Pomimo tych wysiłków i różnych
działań, w Gdyni nadal najpopularniejsza partia była PPS. Jesienią
gdyńskich socjalistów było: 1300 członków i 538 kandydatów,
wobec PPR która liczyła zaledwie 571 członków, dane ze stycznia
1946 roku.
Znaczącą siłą polityczną było w
województwie i w Gdyni również założone w sierpniu 1945 roku
przez Stanisława Mikołajczyka PSL. W mieście liczyło ono około
800 członków, a więc po PPS było drugą siłą. Członków tego
stronnictwa szykanowano na różne sposoby, co w efekcie doprowadziło
do ucieczki Mikołajczyka na Zachód w 1947 roku.
Pozostając przy tematyce społeczno
– politycznej kilka zdań poświęcić trzeba sprawom ludnościowym.
Liczba ludności polskiej na Wybrzeżu Gdańskim wynosiła w
listopadzie 1945 roku 542718 osób, a po roku w grudniu 1946
– 770850 osób (dane według ,,Rocznika Statystycznego” z 1949
roku). Gdynia natomiast na koniec 1945 roku miała 74400 mieszańców,
a po roku 89051 mieszkańców (dane według ,,Rocznika Statystycznego
Gdyni” z 1957 roku). Do stanu ludności z 1939 roku brakowało
około 40 tysięcy osób. Nie to jednak stanowiło problem. Problemem
była pozostała w mieście ludność niemiecka – stosunkowo
nieliczna, oraz ludność polska, która nie zdołała się oprzeć
naciskom okupanta i przyjęła tak zwaną Niemiecką Listę
Narodowościową.
W województwie gdańskim przebywało
około 480 tysięcy Niemców. Do listopada 1945 roku samorzutnie
wyjechało ich około 92 tysiące. Proces ten trwał. W grudniu 1946
roku było w województwie nadal 52961 tysięcy Niemców (,,Rocznik
Statystyczny” z 1948 roku). A więc problem z czasem rozwiązał
się samoczynnie. Pozostała sprawa rozliczenia z działań
okupacyjnych te osoby, które przyjęły NLN. Dla tych spraw powołano
specjalne Komisje Rehabilitacyjne. Działalność rozpoczęto w tym
zakresie już w kwietniu 1945 roku. Rodowitych Niemców kierowano do
Sądów, gdzie byli poddawani weryfikacji. Wszystkie sprawy –
zarówno rehabilitacji jak i weryfikacji rozpatrywane były
indywidualnie, a lojalność trzeba było potwierdzić zeznaniami
świadków. Na koniec – każdy zrehabilitowany podpisywał stosowny
dokument, w którym zobowiązywał się do rzetelnej pracy dla
Polski. W Gdyni zrehabilitowano 19057 osób, a 756 objęte zostało
weryfikacją przez Sąd Grodzki. Akcje ostatecznie zakończono w
lipcu 1946 roku. W ten sposób rozwiązano jeden z palących
powojennych problemów społecznych.
Inna ważną sprawą – zupełnie
odmiennej natury – była kwestia aprowizacji. W pierwszych dniach po
wyzwoleniu bazowano na skąpych wojennych zapasach. Dostatek żywności
mieli zaledwie nieliczni mieszkańcy. Większość ludności żywiła
się ziemniakami. Korzystano też często z mięsa końskiego z
dobijanych, rannych koni szwendających się po okolicy. Od maja, po
kapitulacji Helu – sięgnięto też do zasobów morza. Gdyńscy
rybacy łodziowi nie bacząc na niebezpieczeństwo min, wyruszyli na
wody Zatoki Gdańskiej po dorsze, węgorze i śledzie. Mało
eksploatowany rybacko Bałtyk obfitował w ryby. Wprawdzie brakowało
kutrów, ale ich brak niwelowała pracowitość naszych rybaków.
Ryby niebawem stały się obok ziemniaków głównym składnikiem
diety miejscowej ludności.
Władze natomiast czyniły wszystko,
aby wyremontować i uruchomić ocalałe z wojny piekarnie, a także
zorganizowały reglamentację żywności. Przygotowano kartki
żywnościowe, które objęły chleb i cukier, a z towarów
nieżywnościowych mydło. Kartki te rozprowadzano w cyklach
miesięcznych przez biura osiedlowe. Później scedowano ten
obowiązek na zakłady pracy. Inne towary – nie objęte
reglamentacją zaczęły napływać do Gdyni z głębi kraju. Ożyła
też gdyńska hala targowa, gdzie można było nabyć prawie
wszystko, oczywiście po odpowiednio wysokich cenach.
Dużą pomoc wyświadczyła gdynianom
UNRRA (Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Pomocy i
Odbudowy). Przez nasz port pomoc ta płynęła obfitym strumieniem.
Napływała żywność, materiały i surowce, leki, żywe zwierzęta
(konie i krowy), samochody i ciągniki, a nawet parowozy i kutry
rybackie...Działalność tej humanitarnej organizacji trwała do
1947 roku, do momentu jej rozwiązania, ten trwający około dwóch
lat napływ wszelkich dóbr pozwolił przejść przez najtrudniejszy
powojenny okres.
Tymczasem na fali powojennego
entuzjazmu, łatano miasto i port. Naprawiano ulice i mosty, uprzątano
gruzy, a nawet zakładano trawniki i klomby. W porcie do końca 1949
roku odbudowano prawie w całości nabrzeża i falochrony. Na
Zachodzie dokupiono z demobilu tabor pływający niezbędny do pracy
w porcie. Odremontowano magazyny i dźwigi portowe. Sprowadzono z
Wielkiej Brytanii nasze statki i okręty, które tam przetrwały
wojnę. Stocznie rozpoczęły swoją działalność, a rybołówstwo
łowiło na całym Bałtyku i Morzu Północnym. Port oczyszczono z
niemieckich wraków. U wejścia tkwił tylko ,,Gneisenau”...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz