Pokazywanie postów oznaczonych etykietą środowisko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą środowisko. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 12 maja 2013

Torf


Wprawdzie Gdynia to nie Kluki, gdzie wiosną obchodzone jest „czarne wesele” poświęcone temu paliwu, tak powszechnie używanemu na Kaszubach, ale i tu w czasach wsi (a i później) torf odgrywał znaczącą rolę jako paliwo.

Stara, historyczna Gdynia liczyła zaledwie kilka „dymów” (bo tak wtedy określano wielkość wsi, czyli ilość gospodarstw domowych) podobnie jak inne siedliska nad Zatoką Gdańską, korzystała z trzech rodzajów opału. Było to drewno pochodzące z pobliskich lasów, było to też drewno wyrzucone przez fale na brzeg, czyli morzkuce, a także torf którego pokłady obficie występowały w całej Pradolinie Kaszubskiej, od ujścia Chylonki po Rewę, a także dalej na zachód, aż po wspomniane Kluki.

Z wymienionych rodzajów opału torf był najbardziej dostępny. Lasy były własnością państwową lub należały do feudała i jako takie były strzeżone przez straż leśną. Wyrąb drzew, a nawet zbieranie chrustu wymagało specjalnego pozwolenia i opłat. Fale morskie nie zawsze wyrzucały na brzeg połamane pnie drzew lub elementy wraków pochłoniętych przez morze. Poza tym drewno takie wymagało długotrwałego suszenia, bo namoknięte nie nadawało się ani na budulec, ani na opał. Tak więc pozostawał torf, stosunkowo łatwo dostępny na własnej łące, lub na łące sąsiada.

W rejonie Gdyni pokłady torfu były znaczne i głębokie. Kopano go u podnóża Kępy Oksywskiej w pobliżu Obłuża. Kopano go na Chylońskich Łąkach. Na łąkach w pobliżu Rumi i wzdłuż potoku Redy po Rewę. Wszędzie tu od wiosny po jesień stały sterty tego opału, które suszyły promienie słońca i powiewy zachodniego wiatru.

Torf kopano już wiosną. Chodziło o to, aby czas jego schnięcia możliwie wydłużyć. Układano go w zmyślne pryzmy umożliwiające dopływ powietrza, co przyspieszało jego suszenie. Klocki torfu co pewien czas przekładano, co służyć miało temu samemu celowi. Sukcesywnie, w miarę schnięcia, torf tzw. karami czyli taczkami zwożono do przydomowych komórek zwanych przez miejscowych szałerkami. Ważną sprawą było utrafienie ze zwózką we właściwy moment, bowiem częste deszcze mogły zniweczyć cały poniesiony trud.

Po wykopanym torfie na łąkach pozostawały prostokątne dziury nazywane przez Kaszubów torfkulami, które rychło wypełniała podskórna i opadowa woda. Miejscowa dzieciarnia używała torfkuli jako basenów kąpielowych, bowiem woda w nich była zwykle cieplejsza od wody w zatoce. Kąpiele w tych torfowiskach były poza tym bezpieczniejsze dla początkujących pływaków. Szeroki zaledwie na około metr rów umożliwiał w każdej chwili przytrzymanie się brzegu. Z rowów po torfie jako „basenów” kąpielowych korzystano przez pierwsze 2 – 3 lata, bowiem później wodę pokrywała zwykle rzęsa wodna, która zielonym kożuchem osłaniała lustro torfowego wyrobiska utrudniając pływanie.

Miejscowa ludność używała także torfu w ogrodnictwie, mieszając go z ziemią lub kompostem. Uzyskiwano w ten sposób wymaganą kwasowość gleby, w zależności od uprawianych kwiatów lub warzyw.

Wiadomo też, że w czasie rozwijających się usług balneologicznych w kurorcie Zoppot, a więc z początkiem XX wieku, gdyński torf dostarczano tam całymi furmankami zarabiając na tych dostawach wcale niemałe pieniądze.

piątek, 10 maja 2013

Zanim pojawią się sinice

Ostatnio, prawie co roku, w czasie lata na plaży pojawiają się sinice. Wcześniej, przed laty glony te pojawiały się rzadziej, a ich ilość zanieczyszczająca przybrzeżną wodę była mniej obfita. Wystarczał krok lub dwa, aby pokonać zielono – siną barierę odgradzającą plażę od wód Zatoki i już można było się kąpać. Ostatnie lata przyniosły wręcz klęskę tych glonów. Ich przybrzeżny pas znacznie się poszerzył, a także gęstość ich występowania wzrosła do tego stopnia, że władze sanitarne zmuszone są wprowadzać czasowe zakazy kąpieli. Przybrzeżna woda opanowana przez glony przypomina wręcz zupę szczawiową i tylko niektórzy plażowicze korzystają z kąpiel w tej brei.

Co jest powodem zwiększonej rozrodczości sinic nie umiem wyjaśnić. Są od tego specjaliści botanicy i oceanografowie. Zaliczyłem wprawdzie semestr oceanografii w czasie moich studiów w latach 50. ubiegłego wieku, ale w owym czasie o sinicach nie było mowy.

Osobiście uważam, że na gwałtowny przyrost tych glonów wpływ ma wzrost zanieczyszczenia wód Bałtyku jaki nastąpił na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci, między innymi tzw. „przenawożenie” naszego morza związkami azotu i fosforu spływających rzekami do naszego morza.

Tymczasem władze sanitarne na bieżąco monitorują stopień zanieczyszczenia plaż i wód przybrzeżnych, przestrzegając w tym zakresie obowiązujące procedury i ścigając winnych zanieczyszczeń. Poza tym w ostatnich latach uruchomiono kilka oczyszczalni ścieków w rejonie Zatoki Gdańskiej – myślę tu o gdyńskiej na Pogórzu, gdańskiej na Wiśle i we Władysławowie, tuż u nasady Półwyspu Helskiego.

Równocześnie władze sanitarne kontrolują regularnie piasek i wodę na plażach. Przyjęto zasadę, że dopuszczona jest kąpiel, gdy 70% badanych próbek wody mieści się w I i II klasie czystości. Prowadzone są badania bakteriologiczne (nawet 4 razy w miesiącu), oraz fizyczno-chemiczne (co najmniej 1 raz na kwartał).

Poza wodą badany jest na plażach piasek – zarówno suchy jak i mokry. Prowadzący jest także bieżący monitoring zanieczyszczenia wód portowych i redy przez odpowiednie służby Urzędu Morskiego, pod kątem zrzutu nieczystości przez statki, proceder dość często stosowany, pomimo drastycznych kar stosowanych wobec winnych.

Wszystko to, a także wzrost świadomości ekologicznej ludzi, winno spowodować, że w najbliższym czasie nie powinno dojść do dalszego pogorszenia obecnego stanu.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Hałas

Hałas narasta proporcjonalnie do rozwoju naszej technicznej cywilizacji. Ciche do niedawna miasteczka i wsie, nie mówiąc już o wielkich aglomeracjach wypełniają różnorodne hałasy. Tam, gdzie przed laty jedynymi hałasami było szczekanie psów i odgłosy zwierząt hodowlanych, teraz słychać silniki wielkich ciężarówek, motocykli i silniki samolotów. W wielkich skupiskach ludzkich jakimi są miasta dochodzi do tego ciągły gwar ludzkich głosów. Tak więc hałas obok zanieczyszczeń spalinami i pyłami stał się jednym ze znaczących czynników zakłócających komfort naszego życia.

Zdając sobie z tego sprawę, już od lat prowadzona jest walka z hałasem, chociaż skuteczność tej walki pozostawia wiele do życzenia. Już przed laty wprowadzona zakaz używania klaksonów w mieście. Prawie równocześnie zakazano wjazdu ciągników do miasta. Wprowadzono też ciszę nocną od 22 do 6 rano. W licznych gdyńskich lokalach na wnioski mieszkańców ograniczono w restauracjach działalność dansingową. Ostatnio wprowadzono już od kilku lat zakaz użytkowania ciężkich samochodów w weekendy.

Przy zastraszającym wzroście samochodów często starych ze zdezelowanymi silnikami, wraz ze wzrostem ruchu ulicznego narasta ruch i produkcja spalin. W tej sytuacji niektóre miasta europejskie i jedno czy dwa w Polsce wprowadzają bezpłatną komunikację autobusową, co powinno ograniczyć ruch samochodów osobowych w miastach.

Tymczasem hałas komunikacyjny tworzy w takich miastach klimat akustyczny. Również Gdynia może się "pochwalić" znacznym nasileniem hałasu, przy czym w niektórych punktach miasta jego natężenie dochodzi do 90 decybeli. Według posiadanych przeze mnie danych do najbardziej hałaśliwych punktów Gdyni należy odcinek obwodnicy Trójmiasta, Aleja Zwycięstwa, ul. Morska, ul. Wielkopolska i Władysława IV.

Systematycznie prowadzony jest monitoring hałasu w naszym mieście, a także okresowo liczone są pojazdy przejeżdżające o różnych porach dnia przez dany punkt kontrolny. Okazuje się, że w niektórych miejscach w ciągu jednej godziny przejeżdża kilka tysięcy aut tak np. jest przy Alei Zwycięstwa – głównej osi komunikacyjnej trójmiasta.