wtorek, 19 lutego 2013

Wojenne losy rybackich kutrów.


Wojenne losy naszych rybackich kutrów były dramatyczne. Dramat, wręcz tragedia dotknęła je przez cały czas wojny – od pierwszych dni września 1939 roku, poprzez długie lata okupacji, po marzec – kwiecień 1945 roku, kiedy to Niemcy zaangażowali je do ewakuacji swoich Fluchtlingów.

O losach kutrów z początkiem II wojny światowej na naszym Wybrzeżu pisałem już w 1999 roku w „Pomeranii” nr 9/99 w moim artykule pt. „Kutry pod banderą”. Tam powołując się na źródła przytoczyłem liczne szczegóły tej operacji. Tym razem przypomnę tylko niektóre z nich.

Otóż, we wrześniu 1939 roku w rejonie Zatoki Gdańskiej posiadaliśmy 170 kutrów. W przeddzień wybuchu wojny – w ostatnich dniach sierpnia, zmobilizowano ich 24. Dowódcą tej flotylli został kpt. mar. Alfred Jougan. Flotyllę tę podzielono na cztery grupy – po 6 kutrów w każdej. Kutry te cumowały w wojennym porcie na Oksywiu. Na niektóre z tych statków zamustrowano dodatkowo marynarzy. Te niewielkie statki – mowa tu o kutrach – zmierzano wykorzystać do służby patrolowej na wodach Zatoki, do łączności oraz do celów zaopatrzeniowych (logistyka).

Swój chrzest bojowy kutry otrzymały już w czasie pierwszego nalotu na port w Oksywiu (1 września 1939 godz. 13:50), w którym nasze statki i okręty zaatakowało około 30 Junkersów i Henkli.

Strat w kutrach uniknięto tylko dla tego, że wypłynęły one w pośpiechu na Zatokę i rozproszyły się... Pod wieczór schroniły się one w portach Helu i Jastarni. Już 2 września lotnictwo niemieckie zaatakowało m/s Gdynię i m/s Gdańsk, powodując duże straty osobowe oraz zatopienie obu jednostek. Pozbawione baz kutry w zasadzie zostały rozformowane. Później kilka z nich wykorzystano jako zaporę w kanale Depki, a parę innych wykorzystała załoga RU Hel do przewozu ryżu z Gdyńskiej łuszczarni oraz do przerzutu amunicji dla walczącej Kępy Oksywskiej. Załogi pozostałych rozformowanych jednostek użyto na lądzie do różnych czynności obronnych. Z ogólnej ilości zmobilizowanych w 1939 roku kutrów podobno dwa zostały zatopione przez nieprzyjaciela. Jednak bliższej wiedzy na ten temat nie posiadam.

W czasie okupacji kutry nasze wykorzystywali dla swoich potrzeb Niemcy. Zmuszano je do prowadzenia połowów pod ścisłym niemieckim nadzorem wyznaczonych Fischmeistrów. Więcej szczegółów na ten temat przytacza prof. dr A. Ropelewski w swojej książce pt. „1000 lat naszego rybołówstwa”.

Najbardziej dramatyczny rozdział wojenny naszych rybaków zapisano pod koniec działań wojennych w 1945 roku. Wtedy to zmobilizowano wszystkie prawie kutry (w Gdyni tego losu uniknęły 3 jednostki) do ewakuacji uciekinierów z Żuław, Prus Wschodnich i Trójmiasta na zachód. Rejsy te były ekstremalnie niebezpieczne i w zasadzie kończyły się w Danii lub północnych Niemczech. Jakie były straty naszych statków w trakcie tej operacji – nie ustaliłem. Wiadomo tylko, że po wojnie, w wyniku podjętych starań część kutrów odzyskano i zapewniono im powrót do kraju. Jakie były losy zmobilizowanych przez hitlerowców naszych rybaków dziś trudno powiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz