sobota, 5 lipca 2014

S/s Kraków powrócił pierwszy

Rok 1945 obfitował w wydarzenia. Zakończyła się II wojna światowa. To było wydarzenie najważniejsze. Rozproszeni po świecie Polacy powracali. Wprawdzie nie wszystkim udało się przeżyć wojenny koszmar, ale Ci którym się poszczęściło próbowali odnaleźć swoich bliskich i o ile było to możliwe, powrócić w rodzinne strony. Wracali ze wschodu i z zachodu. Kobiety i mężczyźni. Cywile i byli żołnierze. Wracali byli więźniowie obozów koncentracyjnych i osoby wywiezione na roboty przymusowe. Wracali zdrowi i chorzy, a także cali i okaleczeni...

Powroty rozciągały się w czasie. Niektórzy wracali do kraju już po kilku miesiącach, inni z różnych przyczyn wracali po latach. Niektórzy – najmniej liczni – na zawsze pozostali na obczyźnie.

Na niektórych czekały rodziny i przyjaciele, na innych tylko mogiły najbliższych, zniszczone domostwa i zagrody. Na niektórych nie czekał nikt i nic...

Bez względu na wszystko, każdy powrót sprawiał radość, bo oznaczał, że komuś udało się przeżyć wojnę, że powraca do żywych. Cieszyli się z tych powrotów nie tylko najbliżsi. Radość była powszechna, chciałoby się powiedzieć – plemienna.

Doświadczyłem tego jako 11 letni chłopiec, gdy jesienią 1945 roku, w godzinach popołudniowych, na nabrzeżu gdyńskiego portu uczestniczyłem w powitaniu powracającego do kraju naszego statku handlowego s/s „Kraków”. Zaprowadzono nas tam całą klasą. Jak tam dotarliśmy, nie pamiętam. Pamiętam natomiast, że wracaliśmy do Cisowej pieszo oraz samo przybycie statku.

Staliśmy wśród tłumu, na rampie magazynowej. Obok nas i poniżej, na nabrzeżu kłębiły się tłumy. Dzięki ustawieniu na rampie, widzieliśmy dobrze moment dobijania statku do nabrzeża. Widzieliśmy rozwrzeszczane twarze witających. Widzieliśmy osoby przybyłe na statku, które cisnęły się do burty statku. Wyciągnięte ręce witających i witanych. Grała jakaś orkiestra. Ktoś przemawiał witają powracających.

Zdziwiło mnie, że statek jest taki niski, że jego burty dotykają relingiem skraju nabrzeża, tak więc już wtedy można było uścisnąć dłonie przybyszów.


Wtedy wiedzieliśmy, że s/s „Kraków” jest pierwszym naszym statkiem handlowym wracającym z wojennej tułaczki do Gdyni. Dalsze szczegóły zgromadziłem dopiero po latach, gdy zacząłem parać się historią naszego miasta. Wtedy to ustaliłem, że wydarzenie to miało miejsce 21 września 1945 roku, a poza setkami gdynian, statek witał w imieniu rządu inż. Eugeniusz Kwiatkowski – wtedy Delegat Rządu do spraw Wybrzeża.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz