sobota, 16 marca 2013

Osiedle PLO w Orłowie.

W PRL – u jednym z największych dóbr były mieszkania. Kolejki potrzebujących w Wydziale Lokalowym w Prezydium MRN były niebotyczne. Sporządzane były listy oczekujących na dany rok kalendarzowy, z reguły nie realizowane i przechodzące z tzw. poślizgiem na rok lub lata następne. Ustalane były też priorytety – poza kolejką mieszkania komunalne otrzymywali funkcjonariusze UB i Mo, aktywiści partii rządzącej, a z puli rezerwowej pogorzelcy, wyburzeniowcy, repatryjanci. Na mieszkania i inne lokale np. sklepy wydawane były przydziały w ramach tzw. publicznej gospodarki lokalami.

W pierwszych latach powojennych pozyskiwano mieszkania z dwóch źródeł z odzysku po zmarłych lokatorach, bądź z niewielkiego budownictwa miejskiego. Budownictwo indywidualne, z uwagi na trudności materiałowe praktycznie nie istniało, a budownictwo spółdzielcze ruszyło dopiero po październiku 1956 roku, po dojściu do władzy Gomułki i jego ekipy.

Jaskółką zwiastującą nowy trend w budownictwie mieszkaniowym było budownictwo zakładowe, na które pozwolić mogły sobie tylko nieliczne duże zakłady pracy, dysponując wystarczającą siłą przebicia. Na Śląsku były to kopalnie i huty, a u nas na Wybrzeżu przedsiębiorstwa żeglugowe – konkretnie PLO. Szansa pozyskania mieszkania, a nawet własnego domku była magnesem przyciągającym do firmy poszukiwanych fachowców, co przy korzystnych warunkach płacowych (częściowo płatnych w dewizach) było bardzo atrakcyjne.

W tym czasie ukształtowała się warstwa tzw. pływających – ludzi zatrudnionych na statkach marynarki handlowej lub rybołówstwie dalekomorskim. Mężczyźni tak zatrudnieni byli dla miejscowych panien szczytem marzeń, zapewniali bowiem dostatnie życie i wygodny tryb bytowania, bez codziennej harówki w sklepie lub innej pracy fizycznej. W tej sytuacji przy relatywnie wysokich dochodach pływający uzupełnianych prywatnym importem brakujących towarów w PRL – u, a brakowało wszystkiego sprzedawano towary w tzw punktach skupu artykułów zagranicznych. Należało pomyśleć o zagospodarowaniu tych nadwyżek finansowych.

Wtedy to, a był 1955 rok, prezydium MRN przydzieliło PLO atrakcyjny teren pod budowę domków jednorodzinnych dla pracowników tej firmy. Teren był uzbrojony, położony w malowniczej dolinie rzeki Kaczej u podnóża Kępy Redłowskiej i zezwalał na zlokalizowanie tam około 150 domków z prefabrykatów wykonywanych na miejscu, co znacznie obniżyło koszty budowy.

W ten sposób, przy obecnych ulicach Armatorów i Szturmanów, powstało PLO – owskie osiedle domków jednorodzinnych. Po latach decydenci miejscy zaczęli pluć sobie w brodę, że tak cenny teren przekazano pod niską zabudowę, w miejscu gdzie stanąć mogły wielokondygnacyjne bloki mieszkalne, z mieszkaniami dla tysięcy gdynian.  

3 komentarze:

  1. Nazwano to osiedle "Zegarkowo". Import zegarków dobrych marek był w tych czasach jednym z głównych źródeł zamożności jego mieszkańców.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mieszkam tam od 1957 roku. I wcale nie jest prawdą, że teren był uzbrojony. Było tam szczere pole " kupione" od pana Rosickiego. Uzbrojenie terenu zaczęło się w latach 1958 - 9 , najpierw ul . Szturmanó góra i ulica Armatorów. Później zaś reszta ulic.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo króciutki ten tekst. A warto byłoby go pogłębić. Jako dzieciak z Placu Górnośląskiego przyglądałem się jak rośnie osiedle przy Kaczej. Kiedyś napiszę więcej, jak uporządkuję materiały. Nie mniej cieszę się, że odnalazłem nagle ten blog.

    Pozdrawiam
    Janusz E. Kamiński / jazgdyni

    OdpowiedzUsuń