Obydwa słowa, o których tu mowa, wiążą się ściśle z tzw.
bierną obroną przeciwlotniczą i pojawiły się w latach wojny. Verdunklung, czyli
zaciemnienie wprowadziły we wrześniu 1939 roku jeszcze władze polskie. Nazwa
niemiecka pojawiła się oczywiście już później, w pierwszym okresie niemieckiej
okupacji. Celem owego zaciemnienia było utrudnianie lotnictwu odnalezienia
naziemnego celu w czasie nocnego nalotu. W pierwszym okresie wprowadzonego
zaciemnienia istniał obowiązek zasłaniania okien w pomieszczeniach, w których
po zmroku korzystano z oświetlenia. W późniejszym okresie zaciemnieniem objęto
także latarnie uliczne, reflektory samochodów, a nawet rowerów. Na wszelkiego
rodzaju lampach zakładano „blendy”, pozostawiając jedynie wąskie szczeliny
przez które sączyły się wąskie wiązki światła. Na dodatek, w czasie nocnych
nalotów na miasto, wygaszano uliczne latarnie. Zaciemnienie mieszkań uzyskiwano
poprzez wprowadzenie czarnych, papierowych rolet, które w ciągu dnia zwijano.
Wieczorem, przed zapaleniem światła w pomieszczeniu należało rozwinąć owe
papierowe rolety, sprawdzić ich szczelność i dopiero wtedy zapalić światło.
Nieprawidłowości w tym zakresie były kontrolowane przez policję i partyjnych
funkcjonariuszy. Wydobywające się z pomieszczenia światło mogło być poczytane
jako sabotaż i surowo karane, nawet wysłaniem do obozu koncentracyjnego.
Zwykle jednak kończyło się na pouczeniu i mandacie.
W późniejszym okresie wojny, gdy Gdynia znalazła się w
zasięgu alianckiego lotnictwa, Niemcy zwiększyli swoją obronę przeciwlotniczą.
Poza zwiększeniem ilości dział przeciwlotniczych i włączeniu do systemu obrony
okrętów na stałe lub okresowo stacjonujących w porcie, które z reguły
dysponowały silnym uzbrojeniem, w ramach obrony biernej wprowadzono verneblung
czyli zamglenie. Czynność tę powierzono żołnierzom włoskim (IV batalionu
włoskiego), który rozmieszczono w różnych punktach miasta i portu.
Niewielkie grupy tych żołnierzy rozmieszczono w specjalnych
barakach zlokalizowanych od Chyloni do Redłowa, włącznie z portem i Oksywiem,
Obłużem i Babimi Dołami. Na tym terenie ustawiono odpowiednie metalowe beczki z
chemikaliami, które pod ciśnieniem były z tych beczek uwalniane. Mieszanka
chemiczna wytwarzała żrącą mgłę, o siwo – żółtym zabarwieniu, roznoszoną przez
wiatr po najbliższej okolicy. Otwieraniem i zamykaniem zaworów tych beczek,
oraz ich konserwacja zajmowali się Włosi. Skuteczność tych zamgleń zależała w
dużym stopniu od temperatury powietrza i siły wiatru, a także od wczesnego
uruchomienia tych urządzeń. Sądząc po skuteczności bombardowań, głównie na
terenie portu i stoczni (patrz efekty nalotów z 9 października 1943 roku i 18
grudnia 1944 roku) zamglenie to na niewiele się zdało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz