sobota, 18 stycznia 2014

Spóźniona „inicjatywa”

Zawsze gdy mowa o obronie Wybrzeża we wrześniu 1939 roku, gdy mowa o gdyńskich Kosynierach, pojawia się nazwisko Kazimierza Rusinka. Według opinii ukształtowanej w czasach PRL – u, to on był inicjatorem i komendantem tej formacji. O innych, rzeczywistych dowódcach Kosynierów powszechnie mało wiadomo. Zresztą cała tzw. wiedza o Kosynierach jest mało precyzyjna, często kontrowersyjna.

Tekst, który zamieszczam poniżej nie jest w stanie skorygować wszystkich wątpliwości. Korekta taka wymagałaby znacznie szerszego zakresu materiałów niż ten jakim dysponuję. W tym przypadku zdecydowałem się na podjęcie tylko jednego wątku omawianej tematyki, mianowicie początków martyrologii I Kompani. Kto był inicjatorem jej utworzenia do końca nie wiadomo. Mówi się o komisarzu rządu Franciszku Sokole, mówi się o sekretarzu PPS Rusinku, mówi się nawet o pułkowniku Dąbku. Jedno jest pewne, jej dowódcą był podporucznik Józef Kąkolewski . W tomie relacji wojennych opracowanych przez Wacław Tyma i Andrzeja Rzepniewskiego, noszących tytuł „Gdynia 1939”, w przypisach na str. 102 nieco informacji dotyczy podporucznika Kąkolewskiego i jego kompanii.

Wynika z nich, że wyposażenie Kosynierów I kompanii w kosy nastąpiło 8 września 1939 roku. Kompania wzięła udział w bitwie pod Łężycami dnia 11 września, a w dniu następnym uczestniczyła w ataku w dolinie Szmelty, gdzie na nieprzyjacielu zdobyła sporo broni, co pozwoliło na znaczną rezygnację z kos.

A więc kosy otrzymali Kosynierzy 8 września. Tymczasem, z pisma Komisariatu Rządu skierowanego do dyrekcji Żeglugi Polskiej datowanego na dzień 9 września 1939 roku wynika, że warsztaty tej firmy mają wykonać 500 sztuk drążków o długości 2 m oraz przeróbki takiej ilości kos i ich osadzenie na przygotowanych drążkach. Należy więc przypuszczać, że Kosynierzy Kąkolewskiego uzbrojeni zostali w kosy pochodzące z innych warsztatów, zaś kosy z warsztatu Żeglugi Polskiej miały posłużyć do uzbrojenia kolejnych oddziałów.

Potwierdza to fakt, że dopiero w dniu 10 września 1939 roku, Rusinek zwrócił się z apelem do robotników Gdyni, aby zgłaszali się na Grabówek, gdzie przy ul. Morskiej 98 w blokach Gdyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, tworzone są oddziały Kosynierów. Ten apel – ulotka, wydrukowana została dzień wcześniej, czyli 9 września 1939 roku w drukarni Alfonsa Szczuki przy ul. św. Piotra.

Gdy to się działo, kompania podporucznika Kąkolewskiego już szykowała się do swojej pierwszej bitwy pod Łężycami...

tymczasem jak podaje Melchior Wańkowicz w zbiorze pt. „Polski Wrzesień” tom 1, kilku aktywistów PPS szykowało się do ewakuacji na Kępę Oksywską.

Autor przedstawia to tak:
(...) Pochyleni nad archiwum partyjnym i nad archiwum związków zawodowych, wybierają co ważniejsze papiery, które pójdą do zasobników dla zakopania w ziemi (...) i sztandary. Oby nie zetlały, oby doczekały defilady w słońcu”.


Tak więc, gdy podporucznik Kąkolewski i jego kompania walczyła pod Łężycami i w rejonie Rumi, „komendant” Rusinek gotował się do ucieczki, a równocześnie nawoływał do tworzenia kolejnych oddziałów Kosynierów, aby kosami powstrzymać „żelazne wojsko” Hitlera...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz