poniedziałek, 2 lipca 2012

Niewyjaśniona tragedia m/s „Stuttgart”

Z wszystkich katastrof morskich drugiej wojny światowej tragiczny finał statku m/s „Stuttgart” w porcie gdyńskim jest najbardziej kontrowersyjny. O ile katastrofy niemieckich motorowców są dobrze opisane i znane, o tyle tragedia m/s „Stuttgart”, mimo że miała miejsce w gdyńskim porcie, stanowi jeden wielki znak zapytania.

Do tragedii tej doszło już w październiku 1943 roku, a więc w czasie, gdy Niemcy (pomimo klęski Stalingradzkiej i lądowaniu wojsk alianckich na Sycylii) nadal wierzyli w swoje zwycięstwo. W tym czasie Zachodni Alianci zintensyfikowali swoje naloty na teren Rzeszy i rozpoczęli masowe naloty bombowe na tereny odległe od ich baz między innymi na tereny Polski. Stało się to możliwe dzięki postępowi technicznemu w lotnictwie – co zwiększyło zasięg i „ładowność” samolotów. Odtąd, cele będące poza zasięgiem znalazły się w strefie bezpośredniego zagrożenia. W takiej sytuacji znalazła się baza niemieckiej Kriegsmarine w Gdyni oraz samo miasto i jego okolice. Stacjonujące w Wielkiej Brytanii siły lotnicze USA włączyły się do działań. Wprowadzono także rodzaj „podziału pracy” pomiędzy lotnictwem brytyjskim i amerykańskim – Amerykanie bombardowali w czasie dnia, zaś Anglicy w ciągu nocy. Aby zminimalizować straty własne lotnictwo USA dokonywać zaczęło tak zwanych nalotów dywanowych z wysokich pułapów (więcej o jednym z nalotów dywanowych). Oznaczało to, że po osiągnięciu rejonu celów, ciężkie bombowce czterosilnikowe, B – 17 – zwane latającymi fortecami – dokonywały zrzutów bomb z przybliżoną dokładnością. Takie postępowanie wynikało również z faktu stosowania przez Niemców sztucznego zamglenia obiektów stanowiących cele.

Gdynię taki pierwszy zmasowany atak lotniczy dotknął w sobotnie popołudnie 9 października 1943 roku, gdy kilkadziesiąt samolotów 8 Amerykańskiej Floty Powietrznej zaatakowało port i miasto. Zatopiono wtedy kilka statków, zniszczono kilka urządzeń portowych, uszkodzono Dworzec Morski, Szpital Miejski, a także parę budynków mieszkalnych w centrum miasta i na jego obrzeżach. Liczbę ofiar w ludziach szacuje się na kilkaset osób... (małe kalendarium bombardowań Gdyni)

W czasie tego nalotu zbombardowany został między innymi statek szpitalny m/s „Stuttgart”. Według powszechnej opinii, a także relacji naocznych świadków, zbombardowany statek stanął w ogniu. Niemcy obawiając się przerzucenia ognia na inne obiekty wyholowali statek z portu na redę i tam zatopili. Czy owe zatopienie nastąpiło za pomocą torped, czy salwami artylerii brzegowej jest niejasne, a także mało istotne, bowiem nie zmienia to faktu, że statek wraz ze znajdującymi się tam ludźmi poszedł na dno. Ile było tych osób nie wiadomo.

To jedna z wersji tej tragedii. Druga to twierdzenie, że m/s „Stuttgart” służył do przewozu torped dla operujących na morzach U- Bootów zaś zaokrętowani na nim pasażerowie mieli ten fakt maskować. Uważa się, że byli to ranni i chorzy żołnierze Wehrmachtu. Inni twierdzą, że zaokrętowano tam więźniów obozów koncentracyjnych? Nie zmienia to faktu, że płonącego wraz z ludźmi statku nie ratowano, lecz zatopiono. Przypuszczać należy, że czas naglił, że warunki zaistniałe w czasie nalotu uniemożliwiły akcję ratowniczą, bądź też, że uszkodzenia statku były tak znaczne, że nie było sensu go ratować.

Ostatnio trafiłem na jeszcze inną wersję tej tragedii. Znaleźć ją można w pracy zbiorowej pod redakcją A. Komorowskiego pt. „Obiekty podwodne i militarne Zatoki Gdańskiej” (wyd. Gdynia 2001, Impuls Plus Consulting) w której jest następująca informacja dotycząca m/s „Stuttgart” - „W 1943 roku, gdy „Stuttgart” cumował w porcie gdyńskim, prawdopodobnie wskutek sabotażu wybuchł na nim pożar. Został wtedy pośpiesznie wyholowany i zatopiony na głębokości 25 metrów na wysokości głównego wejścia do portu Gdynia”. Ani słowa o tym, że na statku byli żywi ludzie, ilu zginęło, ilu ewentualnie uratowano, jak zatopiono płonący statek, jakie efekty przyniosła powojenna eksploracja wraku, dlaczego zaniechano wręcz zakazano dalszych przeszukiwań wraku?
Czy udało się ustalić kto spowodował ów sabotaż, będący powodem pożaru i śmierci w płomieniach i wodzie wiele osób? Jak bowiem wiadomo do sabotażu nie przyznała się żadna organizacja – ani w czasie wojny, ani po jej zakończeniu.

Dziwnym dla mnie jest również to, że ów „pożar” nastąpił w czasie bombardowania, a że tak było świadczy znane zdjęcie lotnicze wykonane przez Amerykanów w czasie nalotu, wiadomo więc że pożar miał miejsce w czasie nalotu. Czyżby był to fotomontaż? Czemu i komu miałby służyć?

Inna niejasna sprawa to rzekoma obecność torped na m/s „Stuttgart”. Czy eksploracja wraku w latach 1958 – 62 o której wspominają autorzy książki w dalszej części cytowanego fragmentu, ujawniła obecność torped w ładowniach statku. Osobiście uważam, że torped tam nigdy nie było, bowiem potężny pożar spowodowałby ich detonację. Podobnym czynnikiem, który spowodowałby wybuch torped był ostrzał statku na gdyńskiej redzie w celu jego zatopienia. Nikt o takiej eksplozji nie wspomina. Milczą o tym źródła pisane, a także naoczni świadkowie pożaru i zatopienia m/s „Stuttgart”.

Jeżeli ktoś z czytających ten wpis ma jakieś wiadomości to proszę o kontakt w komentarzach.

1 komentarz:

  1. Widziałem to zdjęcie. Na jednej stronie pisało iż to zdjęcie zostało zrobione po bombardowaniu przez samolot zwiadowczy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń