W połowie 1943 roku, gdy nasiliły się naloty alianckie na
nasze miasto, Niemcy wzmogli swoją obronę przeciwlotniczą. Zwiększono ilość
punktów zamglenia, wybudowano schron przeciwlotniczy, a także w mieście i na
jego obrzeżach rozmieszczono większą ilość dział obrony przeciwlotniczej.
Działa te zwane przez Niemców flakami (skrót od Fliegerabwehrkanone) ustawiano
na dachach niektórych budynków, na okolicznych wzgórzach, a nawet na polach i
łąkach. Stosowano działa jednolufowe, a także działa wielolufowe. W użyciu były
także ciężkie karabiny maszynowe. Gdy warunki pozwalały obok dział stawiane
były reflektory nazywane Scheinwerfer. Zapewne w użyciu był też radar, bowiem o
pojawieniu się alianckich samolotów syreny powiadamiały ze znacznym
wyprzedzeniem, niekiedy godzinnym.
Stosowana przez Niemców obrona przeciwlotnicza była dość
skuteczna, bowiem według dostępnych źródeł, w pierwszym okresie wzmożonych
nalotów, dochodziło aż do 15% zestrzeleń samolotów biorących udział w nalocie.
Była to zasługa wyłącznie owych dział przeciwlotniczych, bowiem w naszym
rejonie nie dochodziło do obrony przy użyciu myśliwców.
W czasie, o którym tu mowa, naloty alianckie odbywały się
przez całą dobę. We dnie atakowali Amerykanie, zaś nocami angielski RAF, który
docierał nad Gdynię trasą przez Morze Północne i Bałtyk.
W pobliżu mojego miejsca zamieszkania, w Cisowej, flak i
reflektor ustawiony był na łąkach, za torem kolejowym, około kilometra od
osiedla. Dziwna to była lokalizacja. Teren był odsłonięty, niezadrzewiony,
widoczny już z dużej odległości, a więc łatwy do skutecznego zaatakowania. Obok
działa były jakieś drewniane baraki czy ziemianki, w której mieli kwatery
żołnierze obsługujący działo i reflektor. Tę niemiecką placówkę omijano z
daleka, obawiając się ewentualnych szykan. Dopiero po wojnie, my dzieciarnia
chodziliśmy tam, aby na pozostawionej przez Niemców armacie bawić się w
karuzelę. Działo osadzone było na stałe, na betonowym fundamencie. Reflektora
nie było, widocznie Niemcy uciekając zabrali go ze sobą, baraki rozebrali
miejscowi na opał lub budulec.
W odległości około kilometra od tego działa, w kierunku na
Rumię, tuż przy nasypie kolejowym z Rumi do Oksywia, znajdowały się szczątki
radzieckiego samolotu. Aluminiowe blachy i fragmenty ludzkiego szkieletu leżały
w wypełnionym wodą leju. Przypuszczam, że samolot ten, już w marcu 1945 roku, w
czasie walk o wyzwolenie Gdyni, strącił ów flak z naszych łąk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz