piątek, 29 marca 2013

Tragiczna wojenna pomyłka

Niekiedy w życiu, a w czasie wojny w szczególności dochodzi do dziwacznych pomyłek, czasem komicznych, czasem dramatycznych, a nawet tragicznych. Ich przebieg i następstwa przerastają często ludzką wyobraźnię i są gotowymi scenariuszami, których nie powstydziłby się żaden reżyser. Takim gotowym scenariuszem są tragiczne losy ORP „Jastrząb”, dzieje zwykle mało znane i zapomniane okrętu podwodnego udostępnionego nam przez Brytyjczyków, a zbudowanego przez Amerykanów.

Przed wojną mieliśmy 5 okrętów podwodnych, które po krótkich zmaganiach z Luftwaffe we wrześniu 1939 roku, opuściły nasze wody terytorialne. Spośród tej piątki najlepiej znane są dzieje ORP „ Orła”, nie tylko na jego nieznany finał, lecz głównie dzięki fabularnemu filmowi, który z mistrzostwem prezentuje prolog jego wojennych losów.

O okręcie podwodnym ORP „Jastrząb” przeciętny Polak wie niewiele. Zdawał sobie z tego sprawę Jerzy Pertek, który w swojej poczytnej książce pt. „Wielkie dni małej floty” poświęcił mu cały rozdział (str 317), noszący tytuł „Jastrząb – zapomniany okręt podwodny”. Tam znaleźć można dane techniczne tego okrętu oraz barwny opis jego krótkiej służby pod naszą banderą.

Dla tych, którzy po książkę z różnych względów nie sięgną, poniżej nieco informacji o tym okręcie zaczerpniętych z książki pana Pertka. Ten niewielki (66,8 m długości) okręt zbudowali Amerykanie w latach 1918 – 22, jako USS – 25. Załoga liczyła 5 oficerów i 39 marynarzy. Napęd to silnik Diesla 1200 KM i elektryczny 1500 KM. Na powierzchni przy prędkości 10,5 węzła osiągał zasięg 5000 mil morskich. Uzbrojony był w 1 działo 102 mm i 4 wyrzutnie torpedowe.

Marynarce polskiej przekazany został w listopadzie 1941 roku i otrzymał numer taktyczny P – 551. Dowódcą okrętu został kpt. mar. Bolesław Romanowski. Pod koniec miesiąca okręt przepłynął Atlantyk i przybył do Wielkiej Brytanii. Tu poddano go niewielkiemu remontowi i włączono do służby. Od samego początku przysparzał kłopotów natury technicznej. Jak powiada J. Pertek „...na okręcie wciąż się coś psuło. Złamał się lewy ster głębokości (...) Wciąż były trudności z wyważeniem okrętu”.

Okręt wysłano na Północny Atlantyk, gdzie asekurować miał konwój nr PQ – 15 zmierzający do Murmańska. Gdy konwój atakowany przez Niemców zboczył z wyznaczonej trasy znalazł się w sektorze ORP „Jastrzębia”, dwa nawodne okręty osłaniające konwój, a mianowicie niszczyciel „St. Albans” i trałowiec brytyjski „Seagull”, pomyłkowo wzięły „Jastrzębia” za niemiecki U – Boot i zaatakowały go bombami głębinowymi, a następnie po wynurzeniu, również bronią pokładową. Na ORP „Jastrzębiu” byli zabici i ranni, między innymi dowódca okrętu kpt. Romanowski. Zanim wyjaśniono pomyłkę straty i uszkodzenia narastały.

Rannych w konwoju dostarczono do Murmańska, gdzie przeszli kilku tygodniowe leczenie, zaś okręt z poważnymi uszkodzeniami zatonął 2 mają 1942 roku, na wysokości norweskiego Narwiku.

ORP „Jastrząb” nigdy nie zawinął do Gdyni, chociaż był przez krótki czas Okrętem Rzeczypospolitej, ale na jego pokładzie z pomiędzy 44 osobowej załogi byli gdynianie i z tego powodu niniejszy tekst znalazł się na moim blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz