sobota, 9 marca 2013

Rodzinna nostalgia

Przed laty, w mojej młodości, gdy nie było jeszcze telewizji, DVD, internetu, komórek, jesienne i zimowe wieczory spędzano rodzinnie. Przy herbacie zwykle ziołowej rodzice snuli wspomnienia ze swojej młodości. Opowiadali o swoich rodzicach, wspominali rodzeństwo, często już nieżyjące, bądź swoich nauczycieli lub kolegów z lat szkolnych. Wtedy to sięgano do starych fotografii, przechowywanych zwykle w kartonie po butach. W albumach bowiem wklejone były tylko zdjęcia najważniejsze, a cała „masówka” luzem przechowywana była właśnie w ten sposób.

Szukając właściwego zdjęcia w takim kartonie, przerzucano kilka innych, i wtedy opowieść zbaczała na „inny tor”, a wzbudzająca dygresję fotografia stawała się pretekstem do kolejnej anegdoty, oddzielnego tematu wspomnień.

Zwykle opowieści te snuto do późnych godzin wieczornych. Odbywało się to w przyćmionym świetle lampy naftowej lub karbidowej, bo przecież nie wszystkie domy miały prąd. I wtedy zdjęcie o którym mówiono wędrowało z rąk do rąk, a snujący opowieść ściszał głos aby widać nie spłoszyć rysujących się obrazów z przeszłości. Czuło się wtedy prawie bliską obecność tych, których już nie ma...

Zapewne właśnie to sprawiało, że w mojej rodzinie – z pokolenia na pokolenie – przywiązywano dużą wagę do fotografii. Widocznie tak próbowano niejako podświadomie zatrzymać szybko upływający czas, powstrzymać przemijanie i ulotność naszego bytowania...

W moich liczących kilkaset fotografii zbiorach poczesne miejsce zajmuje zdjęcie najstarsze ponad stuletnie. Nie wklejono go do albumu, bo sztywne kartonowe passe – partout to uniemożliwia. Ale to dzięki tej kartonowej podkładce, fotografia w dość dobrej kondycji przetrwała do dziś. Wykonano ją w kolorze sepii, zapewne przy pomocy szklanej kliszy. Na kartonie passe – partout znaleźć można dwie interesujące informacje – nazwisko fotografa: Georg Rill, oraz miejsce wykonania – Pelplin. Na odwrocie zdjęcia, ktoś przed laty, niewprawną ręką odnotował „Razem”. Adnotacja ta oznaczać widocznie miała, że zdjęcie przedstawia całą rodzinę Mekowskich – moich dziadków „po kądzieli”.




Centralną postacią na zdjęciu jest brodaty mężczyzna – to mój dziadek Franciszek. Poniżej siedzi schludna kobieta w średnim wieku – to babcia Łucja. U góry zdjęcia, obok dziadka około 10 letnia dziewczynka – to moja mama Gertruda (urodzona w Szpęgawie w 1896 roku). Fakt ten pozwolił mi wydatować zdjęcie na rok 1906. Potwierdza to nieobecność na zdjęciu mojego najmłodszego wujka Kazimierza, którego w owym czasie nie było jeszcze na świecie, a także wiek około 8 letniego stojącego chłopca – mojego wujka Klemensa. Chłopiec ten pod koniec I wojny światowej już jako pruski żołnierz poległ „za Cesarza” na froncie francusko – pruskim.

Jak ustaliłem w oparciu o rodzinne dokumenty, w momencie wykonania zdjęcia moi dziadkowie urodzeni w latach 1866 – 67 liczyli około 40 lat. Zastanawia mnie tylko jedno, dlaczego zdjęcie to wykonano w Pelplinie? W tym czasie dziadek mój pracował jako leśniczy w dworskich lasach koło Szpęgawska, miał więc bliżej do Starogardu. Dlaczego udano się do Pelplina, aby tam zrobić wspólną fotografię? Dojechać tam trzeba było furmanką, tym bardziej, że dzieci, poza moją mamą, ciotką Martą i wujkiem Klemensem były małe.

Czyżby zdjęcie to wykonano w Pelplinie przy okazji pobytu na odpuście w pelplińskiej katedrze lub innej rodzinnej uroczystości w tym miasteczku.

Tego już dziś, po stu latach jednoznacznie nie uda mi się ustalić. Ale jak by nie było, to dzięki tej fotografii wiem jak wyglądali moi dziadkowie, bo w życiu się z nimi „rozminąłem” - zmarli bowiem po I wojnie światowej, na około 10 lat przed moim urodzeniem.

1 komentarz:

  1. Byli koło 40-ki a jeszcze urodziło im się zdrowe dziecko. Pogratulować. I czy to były "te" lasy Szpęgawskie?

    OdpowiedzUsuń