Zawsze gdy mowa o obronie Wybrzeża we wrześniu 1939 roku, gdy
mowa o gdyńskich Kosynierach, pojawia się nazwisko Kazimierza Rusinka. Według
opinii ukształtowanej w czasach PRL – u, to on był inicjatorem i komendantem
tej formacji. O innych, rzeczywistych dowódcach Kosynierów powszechnie mało
wiadomo. Zresztą cała tzw. wiedza o Kosynierach jest mało precyzyjna, często
kontrowersyjna.
Tekst, który zamieszczam poniżej nie jest w stanie skorygować
wszystkich wątpliwości. Korekta taka wymagałaby znacznie szerszego zakresu
materiałów niż ten jakim dysponuję. W tym przypadku zdecydowałem się na
podjęcie tylko jednego wątku omawianej tematyki, mianowicie początków
martyrologii I Kompani. Kto był inicjatorem jej utworzenia do końca nie
wiadomo. Mówi się o komisarzu rządu Franciszku Sokole, mówi się o sekretarzu
PPS Rusinku, mówi się nawet o pułkowniku Dąbku. Jedno jest pewne, jej dowódcą
był podporucznik Józef Kąkolewski . W tomie relacji wojennych opracowanych
przez Wacław Tyma i Andrzeja Rzepniewskiego, noszących tytuł „Gdynia 1939”, w
przypisach na str. 102 nieco informacji dotyczy podporucznika Kąkolewskiego i
jego kompanii.
Wynika z nich, że wyposażenie Kosynierów I kompanii w kosy
nastąpiło 8 września 1939 roku. Kompania wzięła udział w bitwie pod Łężycami
dnia 11 września, a w dniu następnym uczestniczyła w ataku w dolinie Szmelty,
gdzie na nieprzyjacielu zdobyła sporo broni, co pozwoliło na znaczną rezygnację
z kos.
A więc kosy otrzymali Kosynierzy 8 września. Tymczasem, z
pisma Komisariatu Rządu skierowanego do dyrekcji Żeglugi Polskiej datowanego na
dzień 9 września 1939 roku wynika, że warsztaty tej firmy mają wykonać 500
sztuk drążków o długości 2 m oraz przeróbki takiej ilości kos i ich osadzenie
na przygotowanych drążkach. Należy więc przypuszczać, że Kosynierzy
Kąkolewskiego uzbrojeni zostali w kosy pochodzące z innych warsztatów, zaś kosy
z warsztatu Żeglugi Polskiej miały posłużyć do uzbrojenia kolejnych oddziałów.
Potwierdza to fakt, że dopiero w dniu 10 września 1939 roku,
Rusinek zwrócił się z apelem do robotników Gdyni, aby zgłaszali się na
Grabówek, gdzie przy ul. Morskiej 98 w blokach Gdyńskiej Spółdzielni
Mieszkaniowej, tworzone są oddziały Kosynierów. Ten apel – ulotka, wydrukowana
została dzień wcześniej, czyli 9 września 1939 roku w drukarni Alfonsa Szczuki
przy ul. św. Piotra.
Gdy to się działo, kompania podporucznika Kąkolewskiego już
szykowała się do swojej pierwszej bitwy pod Łężycami...
tymczasem jak podaje Melchior Wańkowicz w zbiorze pt. „Polski
Wrzesień” tom 1, kilku aktywistów PPS szykowało się do ewakuacji na Kępę
Oksywską.
Autor przedstawia to tak:
(...) Pochyleni nad archiwum partyjnym i nad archiwum
związków zawodowych, wybierają co ważniejsze papiery, które pójdą do zasobników
dla zakopania w ziemi (...) i sztandary. Oby nie zetlały, oby doczekały
defilady w słońcu”.
Tak więc, gdy podporucznik Kąkolewski i jego kompania
walczyła pod Łężycami i w rejonie Rumi, „komendant” Rusinek gotował się do
ucieczki, a równocześnie nawoływał do tworzenia kolejnych oddziałów Kosynierów,
aby kosami powstrzymać „żelazne wojsko” Hitlera...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz