Pokazywanie postów oznaczonych etykietą płk Stanisław Dąbek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą płk Stanisław Dąbek. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 28 sierpnia 2014

Co wiedział pułkownik Dąbek?

Wertując materiały dotyczące Wybrzeża we wrześniu 1939 roku, często zastanawiam się co o ogólnej sytuacji wiedzieli obrońcy Kępy Oksywskiej, a także ich dowódca pułkownik Stanisław Dąbek?

Przy ówczesnym poziomie łączności, jak również szybkich ruchach wojsk niemieckich, wiadomości docierające do obrońców Wybrzeża były niepełne i z reguły spóźnione.

Komunikaty radiowe nadawane przez broniącą się Warszawę były niepełne, mało dokładne i niekiedy zmanipulowane. Wiadomym było, że w połowie września bronił się Hel i Warszawa. Jak była sytuacja na innych wojennych teatrach wiedzieli zapewne generałowie – dowódcy armii, korpusów i dywizji. Oficerowie niższej rangi wiedzieli tylko tyle ile przekazali im ich przełożeni. Niekiedy świadomie unikano przekazywania informacji o sytuacjach na frontach w celu uniknięcia osłabienia morale, bądź defetyzmu...

Co wiedział o sytuacji na Kresach płk Dąbek, tego nie dowiemy się już nigdy. Czy decydując się na samobójczą śmierć, w popołudniowych godzinach 19 września, wiedział o napaści radzieckiej na jego rodzinne strony? A przecież tam w Złoczowie przebywała jego rodzina – matka, żona, córka. Zapewne nie znał szczegółów sytuacji w rejonie Stanisławowa, Lwowa i całego tzw. Przedmieścia, w którym gromadziły się zwarte oddziały i tysiące niedobitków, przed ich ewakuacją do Rumunii i na Węgry.

Tymczasem sytuacja w tej części Polski była następująca. Już w dniu 12 września do Włodzimierza przybył marszałek Rydz – Śmigły ze swoim sztabem. W nocy z 13 na 14 września Naczelne Dowództwo przeniosło się do Młynowa, rozkazując, aby grupa „Włodzimierz” broniła się do dwóch dni, a następnie miała się wycofać z rejonu Stanisławów – Kołomyja.

Dnia 14 i 15 września Niemcy byli już na przedpolu naszych wojsk. W nocy z 16 na 17 września oddziały niemieckie wycofały się w kierunku na Rawę Ruską. Dnia 17 września wojska radzieckie przekroczyły naszą wschodnią granicę.

W tym dniu generał Stachewicz, na polecenie Naczelnego Wodza, pisze pismo do generała Sosnowskiego, w którym informuje go o tym wydarzeniu, oraz o tym, że wojska radzieckie kierują się przez Tarnopol na Złoczów i Kołomyję. W tej sytuacji Naczelny Wódz rozkazuje, aby nasze wojska kierowały się najbliższymi drogami na Rumunię i Węgry. Wszystkie armie otrzymały radiem taki rozkaz.

W tym dniu, około godziny 23 Marszałek przekroczył granicę, a Prezydent RP wydał orędzie do ludności polskiej.

18 września batalion czołgów radzieckich przez Złoczów doszedł do Kołomyi. Dzień później – Rosjanie znaleźli się już na rogatkach Lwowa, w rejonie Łyczakowa.


Czy o tym wszystkim wiedział pułkownik Dąbek? Czy miało to wpływ na jego desperacką decyzję?

wtorek, 26 sierpnia 2014

Oni dowodzili obroną Gdyni

Rozkaz udania się do Gdyni zastał go w Krynicy, gdzie wraz z żoną Ireną spędzał kilkudniowy urlop. Rozkaz brzmiał – udać się niezwłocznie do Gdyni i objąć stanowisko p.o. dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża. Już w dniu następnym, w niedzielę 23 lipca 1939 roku, płk Stanisław Dąbek znalazł się w naszym mieście. Po wielogodzinnej podróży znalazł się w mieście, o którym wiele słyszał, ale w którym nigdy przed tym nie był.

Wtedy, gdy z niewielką walizeczką zmierzał do Sztabu Obrony, mieszczącego się przy ul. Zgoda 4, nie zdawał sobie sprawy, że w tym nieznanym miastem zwiąże się na zawsze, że stanie się jego największym, wojennym bohaterem.

Gmach sztabu był pusty i cichy. Przywitał go pełniący służbę oficera dyżurnego, zaspany podporucznik uprzedzony o jego przyjeździe. Poza owym podporucznikiem i szoferem w sztabie nikogo nie było. Dyżurny oficer skomentował to tak: „Pogoda piękna, niedziela, więc wszyscy są z rodzinami na plaży...”, jednym słowem sielanka.

Kapral – kierowca zawiózł Pułkownika na kwaterę przy ul. Świętojańskiej. Tu przez najbliższe tygodnie kwaterować będzie Pułkownik wraz z żoną, która niebawem przybędzie w ślad za mężem.

Tymczasem Pułkownik skorzystał z propozycji kaprala – kierowcy i udał się na rekonesans, po najbliższej okolicy, lustrując teren, którego niebawem przyjdzie mu bronić. Trasa przejazdu wiodła od granicznej rzeczki Sweliny, szosą gdańską, przez przedmieścia Gdyni i dalej przez Rumię, Redę i Wejherowo, aż po Żarnowiec. Pochodzący z tych okolic kierowca objaśniał i informował Pułkownika o mijanych wsiach i miasteczkach. Płk Dąbek, patrząc na mijany teren oczami dowódcy i żołnierza, był coraz bardziej zaniepokojony, nie dostrzegł tu bowiem żadnych umocnień, schronów, bądź stanowisk ogniowych. Wokół rozciągały się pola i łąki – słowem sielanka.

Gdy następnego dnia zameldował się w dowództwie, podzielił się swoimi obawami, i wtedy to dowiedział się, że plany obrony Gdyni są dotąd niezatwierdzone, a więc i nie realizowane.

Dopiero w tydzień po przybyciu do Gdyni płk Dąbka, przyjechał do naszego miasta gen. Władysław Bortnowski, dowódca Armii „Pomorze”, któremu podporządkowana była Lądowa Obrona Wybrzeża. Na stałe gen. Bortnowski kwaterował w Toruniu, a jego pierwszy pobyt w Gdyni w dniach 31 lipca i 1 sierpnia, zakończył się przeglądem miejscowego garnizonu i defiladą. Na zatwierdzenie planów obrony trzeba było poczekać do kolejnego pobytu Generała, aż do 18 – 19 sierpnia...


Poza owymi opóźnieniami w akceptacji planów obrony opóźnienia miały też miejsce w kompletowaniu kadry oficerskiej. I tak, na przykład podpułkownik dyplomowany Marian Sołodkowski – szef sztabu LOW przybył do Gdyni dopiero pod koniec sierpnia. Podobnie był z wieloma innymi dowódcami poszczególnych formacji wojskowych w naszym mieście.

czwartek, 6 lutego 2014

Do ostatniego tchu...

Od wczesnych lat młodości jestem zafascynowany postacią płk. Dąbka. Od zawsze podziwiam jego ofiarność, poświęcenie i rzeczywisty, a nie tylko werbalny patriotyzm. Płk Dąbek jest dla mnie wzorem żołnierza, obrońcy Ojczyzny. Dowodził obroną naszego ówczesnego wybrzeża przez 19 dni, a wcześniej przez około 5 tygodni przygotowywał jego obronę. Walczył do ostatniego tchu i zginął jak bohater...

Postać płk. Stanisława Dąbka, to postać bohaterska, a zarazem postać tragiczna. Dla tego opinia, na którą się natknąłem ostatnio mocno mnie zbulwersowała, tym bardziej, że wyszła ona spod pióra Andrzeja Rzepniewskiego – historyka wojskowości i współredaktora znanego opracowania wojennych relacji dotyczących Wybrzeża pt.: „Gdynia 1939”.

Andrzej Rzepniewski w swojej książce pt.: „Obrona Wybrzeża w 1939 roku”, krytykując organizację walki na Wybrzeżu, jako jeden z czynników podaje brak kompetencji  płk. Dąbka, co uzasadnia tym, że nasz bohater nie był oficerem dyplomowanym i nigdy wcześniej nie dowodził większymi jednostkami wojskowymi niż pułk piechoty.

Wszystko to prawda, lecz w mojej ocenie mało obiektywna. W ówczesnych realiach w jakich przyszło dowodzić i walczyć płk. Dąbkowi, zwycięstwa w obronie Wybrzeża nie byłby w stanie zapewnić nawet Napoleon Bonaparte.

Poczynając od położenia geopolitycznego naszego wybrzeża po dysproporcję sił i środków walczących stron, wszystko przemawiało na niekorzyść strony polskiej. Jak wiadomo Wybrzeże zaatakowane zostało z dwóch stron, od strony Gdańska i od strony III Rzeszy, czyli od naszej zachodniej granicy. To między innymi sprawiło, że już w pierwszych dniach września Wybrzeże zostało odcięte od reszty kraju.

Przewidując taki rozwój sytuacji nasi sztabowcy już w okresie przedwojennym planowali oparcie obrony na linii Wisły. Do wiosny 1939 roku, liczono na pomoc zachodnich aliantów – Francji i Anglii. W lecie 1939 roku sprawa stała się jasną, okazało się, że Zachód nie udzieli na bezpośredniej pomocy militarnej, poza wypowiedzeniem Niemcom wojny.

Przewidując zajęcie Wybrzeża przez Niemców, ewakuowano nasze okręty i statki handlowe na Zachód, zaś pozostałe, w tej liczbie nasze okręty podwodne, już w pierwszych dniach działań wojennych schroniły się w neutralnej Szwecji.

Obrona Wybrzeża nie mogła więc liczyć na znaczące wsparcie floty wojennej zarówno własnej jak i aliantów.


A teraz rzut oka na dysproporcje sił lądowych. Według ogólnie dostępnych źródeł Niemcy rzucili do walk na Wybrzeżu około 41 000 żołnierzy różnych formacji. Nasze siły jakimi dowodził płk Dąbek to około 15 000 żołnierzy. Uzbrojenie naszej armii też znaczącą odbiegało od tego czym dysponowali Niemcy. Nasze wojsko praktycznie nie dysponowało żadnym lotnictwem. Wojsko płk. Dąbka spychane zatem było w kierunku zatoki. W związku z tym osobiste zaangażowanie i poświęcenie Pułkownika na niewiele się zdało...