Funkcjonowanie gdyńskiego hurtu spożywczego w czasie PRL – u
jest mi dobrze znane. Kiedy pod koniec lat 50 – tych ubiegłego wieku, objąłem
stanowisko zastępcy kierownika Wydziału Handlu w Prezydium MRN, któremu
podporządkowany był uspołeczniony handel w naszym mieście, hurtownia
Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Hurtu Spożywczego (WPHS później PHS) już
funkcjonowała. Magazyny hurtowe mieściły się przy ul. Jana z Kolna 24/26/32, a
jej dyrektorem był w owym czasie mgr Ryszard Chyliński – ekonomista. O ile
dobrze pamiętam, państwowy hurt spożywczy powstał z Państwowej Centrali
Handlowej, ta zaś powołana została pod koniec lat 40 – tych ubiegłego wieku, w
ramach tzw. walki o handel, kiedy ówczesne władze przystąpiły do likwidacji
handlu prywatnego. Wtedy to, przechodząc na „ręczne sterowanie” rynkiem oraz w
ramach centralnego planowania, zaistniała potrzeba powołania scentralizowanego
hurtu. Upaństwowiony i scentralizowany hurt zapewniał kontrolę nad rynkiem,
przestrzeganie rozdzielników, przydziałów itp. działań. W hurcie tym możliwe
było też tworzenie „rezerw wojskowych”, co w czasie zimnej wojny nie było
obojętne.
W tym czasie w moim biurku znajdowała się specjalna teczka z
dokumentami dotyczącymi WPHS, a w niej okresowe sprawozdania, protokoły z
kontroli i inne dokumenty, pozwalające mi na dobry wgląd w sytuację tej firmy.
Nieco później wybrano mnie na przewodniczącego Rady Nadzoru Społecznego tej
hurtowni, co dodatkowo umożliwiało mi wgląd w wyniki ekonomiczne tej firmy, jej
sprawy kadrowe, plany inwestycyjne itp. W tym też czasie zapoznałem się z
bliska ze strukturą organizacyjną hurtowni.
Jak wyżej wspomniałem, magazyn główny hurtowni znajdował się
przy ulicy Jana z Kolna. Jego ogólna powierzchnia wynosiła około 10 tys metrów
kwadratowych, miał 4 kondygnacje nadziemne oraz piwnicę, również użytkowaną
jako magazyn. W obiekcie wyposażonym w dwie windy towarowe o udźwigu 800 i 1200
kg, poza magazynami branżowymi, o których więcej poniżej, znajdowała się tu też
kotłownia ogrzewająca obiekt, paczkarnia towarów sypkich, laboratorium
oceniające jakość wprowadzonych na rynek towarów oraz palarnia kawy (w
późniejszym czasie podporządkowana ZOSTI). Znajdowały się tu warsztaty
naprawcze wózków widłowych i warsztat elektryczny. Pomieszczenia biurowe
hurtowni mieściły się w murowanym baraku. Cały teren od strony ulicy i torów
kolejowych ogrodzony był betonowym płotem. Na plac przed magazyn wjeżdżało się
przez bramę od strony ulicy, którą otwierał portier, pracujący przez całą dobę,
od tyłu znajdowała się bocznica kolejowa, na której jednorazowo mieściło się do
4 wagonów towarowych. Manipulacja wagonami odbywała się za pomocą tzw.
podciągarek, znajdujących się po obu stronach bocznicy.
Zarówno od strony placu manewrowego jak i od strony bocznicy,
magazyn wyposażony był w rampę przeładunkową. Wysokość rampy umożliwiała
dogodny wyładunek wagonów i samochodów oraz ich załadunek. Rampa załadunkowa od
strony bocznicy, często wykorzystywana była jako składowisko soli, była ona
bowiem zadaszona, a dodatkowo sól taką okrywano brezentowymi płachtami. Dopiero
w połowie lat 80 – tych ubiegłego wieku, na placu manewrowym, gdzie dziś jest
ul. Wendy, wybudowano blaszany barak z przeznaczeniem na składowisko soli oraz
tzw. opakowania zwrotne (dzisiaj w tym baraku jest sklep meblowy).
Rozmieszczenie towarów w poszczególnych magazynach
przedstawiało się następująco: w piwnicy składowano przetwory warzywno –
owocowe, cytrusy, drożdże, a w wydzielonych komorach chłodniczych – towary
ulegające szybkiemu zepsuciu. Na parterze mieściła się tzw. hala spedycyjna,
gdzie przygotowywano i wydawano drobne towary dla poszczególnych sklepów. Poza
tym na parterze mieściła się paczkarnia cukru i mąki, magazyn tych towarów już
zapaczkowanych, niewielka paczkarnia soli oraz pomieszczenia socjalne dla
pracowników.
Na I piętrze mieścił się magazyn towarów sypkich, a także
zsyp tych towarów, które grawitacyjnie podawano do maszyn paczkujących na
parterze. W części tego magazynu odgrodzono skład na kartony z upaloną kawą.
Ziarno surowe znajdowało się poza siatką i stąd przekazywane było do palarni
kawy.
Piętro wyżej, w tzw. magazynie nr III składowano alkohole,
głównie wódki, bowiem wina owocowe trafiały też niekiedy do magazynu z
przetworami w piwnicy. Na ostatnim piętrze, składowano namiastki spożywcze,
przyprawy oraz herbaty.
Olej, ocet i musztarda składowana była w oddzielnym magazynie
naprzeciw Hali Targowej, który wybudowano dopiero w połowie lat 70 – tych ubiegłego
wieku. Ten obiekt był parterowy i mieścił się w nim poza tym Dział Opakowań. Na
placu przed magazynem, który również dysponował bocznicą kolejową, składowano
opakowania zwrotne tj. transportery drewniane później plastikowe i butelki ze
skupu przekazywane tu z detalu.
A wracając do magazynu głównego wspomnieć wypada również o
placu składowym na opakowania. To tu później wybudowano wspomniany wcześniej
blaszany barak na sól i opakowania.
Między tym placem, a bocznicą znajdowały się dwa obiekty, trzepalnia
worków po mące, a pod ziemią, specjalne zbiorniki na olej opałowy dowożony
przez cysterny.
Gdy już mowa o palarni kawy warto wiedzieć, że gotowy
produkt, czyli upaloną kawę do sieci gdyńskich sklepów dowoziły samochody PTHW,
a kartony kawy przechodziły przez wspomnianą Halę Spedycyjną. Kawę dla
odbiorców spoza Gdyni wydawano ześlizgiem bezpośrednio z magazynu do
samochodów, co znacznie odciążało windę.
W zasadzie Hurtownia pracowała bezawaryjnie. Zdarzały się
jednak przypadki zakłóceń w wywozie towarów do sklepów spowodowane
niewydolnością transportu PTHW. Ten monopolista transportowy w handlu,
dysponował ograniczonym potencjałem. Brakowało części zamiennych do samochodów,
brakowało kierowców i konwojentów. Gdy do tego w czasie zimy dochodziły utrudnienia
spowodowane opadami śniegu, opóźnienia w dostawie towaru do sklepów znacznie
się wydłużało.
Niekiedy wina opóźnień leżała po stronie Hurtowni.
Wystarczyła awaria windy, lub jej kapitalny remont, a zaległości w wywozie
narastały. Psuły się też wózki widłowe. Brakowało części, a w szczególności
akumulatorów, po które organizowano wyprawy do Poznania.
W zasadzie Hurtownia pracowała dość sprawnie, a to głównie
dzięki zaangażowaniu załogi, która choć nieliczna, około 120 osób, sprawowała
się dzielnie, nawet w czasie powszechnych strajków. Dzięki postawie tej załogi,
towary do sieci naszych sklepów trafiały w miarę regularnie, a Gdynia cieszyła
się opinią dobrze zaopatrzonego miasta.
W połowie lat 70 – tych ubiegłego wieku, własną hurtownię
spożywczą uruchomiło gdyńskie „Społem”. Magazyny zlokalizowano w podziemiach
Hali Targowej. Asortyment ograniczono tam do przetworów owocowo – warzywnych.
Tak więc nadal ciężar zaopatrzenia miasta w podstawową żywność spoczywał na
PHS.
Od kilkunastu lat Hurtownia WPHS już nie istnieje. Pozostały
magazyny wydzierżawione różnym użytkownikom.
Na gmachu głównym hurtowni, nadal widnieje napis PHS.
W pamięci coś mi się kołacze, że na pustym obecnie "trawniku" przy ul. Wendy funkcjonowały również dwa baraki parterowe przedsiębiorstwa "Jubiler" - w okolicy kościoła oo Redemptorystów i Morskiej Agencji Gdynia.
OdpowiedzUsuńNiektórzy chwalą sobie czasy PRLu
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń