piątek, 30 marca 2012

Gdynia w pierwszych powojennych latach - część 2

Jesienią 1945 roku PPR, chcąc zwiększyć swoją rangę w województwie, oddelegowało liczna grupę swoich zaufanych aktywistów do Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa. Równocześnie usunięto z szeregów, tych organów, wszystkich tych, do których istniały realne lub wydumane podejrzenia o nielojalności. W skali województwa w listopadzie 1945 roku, gdzie w Milicji zatrudnionych było 4176 funkcjonariuszy z czego usunięto 2320 osób.

Pomimo tych wysiłków i różnych działań, w Gdyni nadal najpopularniejsza partia była PPS. Jesienią gdyńskich socjalistów było: 1300 członków i 538 kandydatów, wobec PPR która liczyła zaledwie 571 członków, dane ze stycznia 1946 roku.

Znaczącą siłą polityczną było w województwie i w Gdyni również założone w sierpniu 1945 roku przez Stanisława Mikołajczyka PSL. W mieście liczyło ono około 800 członków, a więc po PPS było drugą siłą. Członków tego stronnictwa szykanowano na różne sposoby, co w efekcie doprowadziło do ucieczki Mikołajczyka na Zachód w 1947 roku.

Pozostając przy tematyce społeczno – politycznej kilka zdań poświęcić trzeba sprawom ludnościowym. Liczba ludności polskiej na Wybrzeżu Gdańskim wynosiła w listopadzie 1945 roku 542718 osób, a po roku w grudniu 1946 – 770850 osób (dane według ,,Rocznika Statystycznego” z 1949 roku). Gdynia natomiast na koniec 1945 roku miała 74400 mieszańców, a po roku 89051 mieszkańców (dane według ,,Rocznika Statystycznego Gdyni” z 1957 roku). Do stanu ludności z 1939 roku brakowało około 40 tysięcy osób. Nie to jednak stanowiło problem. Problemem była pozostała w mieście ludność niemiecka  – stosunkowo nieliczna, oraz ludność polska, która nie zdołała się oprzeć naciskom okupanta i przyjęła tak zwaną Niemiecką Listę Narodowościową.

W województwie gdańskim przebywało około 480 tysięcy Niemców. Do listopada 1945 roku samorzutnie wyjechało ich około 92 tysiące. Proces ten trwał. W grudniu 1946 roku było w województwie nadal 52961 tysięcy Niemców (,,Rocznik Statystyczny” z 1948 roku). A więc problem z czasem rozwiązał się samoczynnie. Pozostała sprawa rozliczenia z działań okupacyjnych te osoby, które przyjęły NLN. Dla tych spraw powołano specjalne Komisje Rehabilitacyjne. Działalność rozpoczęto w tym zakresie już w kwietniu 1945 roku. Rodowitych Niemców kierowano do Sądów, gdzie byli poddawani weryfikacji. Wszystkie sprawy – zarówno rehabilitacji jak i weryfikacji rozpatrywane były indywidualnie, a lojalność trzeba było potwierdzić zeznaniami świadków. Na koniec – każdy zrehabilitowany podpisywał stosowny dokument, w którym zobowiązywał się do rzetelnej pracy dla Polski. W Gdyni zrehabilitowano 19057 osób, a 756 objęte zostało weryfikacją przez Sąd Grodzki. Akcje ostatecznie zakończono w lipcu 1946 roku. W ten sposób rozwiązano jeden z palących powojennych problemów społecznych.

Inna ważną sprawą – zupełnie odmiennej natury – była kwestia aprowizacji. W pierwszych dniach po wyzwoleniu bazowano na skąpych wojennych zapasach. Dostatek żywności mieli zaledwie nieliczni mieszkańcy. Większość ludności żywiła się ziemniakami. Korzystano też często z mięsa końskiego z dobijanych, rannych koni szwendających się po okolicy. Od maja, po kapitulacji Helu – sięgnięto też do zasobów morza. Gdyńscy rybacy łodziowi nie bacząc na niebezpieczeństwo min, wyruszyli na wody Zatoki Gdańskiej po dorsze, węgorze i śledzie. Mało eksploatowany rybacko Bałtyk obfitował w ryby. Wprawdzie brakowało kutrów, ale ich brak niwelowała pracowitość naszych rybaków. Ryby niebawem stały się obok ziemniaków głównym składnikiem diety miejscowej ludności.

Władze natomiast czyniły wszystko, aby wyremontować i uruchomić ocalałe z wojny piekarnie, a także zorganizowały reglamentację żywności. Przygotowano kartki żywnościowe, które objęły chleb i cukier, a z towarów nieżywnościowych mydło. Kartki te rozprowadzano w cyklach miesięcznych przez biura osiedlowe. Później scedowano ten obowiązek na zakłady pracy. Inne towary – nie objęte reglamentacją zaczęły napływać do Gdyni z głębi kraju. Ożyła też gdyńska hala targowa, gdzie można było nabyć prawie wszystko, oczywiście po odpowiednio wysokich cenach.

Dużą pomoc wyświadczyła gdynianom UNRRA (Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Pomocy i Odbudowy). Przez nasz port pomoc ta płynęła obfitym strumieniem. Napływała żywność, materiały i surowce, leki, żywe zwierzęta (konie i krowy), samochody i ciągniki, a nawet parowozy i kutry rybackie...Działalność tej humanitarnej organizacji trwała do 1947 roku, do momentu jej rozwiązania, ten trwający około dwóch lat napływ wszelkich dóbr pozwolił przejść przez najtrudniejszy powojenny okres.

Tymczasem na fali powojennego entuzjazmu, łatano miasto i port. Naprawiano ulice i mosty, uprzątano gruzy, a nawet zakładano trawniki i klomby. W porcie do końca 1949 roku odbudowano prawie w całości nabrzeża i falochrony. Na Zachodzie dokupiono z demobilu tabor pływający niezbędny do pracy w porcie. Odremontowano magazyny i dźwigi portowe. Sprowadzono z Wielkiej Brytanii nasze statki i okręty, które tam przetrwały wojnę. Stocznie rozpoczęły swoją działalność, a rybołówstwo łowiło na całym Bałtyku i Morzu Północnym. Port oczyszczono z niemieckich wraków. U wejścia tkwił tylko ,,Gneisenau”...

środa, 28 marca 2012

Gdynia w pierwszych powojennych latach - część 1

Tydzień po wyzwoleniu Śródmieścia (28 marca 1945 roku) w nocy z 4 na 5 kwietnia ostatnie niemieckie oddziały ewakuowały się z Kępy Oksywskiej na Hel. Gdynia – łącznie z Oksywiem i Babimi Dołami była wolna.

Już wcześniej – bo w dniu wyzwolenia Śródmieścia do Gdyni przybyła tak zwana Morska Grupa Operacyjna pod kierownictwem kapitana inżyniera Władysława Szedrowicza. Razem z nią przybyła grupa stoczniowa, która miała zinwentaryzować i zabezpieczyć obiekty i mienie stoczniowe. Tym zespołem kierował inżynier Jan Morze.

Ponieważ wszystkie ważniejsze obiekty w mieście zajmowali Rosjanie, grupy te nawiązały z nimi kontakty. Szło to opornie i z komplikacjami, czego dowodem było ponowne zajęcie, w dniu 19 maja 1945 roku przez batalion morski Armii Czerwonej, gdyńskiej stoczni. Rosjanie przystąpili do demontażu i wywózki urządzeń oraz sprzętu. Traktowali to wyposażenie jako swoją zdobycz wojenna. Przetargi polsko – radzieckie trwały około miesiąca. Tymczasem wywózka była kontynuowana. Spory trwały nawet o zatopione w porcie wraki.

Pomimo tych nieporozumień kolejne obiekty w mieście były przekazywane stronie polskiej. Tak postępowano do połowy kwietnia 1945 roku z magazynami wojskowymi, olejarnią, tartakiem, częściowo uszkodzoną elektrownią i mleczarnią. W drugiej połowie maja, a więc już po zakończeniu działań wojennych, powołano w naszym mieście Biuro Odbudowy Portów. Powstał także Morski Urząd Rybacki, który przystąpił do koordynacji spraw rybackich.

Z końcem maja 1945 roku, minister przemysłu powołał Komisję Odszkodowań Morskich kierowaną przez mgr Tadeusza Ocieszyńskiego. Zadaniem tego gremium było oszacowanie szkód wojennych w gospodarce morskiej. Jako bazę tych wyliczeń przyjęto wartość własności na obszarze terytorialnym Polski sprzed wojny na terenie Wolnego Miasta. Po wielomiesięcznej pracy Komisja ta określiła nasze straty na około 295 milionów złotych według kursu złotego z sierpnia 1939 roku. W mieście i porcie toczyło się wielopłaszczyznowe życie. Już 4 kwietnia 1945 roku, a więc w przeddzień ucieczki Niemców z Babich Dołów na Hel, odbył się w sali kina ,,Gwiazda” (późniejsze kino ,,Warszawa”) więc przedstawicieli partii politycznych ,,bloku demokratycznego” z udziałem PPR, PPS, Stronnictwa Ludowego, Stronnictwa Demokratycznego, Związków Zawodowych, przedstawicielek kobiet i młodzieży.

Po trzech dniach – w dniu 7 kwietnia 1945 roku przybył do Gdyni premier rządu Edward Osóbka – Morawski, co dobitne świadczy o randze spraw morskich.

Miasto wymagało pomocy władz centralnych, a także pomocy zagranicznej. Zniszczenia – szczególnie w porcie były ogromne. Wypalone magazyny, powysadzane mosty i wiadukty, pozrywane tory kolejowe, uszkodzone wodociągi miejskie, wraki zalegające na torach wodnych, uszkodzone nabrzeża portowe, pozrywane falochrony, a do tego brak żywności, epidemie chorób jak tyfus, gruźlica, choroby weneryczne, przy równoczesnym braku leków...

Brak też było wykwalifikowanej kadry, fachowców z różnych dziedzin, materiałów budowlanych potrzebnych do odbudowy, części zamiennych do uszkodzonych maszyn, środków transportu itp.
W mieście jak i w porcie, można się było natknąć na miny i niewypały, a także na padlinę końską i ludzkie zwłoki.

Nieco żywności – tej wcześnie zrabowanej z poniemieckich magazynów – odstępowali miastu Rosjanie. Szwedzi przywieźli tran, przybory szkolne i zastrzyki przeciwko gruźlicy. Duńska firma – ta sama która w latach przedwojennych budowała port (Hojgard & Schultz), miała niebawem przystąpić do jego odbudowy. Znalazł się także Eugeniusz Kwiatkowski – wyznaczony przez Rząd do koordynacji prac przy rewitalizacji Wybrzeża. Ale z marszu wszystkich problemów nie dało się rozwiązać. Potrzebny był czas i określenie priorytetów.

A oto kilka dat z owego okresu – tuż po wyzwoleniu Gdyni:

  • 01.04.1945 reaktywowano działalność Zakładu Wodociągów i Kanalizacji
  • 04.04.1945 pracę podjął szpital miejski
  • kwiecień 1945 uruchomiona zostaje przez braci Welz komunikacja miejska z wykorzystaniem dla tych potrzeb samochodów ciężarowych
  • 15.04.1945 powstaje jednostka Milicji Obywatelskiej z siedzibą przy ul. Świętojańskiej 10. Tworzone są kolejne komisariaty.
  • Z końcem maja 1945 roku pracę podejmuje Sąd Grocki
  • po 15.04.1945 działalność podejmuje oświata. W dniu 15.04 działalność podejmuje szkoła podstawowa nr 16 w Chylonii, kierownik A.Kosik.

W porcie trwają prace porządkowe i rozminowywanie akwenów i magazynów. Rosjanie podejmują nieudaną próbę usunięcia wraku pancernika ,,Gneisenau” zatopionego przez uciekających Niemców u głównego wejścia do portu. Po nieudanych próbach, otwarte zostaje wejście dodatkowe, boczne, które udrożni drogę wodną do portu wewnętrznego. Wejście to umożliwi korzystanie z portu, w pierwszej kolejności w wywózce doku, dźwigów pływających i innych urządzeń ze stoczni i portu, przez Rosjan. Od 16 lipca 1945 roku port podejmuje swoją ,,normalną” działalność eksploatacyjną. Do gdyńskiego portu po węgiel przybywa pierwszy po wojnie statek bandery Fińskiej s/s Suomen Neito.

W zakresie spraw społeczno - politycznych to w mieście nadal działała w tym czasie wojenna Komendatura radziecka i oddziały zabezpieczenia tyłów NKWD.

Dopiero 12 czerwca 1945 roku Blok Demokratyczny powołuje Miejską Międzypartyjna Komisję Porozumiewawczą, a z jej inicjatywy powołana zostaje Miejska Rada Narodowa. Liczy ona 50 członków desygnowanych do tego gremium przez poszczególne partie i stronnictwa, 20 czerwca 1945 roku odbywa się inauguracyjne posiedzenie Rady, na którym między innymi na przewodniczącego wybrano Zdzisława Teiseyra z PPS. Już wcześniej prezydentem Gdyni został mianowany Henryk Zakrzewski z PPS. Jak widać władze gdyńskie zdominowała PPS – co było naturalnym odzwierciedleniem układu sił w mieście (PPS liczyło wtedy 1100 członków, PPR – 156).

Ciąg dalszy nastąpi...

poniedziałek, 26 marca 2012

Rocznica wyzwolenia Gdyni

Oficjalna data wyzwolenia Gdyni spod niemieckiej okupacji to 28 marca 1945 roku.

Data ta jednakże jest mało precyzyjna, bowiem wyzwolenie naszego miasta było rozciągnięte w czasie i było różne dla różnych dzielnic. Dzień 28 marca 1945 roku to wyłącznie wyzwolenie Śródmieścia, a przede wszystkim portu. Wcześniej Niemców przepędzono z innych dzielnic. Z części północnej miasta – Obłuża, Oksywia i Babich Dołów – nastąpiło o tydzień później.

Znany gdyński historyk – batalista E. Kosiarz w jednej ze swoich książek pt.: ,,Wyzwolenie Polski północnej 1945” podaje następujące daty wyzwolenia poszczególnych gdyńskich dzielnic:

- 21 marca – wyzwolony został Wielki Kack, wtedy jeszcze formalnie nie należący do Gdyni
- 23 marca – wyzwolono Mały Kack
- 25 marca – Wehrmacht opuścił Witomino i Orłowo
- 27 marca – Niemcy opuścili Cisowę, Chylonię i Grabówek
- 28 marca – wyzwolone zostało Śródmieście i port
- 5 kwietnia – po zaciętych walkach na Kępie Oksywskiej. Niemcy w dwóch kolejnych nocach ewakuowali na Półwysep Helski około 35 tysięcy swoich żołnierzy i nieco cywilnych uciekinierów.

Tak więc w sumie wyzwolenie Gdyni jako całość trwało 15 dni, wcześniej – już od 12 marca trwały walki na przedpolach. W tym bowiem dniu Sowieci z 19 Armii 2 Frontu Białoruskiego dowodzonego przez marszałka Rokosowskiego, przy udziale naszej 1 Brygady Pancernej wyzwoliły Wejherowo, Redę i Puck oraz sąsiadujące z Gdynią Koleczkowo, które wyzwalała 70 Armia. Od tego dnia obie sowieckie armie (19 i 70) podjęły działania na przedpolach naszego miasta, lecz napotykając na zorganizowana niemiecką obronę, nie zdołały jej przełamać. Zmagania trwały ponad dwa tygodnie, bowiem przełamanie obrony zarówno od południa jak też północnego zachodu zorganizowanej przez Niemców w oparciu o warunki terenowe i wspartej ogniem artylerii okrętów zlokalizowanych na wodach Zatoki Gdańskiej, było bardzo trudne.

Od strony Redy nacierające wojska natrafiły na dobrze przygotowaną obronę niemiecką, której głównym bastionem była położona nieopodal Szmelty Góra Markowca. Zlokalizowano tam liczne baterie artylerii przeciw lotniczej. W tej liczbie czterolufowe działa sprzężone tzw. vierlingi (od niemieckiego vier = cztery) oraz działa 88 mm wykorzystywane do strzelania na wprost. Załogę obrońców ukryto w schronach betonowych, a sąsiedni teren zaminowano. Położenie Góry Markowca dawało wgląd w prawie całą Pradolinę Kaszubską – od Osłonina u podnóża Kępy Swarzewskiej, po Obłuże i Oksywie. Obronę tego rejonu zorganizowali Niemcy już w 1942 roku, wykorzystując ją między innymi do obrony lotniska wojskowego w Rumi w czasie alianckich nalotów lotniczych. Organizowano też ćwiczenia prowadząc ogień do ustawionych tarcz rozmieszczonych na bagnach i łąkach Pradoliny. Sporo informacji o walkach w tym rejonie można znaleźć w interesującej książce Zbigniewa Flisowskiego pt ,,Pomorze – reportaż z pola walki”, szczególnie w rozdziale pt ,,Wrota piekieł”. Tytuł rozdziału wydaje mi się bardzo adekwatny do sytuacji na froncie na tym terenie . Jako 11 letni chłopak zamieszkiwałem w Cisowej, a więc po sąsiedzku tego pola walk. Pamiętam ataki sowieckiego lotnictwa, częste nawały sowieckiej artylerii i wyraźne serie z broni maszynowej przeszywające nocne odgłosy toczonych tam walk...

Dowództwa sowieckie i niemieckie były świadome tego, że przełamanie frontu oznacza otwarcie drogi do Gdyni i portu, a przecież na ewakuację czekali tam ranni, planowane do przerzutu odziały i cywilni uciekinierzy.

Dopiero obejście owych ,,wrót piekieł” lasami od strony Łężyc, Kielna i Koleczkowa, umożliwiło przełamanie Niemieckiej obrony. Podobnie zacięte walki miały miejsce na południe od Gdyni – w rejonie wzgórz Kolonii Chwarzczyńskiej. Tam rolę obronnego bastionu spełniało Wzgórze Donasa, odległe w linii prostej 8 kilometrów od brzegu morza. Stąd precyzyjnie kierowano ogniem artylerii okrętowej do celów naziemnych, osiągając znaczną skuteczność. Wzgórza Donasa bronił niemiecki 366 pułk piechoty ze składu 227 dywizji. Walki trwały tu od 12 do 21 marca i były dla obu walczących stron bardzo krwawe. Po zdobyciu Wzgórza Donasa wyzwolenie Trójmiasta potoczyło się już szybko, 23 marca zdobyto Sopot, 25 marca Oliwę, a 28 marca Gdynię, natomiast Gdańsk został wyzwolony 30 marca 1945 roku.

niedziela, 25 marca 2012

Dywanowy nalot na Gdynię

Po latach relacjonujący ten nalot świadkowie, a w ślad za nimi historycy i publicyści, podają różne ilości samolotów, które w nim uczestniczyły. Również ilość bomb jaką zrzucono na miasto i port podawana jest różnie. Ilości zniszczonych budynków oraz zabitych i rannych nigdzie się nie podaje.Zwykle przytaczane są tylko nazwy zatopionych bądź uszkodzonych statków. Tylko co do jednego publicyści są zgodni – do jesieni 1943 roku naloty bombowe aliantów na Gdynię były mało groźne.Naloty były sporadyczne, głównie wieczorne lub nocne, a straty własne aliantów (głównie Anglików) dochodziły do 15 % maszyn uczestniczących w danym nalocie. Po włączeniu się USA do wojennych działań naloty zyskały na intensywności i przeprowadzano je w ciągu całej doby. W dzień bombardowali Amerykanie, a w nocy Anglicy.

Jednym z pierwszych dziennych nalotów bombowych dokonanych przez 8 Flotę Powietrzną USA na Gdynię, był nalot dokonany w dniu 9 października 1943 roku. Była sobota, samo południe. Samoloty zaatakowały miasto i port. Bomby zrzucono na dzielnice peryferyjne (Cisową i Chylonię) a także Śródmieście i statki w porcie, i na stoczniowe doki.

Bombardowano z wysokiego pułapu, dywanowo to jest gdzie popadnie, tak więc silna niemiecka obrona przeciw lotnicza i zasłona dymna nie miały większego znaczenia – jeżeli uwzględnić celność zrzuconych bomb. Nalotu dokonały czterosilnikowe bombowce B – 17, zwane latającymi fortecami. Celem nalotu była Gdynia i Gdańsk, a także fabryka samolotów i lotnisko w Malborku. Niemiecka obrona straciła 28 maszyn.

Po latach, niemiecki autor Hanz Schon w książce pt.,,Die letzten Kriegtage Ostseehafen 1945” nalot ten tak przedstawia:

,,Do jesieni 1943 roku wojna w Gdyni i nad Zatoką Gdańską minęła prawie bez śladowo...Zmiana nastąpiła w sobotę 9 października 1943 roku. Alarm lotniczy nie wywołał zbytniego zdziwienia, bowiem z upływem lat do alarmów się przyzwyczajono. Dotąd były to zwykle naloty nieszkodliwe. Również 9 października 1943 roku marynarze stacjonującego na Oksywiu 2 Dywizjonu Szkoleniowego Załóg Okrętów Podwodnych opuścili okręty, aby szukać schronienia w trzech lądowych schronach ,,Anton”, ,,Berta” i ,,Cesar”. Tym razem sprawy potoczyły się poważnie. Jednostki 8 Amerykańskiej Floty Powietrznej zaatakowały urządzenia portowe i statki, pokrywając je dywanem bombowym. Pomimo podjętej energicznej obrony prowadzonej przez okrętowa artylerię przeciw lotniczą, straty były znaczne. Według zapisów w ,,Dzienniku Meldunków”, straty przedstawiały się następująco:
  • Uszkodzeniu uległ statek szpitalny ,,Stuttgard”, który płonący został wyciągnięty z portu.
  • Parowiec ,,Cuxhaven” zatopiony (później wydobyty).
  • Okręt zaopatrzenia U-Bootów zatopiony.
  • Holownik ,,Saspe” zatopiony (później wydobyty).
  • Okręt U- 1210 zatopiony (później wydobyty).
  • Holownik ,,Reval” zatopiony (później wydobyty).
  • Fiński parowiec ,,Vipjoern” zatopiony.
  • Szwedzki parowiec ,,A.K.Fernstrem” zatopiony.
  • Trałowiec ,,Nordpol” zatopiony (później wydobyty)
  • Parowiec ,,Ginnheim” uszkodzony, a następnie zatopiony.
  • Holownik ,,Atlantik”, znajdujący się w doku, ciężko uszkodzony, a następnie zatopiony.
  • Parowiec ,,Neidenfels” uszkodzony.
Nic natomiast w ,,Dzienniku Meldunków” nie odnotowano odnośnie uszkodzeń ,,Wilhelma Gustloffa”... Małe uszkodzenie burty tego statku sprawiło, że w ostatnim rejsie w dniu 30 stycznia 1945 roku nie mógł osiągnąć maksymalnej szybkości...” (cały cytat w tłumaczeniu własnym z oryginału).

Jak widać z powyższego, niemieckie zapisy są bardzo lapidarne. Nie podaje się zniszczeń urządzeń portowych i stoczniowych. Całkowicie przemilcza się zniszczenia w mieście. Nie podaje się ilości ofiar w mieście, chociaż były one znaczne, a nawet nie podaje się ilości zabitych na zatopionym przez Aliantów ,,Stuttgardzie”.

Z tych względów – dla pełności obrazu – odsyłam Czytelników do numeru 10 ,,Rocznika Gdyńskiego” gdzie można przeczytać interesujące teksty - Aleksego Kaźmierczaka pt.: ,,Samoloty nad Gotenhafen” oraz wspomnienia proboszcza z Oksywia księdza Klemensa Przewoskiego.