sobota, 12 stycznia 2013

Historia krajobrazem pisana.

Często pozostałości dawnych lat potrafią opowiedzieć minione wydarzenia. Relikty takie zwane są niesłusznie „niemymi świadkami historii”. W Gdyni takich reliktów jest sporo. Nie są one „nieme”, wystarczy tylko wsłuchać się w ich opowieści, lub idąc ich śladem poszperać nieco w dostępnych źródłach. Stosując tę metodę zainteresowałem się ostatnio starymi drzewami rosnącymi w okolicy kapliczki św. Jana Nepomucena na Wzgórzu Świętego Maksymiliana. Ich szpaler i równe odstępy świadczą o tym, że nie są to samosiejki, lecz kiedyś posadziła je ludzka ręka, a ich stan i wielkość świadczą o ich wieku.

Wszystko wskazuje na to, że jest to fragment starego traktu, który wiódł tędy jeszcze w XIX wieku – traktu łączącego Gdańsk z Pomorzem Zachodnim. Przeprowadzona kwerenda potwierdziła moje przypuszczenia. Wszystko wskazuje na to, że trakt ten ożywił się już w XVII wieku, gdy w Wejherowie utworzono kalwarię (1653), a z Gdańska i jego okolic ruszyły tędy coroczne pielgrzymki. Wiodły one z Gdańska – Chełma, przez Oliwę, Sopot, Kolibki, Redłowo, Grabówek, Chylonię, Cisowę, Rumię, Redę aż na wejherowskie wzgórza. Ten trakt liczący około 40 km pokonywano pieszo – zwykle w dwa dni. Podzielony był on na etapy, z wyznaczonymi stacjami postojowymi. Jedną z tych stacji były okolice Wzgórza, w miejscu gdzie dziś jest kapliczka i owe drzewa. Wcześniej była tu karczma, drewniana kapliczka, zapewne studnia, a może i stajnia dla koni, gdy ze szlaku korzystał pocztylion lub umyślny przewożąc ważną przesyłkę do Gdańska lub Słupska.

Po modłach i śpiewach przy kapliczce pielgrzymi bez względu na pogodę ruszali w dalszą drogę. Gdynianie jako parafianie Oksywia w tej tzw. oliwskiej pielgrzymce nie uczestniczyli. Zbierali się przy kościele oksywskim pw. św. Michała Archanioła i stąd ruszali w kierunku Wejherowa. Ich szlak pielgrzymki wiódł Kępą Oksywską, a następnie przez łąki do Rumi. Tu obie pielgrzymki łączyły się w jedną i dalszy marsz był już wspólny. W Rumi poza tym zorganizowane były noclegi, z których korzystano, gdyż jak wspomniałem marsz do Wejherowa trwał dwa dni.

W latach 70 – tych XIX wieku, gdy z Gdańska do Słupska (i dalej) poprowadzono linię kolejową, przecięła ona pieszy trakt właśnie w rejonie Redłowa, na co wskazują rosnące tu drzewa. Tu też było w owym czasie rozwidlenie dróg, prosta wiodła do wsi Gdynia, w rejonie dzisiejszego Placu Kaszubskiego i dalej na Oksywie, a druga przez tory kolejowe, dzisiejszą ul. Śląską na Grabówek i dalej... Trakt ten zwano Szosą Gdańską, zaś polną drogę do Gdyni, z czasem, od przydrożnej kapliczki, nazwano ulicą Świętojańską.

Ale to już całkiem inna historia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz