Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Orłowo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Orłowo. Pokaż wszystkie posty

środa, 26 czerwca 2013

Urokliwe miejsce

O urodzie miasta świadczy ilość urokliwych miejsc. Gdynia ma ich kilka i dlatego w oczach mieszkańców uchodzi za ładne miasto. Mamy tu Oksywską Głowę ze starym kościołem, mamy Skwer Kościuszki wraz z rejonem Mola Południowego, mamy Kamienną Górę z widokiem na port i zatokę, mamy okolice Domu Marynarza, aż po Polankę Redłowską i wreszcie mamy rejon Plaży Orłowskiej. Tu kumulują się atrakcje, których nie uświadczy się na całym naszym 500 km wybrzeżu.

Tu wznosi się znany z pocztówek klif orłowski, u którego podnóża ciągnie się plaża. Tu nadal, jak przed laty łodzie rybackie wyciągnięte na piaszczysty brzeg. Nieco wyżej Domek Żeromskiego, miejsce pracy pisarza w latach 20 – tych ubiegłego wieku. Tuż obok, prawie przy ujściu najdłuższej gdyńskiej rzeki Kaczej, zabudowania, niegdyś Johanna Adlera, dziś średniej Szkoły Plastycznej. Zaraz obok niewielki urokliwy skwerek i molo, a nad nim Promenada Marysieńki, przy której jest obelisk upamiętniający katastrofę lotniczą w której zginął generał Orlicz – Dreszer. Jak by tego było mało, w lecie na orłowskiej plaży, wieczorami występuje na scenie letniej Teatr Miejski im. Gombrowicza.

Wcześniej, jeszcze za PRL – u, tu gdzie kończy się ul. Orłowska, lecz powyżej wejścia na molo, czynna była znana w całej Polsce i nie tylko knajpa „Maxim”, o której śpiewano piosenki i w której nakręcono sceny do jednego z najpopularniejszych seriali „07 zgłoś się”.

O każdej z wymienionych wyżej atrakcji można by pisać oddzielnie, bo każda ma swoją atrakcyjną historię, wiąże się ze wspomnieniami o Gdyni, Orłowie i o ludziach, którzy tu żyli, działali i umierali.

Tym razem garść informacji o Orłowskim Molo, które wprawdzie mniej znane niż sopockie, lecz też ma swoją interesującą historię. Podobno pierwsze molo w Orłowie wybudowano już w 1929 roku z myślą, że będzie ono konkurencyjne wobec sopockiego. Miało ono ponoć 115 m długości, a ponieważ przy plaży było płytko, statki żeglugi przybrzeżnej nie mogły tu dobijać.

W 1934 roku dokonano korekty tego mola. Wydłużono je do 430 m. dokonała tego kompania saperów z Modlina, która w krótkim czasie, wykorzystując pale i inny materiał z rozbiórki gdyńskiego drewnianego pomostu dla statków (eksploatowanego od 1923 r.). Sięgające dalej w Zatokę molo umożliwiło dobijanie tam statków żeglugi przybrzeżnej. Na to molo wyciągnięto wrak samolotu po tragicznym wypadku gen. Orlicz – Dreszera. Molo to przetrwało wojnę. Istnieje niepotwierdzona informacja, że z tego mola startowały radzieckie ścigacze atakujące w kwietniu 1945 roku zajęty przez Niemców Hel i wrogie okręty w jego rejonie.

Już po wojnie, w 1953 roku, molo wyremontowano, a przy okazji skrócono do 180 m. remonty takie miały miejsce również w latach następnych, ale tym razem już bez jego skracania. Jak by na sprawę nie patrzeć, molo w Orłowie jest turystyczną atrakcją chętnie odwiedzaną o każdej porze roku.  

środa, 12 czerwca 2013

Pozostały fragmenty fundamentów

Był jednym z najstarszych kościołów w naszej okolicy. Dziś liczyłby około 250 lat, a jak twierdzą niektórzy, wcześniej w tym miejscu stał inny drewniany kościółek. Na rozkaz hitlerowców rozebrali go pod przymusem mieszkańcy Orłowa i Kolibek, których tu zapędzono. Działo się to jesienią 1939 roku, tuż po wkroczeniu Niemców do naszego miasta. Rozbiórkę nadzorowali funkcjonariusze są, przybyli tu zapewne z Gdańska.

Mówiło się, że wandalizmu tego dopuszczono się w odwecie za opór naszej wojskowej placówki, broniącej Redłowa i Kolibek przed nacierającymi od strony Sopotu Niemieckimi oddziałami. Garstka obrońców powstrzymywała aż do 13 września 1939 roku przeważające oddziały gdańskich Niemców, broniąc od tej strony wtargnięcia do miasta.

A kościółek w Kolibkach był pod wezwaniem św. Józefa, barokowy, niewielki, zbudowany z cegły przez Józefa Przebendowskiego w 1763 roku. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem przylegał doń cmentarz i położona nieopodal kaplica. Później od 1876 roku, znajdowała się tu też szkółka katolicka i niewielki szpitalik dla ubogich z 4 łóżkami.

Szperając w dokumentach dotyczących tego kościółka sięgnąłem między innymi do pochodzącego z 1935 roku8 „Przewodnika po wybrzeżu polskim” pióra pana Winogrodzkiego – część I pt. „Orłowo Morskie”, w przekonaniu, że znajdę tam jakąś ciekawostkę z tego zakresu. Tymczasem znalazłem na stronie 14 tylko niewielką fotografię i dosłownie jedno zdanie które przytaczam”

„(...) wiedzie do parku, który ogrodzony
parkanem, całe wzgórze zamyka z tej strony
aż do szosy, przy której obok parku ściany
stoi samotnie kościół murowany.”

Parkan, o którym tu mowa to ogrodzenie Kolibek, bowiem ogrodzenie kościoła oraz nagrobki na cmentarzu również zostały zdewastowane. Przekonaliśmy się o tym, gdy przed laty całą rodziną odwiedziliśmy to miejsce, na niewielkim wzniesieniu pomiędzy jezdniami Alei Zwycięstwa, po przeciwnej stronie kompleksu handlowego „Klif”. Wtedy miejsce to zrobiło na nas wrażenie ponurego i zapuszczonego. Teraz teren jest już uporządkowany, a u jego podnóża znalazł się krzyż upamiętniający miejsce, na którym przed laty znajdował się kościół, o którym tu mowa.

Więcej na temat kościoła pod wezwaniem św. Józefa w Kolibkach znaleźć można w „Roczniku Gdyńskim” nr 7 z 1986 roku, gdzie jest teks pani Bieleckiej oraz w „Wiadomościach Gdyńskich” nr 11/1999 r., gdzie jest artykuł pana Wiszniowskiego.

sobota, 16 marca 2013

Osiedle PLO w Orłowie.

W PRL – u jednym z największych dóbr były mieszkania. Kolejki potrzebujących w Wydziale Lokalowym w Prezydium MRN były niebotyczne. Sporządzane były listy oczekujących na dany rok kalendarzowy, z reguły nie realizowane i przechodzące z tzw. poślizgiem na rok lub lata następne. Ustalane były też priorytety – poza kolejką mieszkania komunalne otrzymywali funkcjonariusze UB i Mo, aktywiści partii rządzącej, a z puli rezerwowej pogorzelcy, wyburzeniowcy, repatryjanci. Na mieszkania i inne lokale np. sklepy wydawane były przydziały w ramach tzw. publicznej gospodarki lokalami.

W pierwszych latach powojennych pozyskiwano mieszkania z dwóch źródeł z odzysku po zmarłych lokatorach, bądź z niewielkiego budownictwa miejskiego. Budownictwo indywidualne, z uwagi na trudności materiałowe praktycznie nie istniało, a budownictwo spółdzielcze ruszyło dopiero po październiku 1956 roku, po dojściu do władzy Gomułki i jego ekipy.

Jaskółką zwiastującą nowy trend w budownictwie mieszkaniowym było budownictwo zakładowe, na które pozwolić mogły sobie tylko nieliczne duże zakłady pracy, dysponując wystarczającą siłą przebicia. Na Śląsku były to kopalnie i huty, a u nas na Wybrzeżu przedsiębiorstwa żeglugowe – konkretnie PLO. Szansa pozyskania mieszkania, a nawet własnego domku była magnesem przyciągającym do firmy poszukiwanych fachowców, co przy korzystnych warunkach płacowych (częściowo płatnych w dewizach) było bardzo atrakcyjne.

W tym czasie ukształtowała się warstwa tzw. pływających – ludzi zatrudnionych na statkach marynarki handlowej lub rybołówstwie dalekomorskim. Mężczyźni tak zatrudnieni byli dla miejscowych panien szczytem marzeń, zapewniali bowiem dostatnie życie i wygodny tryb bytowania, bez codziennej harówki w sklepie lub innej pracy fizycznej. W tej sytuacji przy relatywnie wysokich dochodach pływający uzupełnianych prywatnym importem brakujących towarów w PRL – u, a brakowało wszystkiego sprzedawano towary w tzw punktach skupu artykułów zagranicznych. Należało pomyśleć o zagospodarowaniu tych nadwyżek finansowych.

Wtedy to, a był 1955 rok, prezydium MRN przydzieliło PLO atrakcyjny teren pod budowę domków jednorodzinnych dla pracowników tej firmy. Teren był uzbrojony, położony w malowniczej dolinie rzeki Kaczej u podnóża Kępy Redłowskiej i zezwalał na zlokalizowanie tam około 150 domków z prefabrykatów wykonywanych na miejscu, co znacznie obniżyło koszty budowy.

W ten sposób, przy obecnych ulicach Armatorów i Szturmanów, powstało PLO – owskie osiedle domków jednorodzinnych. Po latach decydenci miejscy zaczęli pluć sobie w brodę, że tak cenny teren przekazano pod niską zabudowę, w miejscu gdzie stanąć mogły wielokondygnacyjne bloki mieszkalne, z mieszkaniami dla tysięcy gdynian.