Ech takich zdarzeń znaleźć można w
ówczesnej prasie gdyńskiej, która od 1926 roku dość regularnie
pojawiała się na rynku. Natomiast wiadomości o gdyńskim
półświatku w przedwojennej Gdyni znaleźć można w „Roczniku
Gdyńskim” nr 8 i 11 w „Kalejdoskopie wycinków prasowych” z
lat 1927 i 1931, zredagowanych przez Małgorzatę Tokarz.
W „Roczniku Gdyński” nr 8 znajduje
się informacja o objęciu w Gdyni stanowiska komendanta Policji
przez starszego referenta wojewódzkiego Dąbka. Tam też informacja
o jego pierwszym służbowym poleceniu – wycięciu krzaków przy
ulicy Portowej, w których miały miejsce gorszące ekscesy. Tam też
wzmianka brzmiąca następująco: „Są w Gdyni lokale, które...
tolerują schadzki marynarzy i innych elementów z nierządnicami” (wpis na blogu pt.: „Dzielnica, po której zaginął ślad” część 1, część 2, część 3).
W „Roczniku Gdyńskim” nr 11
wskazane jest inne miejsce zgorszenia. Oto stosowny cytat „Mieszkańcy
Szosy Gdańskiej (ul. Śląska) mieszkający w pobliżu lasy skarżą
się na niesłychane orgie jakie się tam dzieją...” Nic w tym
dziwnego, zważywszy, że popyt rodzi podaż, gdy jak podaje E. Ostrowska w swojej książce pt.: „Gdynia miasto i ludzie” była Gdynia jedynym miastem w Polsce z
wyraźną przewagą mężczyzn. Tu w roku 1938 na 100 mężczyzn
przypadało zaledwie 74 kobiet, stąd nie dziwi znaczny na nie
„popyt”. Pamiętać przy tym należy, że statystykę tę psuł
napływ zagranicznych marynarzy, których ilość szacuje się nawet
do 50000 rocznie...
To też sutenerzy mieli w Gdyni pełne
ręce roboty. Na „świeży towar” czyhali już na gdyńskim
dworcu, gdzie przybywającym do miasta dziewczętom oferowali
„pracę”. Zwykle upijali je, wykorzystywali seksualnie i zmuszali
do prostytucji. Stąd owe skargi mieszkańców Działek Leśnych
czyli ówczesnej Szosy Gdańskiej.
Miejscowi byli zgorszeni takim
zachowaniem, zaś ci obywatele Gdyni, którzy tu już zapuścili
korzenie próbowali tej rozpuście zapobiegać. Z inicjatywy
katolickiego kleru miejscowe panie utworzyły tak zwana straż
dworcową, która patrolowała perony i poczekalnię, i ostrzegały
przybywające dziewczęta przed suterenami. Oferowano im często
uczciwą prace jako służące. O ile działanie tych straży dworcowych
było skuteczne – trudno wyrokować. Uważam, że w wielu
przypadkach była to przysłowiowa walka z wiatrakami, bowiem miasta
portowe na całym świecie mają swoje – nie zawsze moralne
obyczaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz