Rozkaz udania się do Gdyni zastał go w Krynicy, gdzie wraz z
żoną Ireną spędzał kilkudniowy urlop. Rozkaz brzmiał – udać się niezwłocznie do
Gdyni i objąć stanowisko p.o. dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża. Już w dniu
następnym, w niedzielę 23 lipca 1939 roku, płk Stanisław Dąbek znalazł się w
naszym mieście. Po wielogodzinnej podróży znalazł się w mieście, o którym wiele
słyszał, ale w którym nigdy przed tym nie był.
Wtedy, gdy z niewielką walizeczką zmierzał do Sztabu Obrony,
mieszczącego się przy ul. Zgoda 4, nie zdawał sobie sprawy, że w tym nieznanym
miastem zwiąże się na zawsze, że stanie się jego największym, wojennym
bohaterem.
Gmach sztabu był pusty i cichy. Przywitał go pełniący służbę
oficera dyżurnego, zaspany podporucznik uprzedzony o jego przyjeździe. Poza
owym podporucznikiem i szoferem w sztabie nikogo nie było. Dyżurny oficer
skomentował to tak: „Pogoda piękna, niedziela, więc wszyscy są z rodzinami na
plaży...”, jednym słowem sielanka.
Kapral – kierowca zawiózł Pułkownika na kwaterę przy ul.
Świętojańskiej. Tu przez najbliższe tygodnie kwaterować będzie Pułkownik wraz z
żoną, która niebawem przybędzie w ślad za mężem.
Tymczasem Pułkownik skorzystał z propozycji kaprala –
kierowcy i udał się na rekonesans, po najbliższej okolicy, lustrując teren,
którego niebawem przyjdzie mu bronić. Trasa przejazdu wiodła od granicznej
rzeczki Sweliny, szosą gdańską, przez przedmieścia Gdyni i dalej przez Rumię,
Redę i Wejherowo, aż po Żarnowiec. Pochodzący z tych okolic kierowca objaśniał
i informował Pułkownika o mijanych wsiach i miasteczkach. Płk Dąbek, patrząc na
mijany teren oczami dowódcy i żołnierza, był coraz bardziej zaniepokojony, nie
dostrzegł tu bowiem żadnych umocnień, schronów, bądź stanowisk ogniowych. Wokół
rozciągały się pola i łąki – słowem sielanka.
Gdy następnego dnia zameldował się w dowództwie, podzielił
się swoimi obawami, i wtedy to dowiedział się, że plany obrony Gdyni są dotąd niezatwierdzone,
a więc i nie realizowane.
Dopiero w tydzień po przybyciu do Gdyni płk Dąbka, przyjechał
do naszego miasta gen. Władysław Bortnowski, dowódca Armii „Pomorze”, któremu
podporządkowana była Lądowa Obrona Wybrzeża. Na stałe gen. Bortnowski kwaterował
w Toruniu, a jego pierwszy pobyt w Gdyni w dniach 31 lipca i 1 sierpnia,
zakończył się przeglądem miejscowego garnizonu i defiladą. Na zatwierdzenie
planów obrony trzeba było poczekać do kolejnego pobytu Generała, aż do 18 – 19
sierpnia...
Poza owymi opóźnieniami w akceptacji planów obrony opóźnienia
miały też miejsce w kompletowaniu kadry oficerskiej. I tak, na przykład
podpułkownik dyplomowany Marian Sołodkowski – szef sztabu LOW przybył do Gdyni
dopiero pod koniec sierpnia. Podobnie był z wieloma innymi dowódcami
poszczególnych formacji wojskowych w naszym mieście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz