Według słownika języka polskiego – asfalt to czarna lub
brunatna masa pochodzenia naturalnego (smoła ziemna) lub otrzymywana z ropy
naftowej, stosowana w robotach drogowych, przemyśle chemicznym itp. Mnie asfalt
kojarzył się zawsze z asfaltową ulicą. W przedwojennej Gdyni, a więc w czasie
mojego dzieciństwa, asfalt zastosowano jako nawierzchnię ulicy 10 lutego, na
środkowej płycie Skweru Kościuszki, na placu przed Dworcem Morskim, no odcinku
ul. Chylońskiej, na końcu Cisowej. O ile w trzech pierwszych przypadkach
zastosowanie asfaltu wydaje się uzasadnione względami reprezentacyjnymi, o tyle
asfaltowa jezdnia w Cisowej jest dla mnie zupełnie niezrozumiała. Gdy w 1938
roku moja rodzina sprowadziła się do Cisowej, ta asfaltowa jezdnia już
istniała.
Kiedy i dlaczego ją położono? Czy chodziło o eksperyment? A
może o dogodny dojazd do Rumi, gdzie jak wiadomo znajdowało się lotnisko
służące naszemu miastu. Dlaczego wyasfaltowano tylko pewien odcinek ulicy w
kierunku Rumi, a pozostały od Grabówka, przez Chylonię i Cisowę, aż po ul.
Owsianą nadal pokrywała kostka brukowa?
Nie przypuszczam, aby na powyższe pytania doczekam się
sensownej odpowiedzi, bowiem świadkowie tamtego wydarzenia już odeszli. Może
ktoś dogrzebie się kiedyś do dokumentów wyjaśniających te sprawy?
Jak by nie było, z tym kawałkiem asfaltowej Chylońskiej wiążą
się liczne moje wspomnienia.
Jak już wspomniałem, ów fragment asfaltowej Chylońskiej ciągnął
się od ówczesnej ul. Owsianej za tzw. Mały Lasek i kończył się na granicy
naszego miasta z Rumią – Zagórzem. Jezdnię (bez chodników) ograniczały rosnące
po jej bokach lipy. Tak więc jezdnia ta biegła dokładnie tym samym szlakiem,
którym od wieków przebiegała tzw. Szosa Gdańska łącząca Gdańsk z miastami
Pomorza Środkowego. Na mapie von Schroetera z przełomu XVIII i XIX wieku,
wzdłuż tego szlaku zaznaczono drzewa, była to więc już wtedy aleja. Była to
również w czasach mojej młodości aleja lipowa. Rosnące tam drzewa były stare,
chyba z połowy XIX wieku. Podobne lipy i klony rosły też przy niektórych
cisowskich chatach i przy zabudowaniach tzw. starej szkoły. Mówiono, że
posadził je król Jan III Sobieski...
Na alei tej wiosną polowaliśmy na chrabąszcze, a pod koniec
czerwca zrywano tam gałęzie z kwiatem lipowym. Poza tym w lecie bawiliśmy się
tam, a wieczorami spacerowała tam ówczesna młodzież.
W czasie okupacji tą trasą często jechały specjalne
samochody, które na naczepach wiozły elementy konstrukcyjne samolotów, których montaż następował w
warsztatach w Rumi.
Na początku 1945 roku, gdy zbliżał się front, Niemcy
spodziewając się ataku czołgów od strony Reda – Rumia, ponacinali lipy na
wysokości metra od ziemi, z zamiarem założenia tam ładunków wybuchowych. Na
poboczu szosy wykonano też niewielkie, pojedyncze okopy dla niszczycieli
czołgów. Na szczęście dla czołgów i dla wiekowych lip, atak wojsk pancernych
nastąpił z innej strony. To ocaliło te stare drzewa.
Po klęsce Niemców i kapitulacji Helu, ul. Chylońską popędzono
tysiące niemieckich jeńców, a nieco później, od zachodu Rosjanie popędzili
poboczem stada krów. Często też, już po wojnie, ich żołnierze naprawiali linie
telefoniczne na słupach ustawionych wzdłuż tej asfaltówki.
Co dziwne, nawierzchnia ta była cały czas w dobrym stanie,
bez kolein i ubytków. Później, gdy przez pola pociągnięto nowy szlak ul.
Morską, która ominęła skrótem Chylonię i Cisową (lata 70. ubiegłego wieku)
ul. Chylońska na całej swojej długości zamarła. Cały ruch przejęła ul. Morska,
natomiast na tym odcinku, po obu jego stronach wyrosły bloki mieszkalne i domki
jednorodzinne. Tymczasem asfalt na Morskiej systematycznie eksploatowany ponad
miarę, ulega ciągłej destrukcji i wymianie nawierzchni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz