach uprawnych pomiędzy ul. Owsianą a Zbożową powstało skupisko wieżowców i pawilonów handlowo-usługowych. Przeobrażeniu uległo też samo Ćmirowo, głównie na skutek przeprowadzenia tędy dwupasmowej ul. Morskiej oraz licznych wyburzeń starej zabudowy.

Podobnej transformacji uległa Chylonia, która przez minione 100 lat zmieniła się nie do poznania. Stara Chylonia, ta z rejonu ul. Św. Mikołaja i Wiejskiej rozrosła się we wszystkich kierunkach. Już w okresie przedwojennym Chynonia wchłonęła Demptowo, częściowo tereny przy ul. Kartuskiej (później tzw. osiedle Gniewska), a po przeprowadzeniu ul. Morskiej, po obu stronach jej stronach wyrosły bloki i wieżowce. Enklawą, a raczej rodzajem skansenu pozostała część Meksyku aż po Pogórze Dolne. Mówiąc o Chyloni pamiętać warto o dwóch koloniach stanowiących integralną część tej dzielnicy o Kolonii Kolejowej i Kolonii Lotniczej. Pierwsza znajdowała się ona za torami kolejowymi koło przystanku SKM Gdynia Grabówek, na wysokości dawnego kina "Promień" (za PRL-u mieściła się tam między innymi dyrekcja "Warsu - Wagonów", dysponenta wagonów sypialnych i restauracynych). Z kolei Kolonia Lotnicza leżała pomiędzy Demptowem, a Cisowskimi Pustkami. Kolonia ta składała się z kilkunastu domów kilkurodzinnych wybudowanych przez Niemców dla ich lotników służących na lotnisku w Rumi i w Torpedowni  na Babich Dołach.

Innym "reliktem" pochodzącym aż z lat 20. XX wieku jest kilka domków przy ulicy Wiejskiej  jej styku z ulicą Hutniczą. Dawniej prowadził tędy "skrót" w kierunku na Oksywie, a potocznie nazywano go "chylońskimi łąkami". Stąd było blisko do portu i stoczni, więc zamieszkiwali tam robotnicy i urzędnicy tych instytucji. Domy te miały charakter substandardowy, czyli bez elektryczności, bieżącej wody i kanalizacji, sprawiało to, że czynsz za mieszkania (zwykle dwuizbowe to jest pokój z kuchnią) był bardzo niski.

Pomiędzy Starą Chylonią a Grabówkiem (rejon Nowej Gdyni), w kierunku na zalesione pagórki, powstały Leszczynki I i II. Dalej na wzgórzu znalazły się slumsy (później nazwane Wzgórzem Komuny Paryskiej), które "zamaskowane" od strony ul. Morskiej przez bloki i w ograniczonej wersji przetrwały do dziś.

W śródmieściu oryginalnym zabytkiem z czasu budowy portu na tak zwanych Oksywskich Piaskach jest Kolonia Rybacka położona przy ul. Waszyngtona (dawna ul. Nadbrzeżna). To tutaj wykwaterowano na początku lat 20. XX wieku rodziny rybaków z terenów niezbędnych do budowy portu.

Po przeciwnej stronie śródmieścia, tam gdzie kończy się ul. Świętojańska, idąc od strony Orłowa znajdował się przysiółek św. Jana. Dawniej był tu zajazd, kilka zabudowań, studnia i rozstaje dróg - jedna wiodąca w kierunku Wejherowa i druga na Oksywie. Ta ostatnia to obecnie główna ulica śródmieścia, czyli ul. Świętojańska. O istnieniu przysiółka świadczy również figura św. Jana i kilka starych lip, o czym już kiedyś wspominałem. Nieco dalej, po drugiej stronie torów w kierunku Małego Kacka, nieopodal ulicy Stryjskiej, na kilka zapyziałych domków, to tak zwana Psia Górka. Jakiś czas temu podano do publicznej wiadomości informację o zamiarze rewitalizacji Psiej Górki. Na czym owa rewitalizacja miała by polegać nie podano. Na razie jest ona odgrodzona od widoku z ulicy i kolei płotem dzwiękochłonnym.

Na Kępie Oksywskiej zmian na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci było więcej. Kto z przeciętnych mieszkańców Gdyni wie gdzie znajduje się Suchy Dwór, Stefanowo, Kacze Doły czy osiedle Paged o którym pisałem?  

Zachęcam mieszkańców osiedli i przysiółków pominiętych w tym tekście aby swoimi komentarzami ocalili od zapomnienia nazwy miejsc swojego zamieszkania wzbogacając tym samym naszą wiedzę o "Wielkiej Gdyni" jak kiedyś mawiano.

wtorek, 31 stycznia 2017

Miesiąc bez chleba

Ilekroć widzę przy śmietnikach walający się chleb nachodzą mnie smętne, wojenne i powojenne wspomnienia. W czasie wojny gdy chleb, podłej jakości, był reglamentowany, a jego dzienne racje były głodowe, przez kilka dni zimy 1942 roku łaknąłem chleba.
Mama dzieliła chleb pomiędzy członków naszej rodziny w sposób najbardziej sprawiedliwy jak mogła. Pamiętam, że mój dzienny przydział wynosił dwie skibki. Ojciec otrzymywał nieco więcej bo ciężko, fizycznie pracował.

Owe dzienne przydziały chleba uległy rozchwianiu, gdy schronienia w naszym domu szukał, zbiegły z obozu, młodszy brat taty, Janek. Trzeba go było odkarmić, a przecież nie dysponował kartkami na chleb, co oznaczało, że korzystał z naszych skromnych racji. Na szczęście pobyt Janka w naszym mieszkaniu trwał zaledwie kilka tygodni, ale braki jedzenia w domu, a szczególnie chleba były drastyczne i pamiętam je do dziś.

Kolejny brak chleba dotknął nas w pierwszym tygodniu wyzwolenia, to jest po ucieczce Niemców na Hel i zakończeniu wojny. Mama przewidując taką sytuację, już jesienią 1944 roku, zaczęła suszyć chleb na suchary, a także, w miarę dostępności składników, zresztą bardzo ograniczonych, wypiekała suche ciasteczka. Jesienne suchary w ilości około kilograma, zjadłem w czasie naszego zamieszkania w leśnym bunkrze.

Ostatni kartkowy chleb, jeszcze niemiecki, nabyliśmy trzy dni przed wkroczeniem Rosjan do Cisowej, czyli 24 marca 1945 roku. Zakupu dokonała moja siostra Wanda, w przypiekarnianym sklepiku Tessmera mieszczącym się przy ulicy Chylońskiej (nieopodal ul. Północnej). Następny chleb nasza rodzina nabyła już na polskie kartki żywnościowe, dopiero pod koniec kwietnia. Jak podają źródła, wydawanie chleba na powojenne kartki nastąpiło w naszym mieście z dniem 24 kwietnia 1945 roku.

W międzyczasie żywiliśmy się kartoflami i koniną. Sporadycznie na nasz stół trafiały dorsze, dostarczane przez szwagra. Na tranie z nich wytopionym smażono kartofle, placki ziemniaczane, a także rybne klopsy. Mama żartowała, że z braku innego tłuszczu zacznie na tranie wypiekać ciasta.

Do takiej konieczności nie doszło, gdyż po kilku tygodniach pracy przy odbudowie wiaduktu (tak zwany Wiadukt Pokoju przy ul. Dworcowej), tata ,w formie zapłaty, otrzymał kilku litrową bańkę z olejem rzepakowym. Nieco wcześniej dostał bochenek chleba z wojskowego wypieku.

Ja natomiast, za szpulkę nici, dostałem od radzieckiego sołdata, który reperował swój kożuch, pół bochenka czerstwego chleba. Było to jedno z tych wydarzeń, które zapamiętałem na zawsze.