Do Gdyni ruszyliśmy pieszo. Wcześniej zjedliśmy śniadanie, bo
mama uważała, że musimy mieć siłę do czekającego nas marszu. Cała rodzina z
wyjątkiem mnie, była objuczona. Ruszyliśmy ul. Chylońską, lecz niebawem nasza
marszruta miała ulec zmianie. Tuż za nową szkołą, przy ul. Zbożowej, zatrzymał
nas uzbrojony po zęby policjant. Przez ramię miał przewieszony karabin, co mnie
bardzo zdziwiło, bo nigdy wcześniej nie widziałem policjanta z karabinem.
Czapkę z okutym daszkiem miał zsuniętą na czoło, a pasek od tej czapki zapięty
pod brodą. Wyglądał groźnie. Zatrzymał naszą gromadkę, wylegitymował rodziców,
zapytał o kierunek marszu i jego cel, a następnie polecił opuścić ulicę i
dalszy marsz kontynuować lasem. Jak powiedział – dla bezpieczeństwa przed
niemieckimi samolotami. Polecenie to nas nieco zdziwiło, bo chociaż dzień był
pogodny, od rana nie pojawił się żaden samolot.
Nie komentując polecenia Ojciec poprowadził naszą gromadkę do
lasu, a następnie skrajem w kierunku Gdyni. Teraz marsz okazał się bardzo
uciążliwy. Teren był nierówny, bagaże ciążyły, a słońce bardzo przygrzewało.
Ojciec przeklinał policjanta, a ja zastanawiałem się nad jednym – po co
policjantowi karabin?
Po kilkugodzinnym marszu, który już od Chyloni
kontynuowaliśmy ulicą, dotarliśmy do wujostwa, które zakwaterowało się w
barakach przy ul. Chrzanowskiego, tuż przy urzędzie Morskim. Wujostwo nie było
zdziwione naszą wizytą. Widocznie taki scenariusz był już wcześniej uzgodniony,
jeszcze przed wybuchem wojny. To wujek Franek, bosman w Urzędzie Morskim,
zaproponował naszej rodzinie gościnę. Argumentował, że Urząd dysponuje
wspaniałym schronem, co wobec zagrożenia gazem było sprawą bardzo istotną. Był
to argument, który zaważył na decyzji ewakuowania się do Gdyni, w rejon portu,
decyzji, którą dziś oceniam jako nieodpowiedzialną. Pakowaliśmy się w miejsce,
które z punktu widzenia wojskowego, było ważnym celem strategicznym, a więc
narażone na ataki wroga. Wtedy jednak widzieliśmy to inaczej. Był wspaniały
schron, była broniąca się dzielnie Gdynia i wiara, że niebawem Niemców
przepędzi generał Bortnowski...
Ciąg dalszy nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz