czwartek, 6 marca 2014

Asfaltowe dywagacje

Według słownika języka polskiego – asfalt to czarna lub brunatna masa pochodzenia naturalnego (smoła ziemna) lub otrzymywana z ropy naftowej, stosowana w robotach drogowych, przemyśle chemicznym itp. Mnie asfalt kojarzył się zawsze z asfaltową ulicą. W przedwojennej Gdyni, a więc w czasie mojego dzieciństwa, asfalt zastosowano jako nawierzchnię ulicy 10 lutego, na środkowej płycie Skweru Kościuszki, na placu przed Dworcem Morskim, no odcinku ul. Chylońskiej, na końcu Cisowej. O ile w trzech pierwszych przypadkach zastosowanie asfaltu wydaje się uzasadnione względami reprezentacyjnymi, o tyle asfaltowa jezdnia w Cisowej jest dla mnie zupełnie niezrozumiała. Gdy w 1938 roku moja rodzina sprowadziła się do Cisowej, ta asfaltowa jezdnia już istniała.

Kiedy i dlaczego ją położono? Czy chodziło o eksperyment? A może o dogodny dojazd do Rumi, gdzie jak wiadomo znajdowało się lotnisko służące naszemu miastu. Dlaczego wyasfaltowano tylko pewien odcinek ulicy w kierunku Rumi, a pozostały od Grabówka, przez Chylonię i Cisowę, aż po ul. Owsianą nadal pokrywała kostka brukowa?

Nie przypuszczam, aby na powyższe pytania doczekam się sensownej odpowiedzi, bowiem świadkowie tamtego wydarzenia już odeszli. Może ktoś dogrzebie się kiedyś do dokumentów wyjaśniających te sprawy?

Jak by nie było, z tym kawałkiem asfaltowej Chylońskiej wiążą się liczne moje wspomnienia.

Jak już wspomniałem, ów fragment asfaltowej Chylońskiej ciągnął się od ówczesnej ul. Owsianej za tzw. Mały Lasek i kończył się na granicy naszego miasta z Rumią – Zagórzem. Jezdnię (bez chodników) ograniczały rosnące po jej bokach lipy. Tak więc jezdnia ta biegła dokładnie tym samym szlakiem, którym od wieków przebiegała tzw. Szosa Gdańska łącząca Gdańsk z miastami Pomorza Środkowego. Na mapie von Schroetera z przełomu XVIII i XIX wieku, wzdłuż tego szlaku zaznaczono drzewa, była to więc już wtedy aleja. Była to również w czasach mojej młodości aleja lipowa. Rosnące tam drzewa były stare, chyba z połowy XIX wieku. Podobne lipy i klony rosły też przy niektórych cisowskich chatach i przy zabudowaniach tzw. starej szkoły. Mówiono, że posadził je król Jan III Sobieski...

Na alei tej wiosną polowaliśmy na chrabąszcze, a pod koniec czerwca zrywano tam gałęzie z kwiatem lipowym. Poza tym w lecie bawiliśmy się tam, a wieczorami spacerowała tam ówczesna młodzież.

W czasie okupacji tą trasą często jechały specjalne samochody, które na naczepach wiozły elementy konstrukcyjne samolotów, których montaż następował w warsztatach w Rumi.

Na początku 1945 roku, gdy zbliżał się front, Niemcy spodziewając się ataku czołgów od strony Reda – Rumia, ponacinali lipy na wysokości metra od ziemi, z zamiarem założenia tam ładunków wybuchowych. Na poboczu szosy wykonano też niewielkie, pojedyncze okopy dla niszczycieli czołgów. Na szczęście dla czołgów i dla wiekowych lip, atak wojsk pancernych nastąpił z innej strony. To ocaliło te stare drzewa.

Po klęsce Niemców i kapitulacji Helu, ul. Chylońską popędzono tysiące niemieckich jeńców, a nieco później, od zachodu Rosjanie popędzili poboczem stada krów. Często też, już po wojnie, ich żołnierze naprawiali linie telefoniczne na słupach ustawionych wzdłuż tej asfaltówki.


Co dziwne, nawierzchnia ta była cały czas w dobrym stanie, bez kolein i ubytków. Później, gdy przez pola pociągnięto nowy szlak ul. Morską, która ominęła skrótem Chylonię i Cisową (lata 70. ubiegłego wieku) ul. Chylońska na całej swojej długości zamarła. Cały ruch przejęła ul. Morska, natomiast na tym odcinku, po obu jego stronach wyrosły bloki mieszkalne i domki jednorodzinne. Tymczasem asfalt na Morskiej systematycznie eksploatowany ponad miarę, ulega ciągłej destrukcji i wymianie nawierzchni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz