W czasie gdy rodziło się w Gdyni miasto, do dobrego tonu
należało, aby wracający znad morza letnik przywiózł dla krewnych i znajomych
drewnianą skrzynkę wędzonych szprotek. Niektóre takie skrzynki trafiały również
na miejscowe lady. Pamiętam te skrzynki, skonstruowane z cienki sosnowych
deseczek, w których równymi rzędami ułożone były złociste rzędy szprotek. Tuż
obok na ladzie pływały w occie moskaliki, a obok lady, w beczce pławiły się
solone śledzie, w gęstej solance.
Tak było w Gdyni i na jej przedmieściach, bo ryby sprzedawano
wtedy między innymi w tak zwanych „sklepach kolonialnych”. Ryby świeże, głównie
morskie, dowoził na osiedle wozak (o innych "dziwnych" zawodach pisałem tutaj). Odbywało się to zwykle w czwartki, z
wyprzedzeniem, żeby gospodynie domowe miały czas na przygotowanie postnego
obiadu piątkowego. Cen ryb nie znam, ale wydaje mi się, że musiały być
niewysokie ponieważ dosyć często gościły u nas w domu na stole.
Wracając do ryb wędzonych przypomnieć należy, że na początku
ubiegłego wieku, na terenach przyległych do Zatoki Gdańskiej (z wyjątkiem
Gdańska) czynnych było około 20 wędzarni. Większość z nich mieściła się na
Półwyspie Helskim. W Gdyni wędzenie na większą skalę nastąpiło dopiero w latach
20 – tych ubiegłego wieku. Wtedy to powstało kilka tego typu obiektów w rejonie
portu rybackiego i w Chyloni przy ul. Puckiej. Wcześniej wędzenie miało
charakter chałupniczy, wędzeniem zajmował się często sam rybak, bądź członkowie
jego rodziny. Początkowo wędzono na własne potrzeby zabezpieczające w ten
sposób nadwyżki połowowe przed zepsuciem. Wędzenie bowiem było jednym ze sposobów
konserwacji, podobnie jak solenie i marynowanie. Tak było przez długie lata,
gdy nasi rybacy parali się wyłącznie rybołówstwem przybrzeżnym. Później, już
przed I wojną światową, gdy na kutrach posiadających pokłady zainstalowano
maszyny parowe, a także zaczęto stosować udoskonalone narzędzia połowowe. Wtedy zaczęto penetrować dalsze łowiska, a tym samym uzyskiwano znaczne nadwyżki połowowe,
gdy obnośny handel ryb świeżych po najbliższych wsiach i miastach, nie był w
stanie wchłonąć oferowanej ilości ryb, zwiększono ich konserwację poprzez
solenie i wędzenie. Nie stosowano u nas tylko suszenia dorszy na tzw.
sztokfisze popularne w Skandynawii.
Przedwojenne zdjęcia z Półwyspu helskiego:
OdpowiedzUsuńJastarnia:
http://img.audiovis.nac.gov.pl/PIC/PIC_1-G-2058.jpg
Suszenie fląder w Helu:
http://img.audiovis.nac.gov.pl/PIC/PIC_1-G-2051.jpg
Wędzarnia w Helu:
http://img.audiovis.nac.gov.pl/PIC/PIC_1-G-2053.jpg
Hel:
http://img.audiovis.nac.gov.pl/PIC/PIC_1-G-2052.jpg
Hel:
http://img.audiovis.nac.gov.pl/PIC/PIC_1-G-2056.jpg
Jastarnia:
http://img.audiovis.nac.gov.pl/PIC/PIC_1-G-2057.jpg
Itd., itp.