sobota, 7 września 2013

Gdyńskie Zakłady Mięsne na Pogórzu Dolnym

Gdyńskie Zakłady Mięsne (nazwa umowna, na przestrzeni lat często zmieniana) zlokalizowano u podnóża Kępy Oksywskiej, w rejonie Pogórza Dolnego, przy ul. Podgórskiej róg ul. Puckiej. To rejon Chylońskich Łąk, z dala od centrum miasta, a nawet od Chyloni i Cisowej. Lokalizację tę wybrano świadomie, przewidując uciążliwości związane z zamierzoną działalnością.

Do budowy zakładu przystąpiono w lecie 1936 roku. Wcześniej dość długo trwała dyskusja „w tym temacie”, o czym wspomina Komisarz Rządu Franciszek Sokół w swojej książce pt. „Żyłem Gdynią”.

W momencie rozpoczęcia tej inwestycji, tak potrzebnej miastu, Gdynię zamieszkiwało już ponad 75000 osób. Ludność tę trzeba było zaopatrzyć w żywność, między innymi w mięso i jego przetwory. Rzemieślnicze ubojnie i przetwórnie w mieście i na jego obrzeżach nie były już w stanie sprostać temu zadaniu, tym bardziej, że na zaopatrzenie czekała także nasza flota, wojsko i zagraniczne statki zawijające coraz liczniej do gdyńskiego portu.

W założeniach inwestycyjnych zakładano zbudowanie zakładu zdolnego zaopatrywać miasto o 150000 populacji, z ewentualnym dalszym rozwojem. Znalazło to swój wyraz w wyznaczonej na ten cel parceli o powierzchni ponad 4,5 ha, połączonej z gdyńskim węzłem kolejowym bocznicą i dogodnym dojazdem od strony Chyloni ul. Pucką.

Budowę powierzono firmie F. Skąpski i Ska. Inwestycję zakończono na pół roku przed wojną, w marcu 1939 roku. Zakład jak na tamte czasy bardzo nowoczesny. Poza ubojem bydła i nierogacizny prowadzić mógł produkcję wyrobów wędliniarskich wszystkich typów i rodzajów.

Zaangażowany w realizację tej inwestycji gdyński Komisariat Rządu zachował w tym zakładzie 52,5% kapitału, zaś pozostałe 47,5% dysponował kapitał prywatny, zrzeszony w Związku Eksporterów Bekonu. Nie przewidziano jedynie produkcji konserw mięsnych, które nadal produkowała Wytwórnia J. Ruszkowskiego na Grabówku przy ul. Morskiej.

Przewidując kompleksową działalność w tej branży, tuż za płotem Zakładu zlokalizowano przedsiębiorstwo zajmujące się utylizacją odpadów poubojowych i zwierząt padłych w czasie transportu.


Po wojnie rzeźnię upaństwowiono. A gdy kolejne lata rozwoju naszego miasta sprawiły, że w połowie lat 60 -tych ubiegłego wieku, przekroczyło próg 150000 mieszkańców, okazało się, że zakład nie jest w stanie zaspokoić potrzeb mieszkańców na wędliny, z powodu niewystarczających zdolności produkcyjnych. W tej sytuacji, aby pokryć rozdzielnik na masę mięsną, trzeba było skorzystać z pomocy zakładów masarskich z Kościerzyny, Wejherowa, Sopotu i Pucka, prawdę mówiąc wyszło to gdynianom na korzyść, bowiem wyroby z tamtych wytwórni były jakościowo na wyższym poziomie niż masówka produkowana w Gdyni.

8 komentarzy:

  1. Czyli dzisiejsza ul. Unruga to była Podgórska ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na starych mapach ta ulica nazywa się Pogórska nie Podgórska

      Usuń
  2. Szkoda, że P.T. Autor NIGDY nie odpowiada na komentarze, najczęściej bardzo życzliwe...

    OdpowiedzUsuń
  3. Porobiłem parę fotek obiektów z 1936, można zobaczyć TU

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy są jakieś informacje na temat wypadków śmiertelnych jakie mogły miec miejsce gdy zaklady miesne jeszcze funkcjonowaly?

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałem kiedyś takie opowieści nie wiem na ile prawdziwe . Podobno mimo ,że każdy wiedział o tym ,że zakład był praktycznie w stanie upadłości to został zmodernizowany w najnowocześniejsze maszyny i w nie długim czasie po upadku praktycznie nowy sprzęt kupony za grosze trafił do Kummera w Rumii.


    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy wpis, zawarte w nim jest duzo ciekawych informacji.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta rzeźnia była dramatycznym miejscem. Kiedyś - 1987 - wychowawca naszej klasy w VI LO w Gdyni, Pani TK zorganizowała wycieczkę do zakładu pracy w ramach godziny wychowawczej. Tym zakładem pracy była śmierdząca krwią, palonymi szczątkami gdyńska rzeźnia. Śmierdziała tam dzień i noc, wiem, mam rodzinę na pobliskiej Puckiej... Nie zapomnę ryku zwierząt, betonowych nawierzchni spływających krwią, klasy przerażonych licealistów... 36 lat nie jem mięsa. Wystarczyła jedna wizyta. Dzisiaj oddałam samochód do naprawy na Unruga, wróciły wspomnienia. Nie mam nic przeciwko jedzeniu mięsa przez innych, uważam jednak, że barbarzyństwo wobec zwierząt mści się na ludziach.

    OdpowiedzUsuń