Często pozostałości dawnych lat
potrafią opowiedzieć minione wydarzenia. Relikty takie zwane są
niesłusznie „niemymi świadkami historii”. W Gdyni takich
reliktów jest sporo. Nie są one „nieme”, wystarczy tylko
wsłuchać się w ich opowieści, lub idąc ich śladem poszperać
nieco w dostępnych źródłach. Stosując tę metodę
zainteresowałem się ostatnio starymi drzewami rosnącymi w okolicy
kapliczki św. Jana Nepomucena na Wzgórzu Świętego Maksymiliana. Ich szpaler i
równe odstępy świadczą o tym, że nie są to samosiejki,
lecz kiedyś posadziła je ludzka ręka, a ich stan i wielkość
świadczą o ich wieku.
Wszystko wskazuje na to, że jest to
fragment starego traktu, który wiódł tędy jeszcze w
XIX wieku – traktu łączącego Gdańsk z Pomorzem Zachodnim.
Przeprowadzona kwerenda potwierdziła moje przypuszczenia. Wszystko
wskazuje na to, że trakt ten ożywił się już w XVII wieku, gdy w
Wejherowie utworzono kalwarię (1653), a z Gdańska i jego okolic
ruszyły tędy coroczne pielgrzymki. Wiodły one z Gdańska –
Chełma, przez Oliwę, Sopot, Kolibki, Redłowo, Grabówek,
Chylonię, Cisowę, Rumię, Redę aż na wejherowskie wzgórza.
Ten trakt liczący około 40 km pokonywano pieszo – zwykle w dwa
dni. Podzielony był on na etapy, z wyznaczonymi stacjami
postojowymi. Jedną z tych stacji były okolice Wzgórza, w miejscu gdzie dziś jest kapliczka i owe drzewa. Wcześniej
była tu karczma, drewniana kapliczka, zapewne studnia, a może i
stajnia dla koni, gdy ze szlaku korzystał pocztylion lub umyślny
przewożąc ważną przesyłkę do Gdańska lub Słupska.
Po modłach i śpiewach przy
kapliczce pielgrzymi bez względu na pogodę ruszali w
dalszą drogę. Gdynianie jako parafianie Oksywia w tej tzw.
oliwskiej pielgrzymce nie uczestniczyli. Zbierali się przy kościele
oksywskim pw. św. Michała Archanioła i stąd ruszali w kierunku
Wejherowa. Ich szlak pielgrzymki wiódł Kępą Oksywską, a
następnie przez łąki do Rumi. Tu obie pielgrzymki łączyły się
w jedną i dalszy marsz był już wspólny. W Rumi poza tym
zorganizowane były noclegi, z których korzystano, gdyż jak wspomniałem marsz
do Wejherowa trwał dwa dni.
W latach 70 – tych XIX wieku, gdy z
Gdańska do Słupska (i dalej) poprowadzono linię kolejową,
przecięła ona pieszy trakt właśnie w rejonie Redłowa, na co
wskazują rosnące tu drzewa. Tu też było w owym czasie rozwidlenie
dróg, prosta wiodła do wsi Gdynia, w rejonie dzisiejszego
Placu Kaszubskiego i dalej na Oksywie, a druga przez tory kolejowe,
dzisiejszą ul. Śląską na Grabówek i dalej... Trakt ten
zwano Szosą Gdańską, zaś polną drogę do Gdyni, z czasem, od
przydrożnej kapliczki, nazwano ulicą Świętojańską.
Ale to już całkiem inna historia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz