piątek, 18 kwietnia 2014

Fabryka Nagórskiego w Chyloni

Przed wojną, gdy sprowadziliśmy się w 1938 roku do Cisowej, pewnej niedzieli Ojciec zaprowadził mnie do swojego kolegi zamieszkałego przy ul. Kartuskiej. Wtedy to spotkały mnie dwie „atrakcje”- w mieszkaniu owego kolegi jeden pokój zastawiony był klatkami z kolorowymi ptaszkami – to było coś szokującego. Drugim „wydarzeniem” było obejrzenie przez wysoki, drewniany płot fabryki Nagórskiego. Była to pierwsza w moim życiu fabryka jaką widziałem. A widziałem niewiele. Tylko tyle na ile pozwalała mi szpara pomiędzy deskami płotu. Widziałem wtedy sterty główek kapusty, jakieś beczki i skrzynki, jakieś szare baraki.

Więcej o tej fabryce opowiedział mi Ojciec, którego znajomi tam pracowali. Była to jedna z nielicznych fabryczek – przetwórni na terenie tej dzielnicy i chyba jedyna tej branży w naszym mieście. Poza nią w Chyloni znajdowała się „Gazolina”, kilka wędzarni przy ul. Puckiej, Rzeźnia Miejska i kilka zakładów rzemieślniczych, między innymi wytwórnie lin dla potrzeb floty handlowej, wojennej i dla żeglarzy.

Dopiero w czasie okupacji – w 1943 lub 1944 roku – wraz z kolegami udało mi się dostać na teren fabryki Nagórskiego, która wtedy nazywała się „Emmo – Essig Fabrik” i zajmowała się jak poprzednio, przetwórstwem owocowo – warzywnym – głównie produkcją musztardy, octu oraz wina owocowego. Kiszono tu też kapustę i ogórki. Kapuściane liście rozdawano bezpłatnie miejscowej ludności, która używała je jako paszę dla kóz i królików. Temu też celowi służyły nasze wyprawy do tej przetwórni, bowiem prawie wszyscy na naszym przedmieściu hodowali króliki.

Gotowe wyroby z tej przetwórni znajdowały się w miejscowych sklepach. Pamiętam, że w sklepie Augustyna Potrykusa (sklep prowadzący sprzedaż dla Polaków), na ladzie stały blaszane wiaderka z „marmoladą”, czyli z mazią z rozgotowanej brukwi, musztardy luzem, pikli ogórkowych w zalewie z octu. Kiszoną kapustę sprzedawano z beczki, a ocet był w butelkach. Marmolada była na kartki, natomiast musztardę można był kupić bez kartek, w dowolnej ilości. Kupowano więc ową musztardę, która z braku innego smarowidła pociągano kromki chleba.

Wino tam produkowane do naszego sklepu nie trafiało. Widocznie było sprzedawane w sklepach dla Niemców. Na przełomie marca i kwietnia 1945 roku, gdy do Gdyni wkroczyli Rosjanie, okazało się, że w przetwórni tej były znaczne zapasy wina. Skorzystali z nich zwycięzcy, natomiast my, cywile przez dłuższy czas objadaliśmy się piklami z ogórków i musztardą.


Jakie był losy tej przetwórni po wojnie, nie wiem. Zapewne zakład upaństwowiono. Obecnie na terenie byłej fabryki Nagórskiego mieszczą się obiekty Gdyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, wybudowane za czasów PRL – u, a po przetwórni nie pozostał żaden ślad.

2 komentarze:

  1. Proponuję rzucić okiem na inny blog "gdyński", są tam zdjęcia tej samej fabryczki zrobione prawdopodobnie w latach 70-tych: http://gdywstecz.blox.pl/2011/02/Ocet-po-raz-drugi.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój dziadek, Witold Popkowski, pracował u Nagórskiego i kierował tą fabryką. Również w czasie okupacji

    OdpowiedzUsuń