poniedziałek, 9 lipca 2012

Niedokończony rejs – wspomnienie o Władysławie Wagnerze.

Na darmo szukać na planie naszego miasta ulicy, placu bądź ronda jego imienia, a przecież to on rozsławił Gdynię na cały świat, i stanowi bezspornie jedną z chlubnych kart naszego grodu. Mowa o Władysławie Wagnerze – pionierze naszego żeglarstwa pełnomorskiego, człowieka, który już w początkach lat 30- tych ubiegłego wieku postawił sobie za cel opłynięcie łodzią żaglową kulę ziemską i cel ten prawie osiągnął.

Rejs ten rozpoczął w Gdyni – osiemdziesiąt lat temu, w dniu 8 lipca 1932 roku. Gdy podejmował się tego zadania liczył niespełna 20 lat (urodził się we wrześniu 1912 roku). Niewiele wiadomo o jego przygotowaniu do żeglarstwa. Gdzie i kiedy zdobył potrzebną wiedzę i umiejętności, które pozwoliły mu zmierzyć się z tak ambitnym zadaniem. Nie wiadomo też kto go sponsorował, skąd czerpał środki na zakup łodzi, jej wyposażenia i zaopatrzenia w żywność. Wiadomo tylko, że dobrawszy sobie jako załoganta swego rówieśnika Rudolfa Korniowskiego, wyruszył w świat. Wyprawę rozpoczął na starym, 9 metrowym jachcie z ożaglowaniem typu slup (powierzchnia żagli 30 metrów kwadratowych), o nazwie „Zjawa”.

Jak podaje Jerzy Niciński w „Archiwum Neptuna” - trasa rejsu wiodła z Bałtyku, przez morze Północne, Kanał La Manche, Zatokę Biskajską do Casablanki i dalej ku Wyspom Kanaryjskim. Stamtąd jednym skokiem przez Atlantyk do Brazylii, a stąd wzdłuż Ameryki Południowej do Panamy. Tu „Zjawa” sterana swoimi wyczynami kończy żywot.

Wagner nie rezygnuje ze swoich planów. Znajduje odpowiedni kadłub jachtu i poddaje go remontowi korzysta z finansowego wsparcia Polonii Amerykańskiej. Nowa łódź jest znacznie większa. „Zjawa 2” - bo tak ją nazwał, ma 100 metrów kwadratowych żagli i trzyosobową załogę. Jest rok 1934, gdy jacht na holu „Daru Pomorza”, odbywającego swój rejs dookoła świata, przepływa Kanał Panamski i wpływa na Ocean Spokojny. Ten etap podróży trwa niestety krótko, bo kończy się na Wyspach Fidżi. Kadłub jachtu nie nadaje się do dalszej żeglugi.

Odpowiedniego jachtu szuka nawet w Australii – bowiem ani mu w głowie rezygnacja ze swoich planów. Wreszcie decyduje się na budowę jachtu, który będzie spełniał jego wymagania. Budowę „Zjawy 3” podejmuje w Ekwadorze.

Ten nowy jacht typu jol ma prawie 16 m długości i 114 metrów kwadratowych żagla. Wreszcie ten statek sprawdza się pod każdym względem. Szczęśliwie przepływa na nim Pacyfik, płynie wzdłuż Australii, dalej na Ocean Indyjski i Kanał Sueski, dociera na Morze Śródziemne. Stąd już blisko na kontynent europejski. Zawija do Portugalii i dalej do Anglii.

Zmierza w kierunku Bałtyku, do Gdyni, której nie widział od prawie siedmiu lat. Jest sierpień 1939 roku. Wybuch wojny niweczy jego plany. Do Polski, do Gdyni, już nigdy nie dotarł.

Po latach tułaczki imania się różnych zajęć osiedla się w USA, gdzie umiera w Winter Park w stanie Floryda na dwa dni przed swoimi 80 – tymi urodzinami – w dniu 15 wrześniu 1992 roku.


1 komentarz:

  1. Na wysepce Bellamy Cay w styczniu br.odsłonięto tablicę poświęconą p.W.Wagnerowi.Szkoda,że w naszej Gdyni nie znaleziono malutkiego placyku na podobną tablicę.W 100 lecie urodzin tego żeglarza może warto o tym pomyśleć???

    OdpowiedzUsuń