Już od zarania miasta sprawy
sanitarne, higieniczne i zdrowotne nie schodziły z pola widzenia
władz. Zawsze zdawano sobie sprawę z zagrożeń jakie dla zdrowia
mieszkańców stworzył ruchliwy port. Zawsze tu istniała
ewentualność przywleczenia przez zawijające statki chorób
zakaźnych, w tym tropikalnych, mogących stanowić szczególne
zagrożenie zdrowotne. Przed taką możliwością broniono się
wszelkimi dostępnymi środkami. Dbali o to zarówno lekarze
pracujący w naszym mieście jak i władze miejskie.
Zwracano uwagę na czystość i
porządek na ulicach i posesjach, prowadzono obowiązkowe szczepienia
dzieci na ospę, kontrolowano stan zdrowia portowych prostytutek,
badano emigrantów itd. Już w 1928 roku ówczesne władze miejskie
powołały zakład oczyszczania. Skoncentrował on jednak swoją
działalność głównie na Śródmieściu i Kamiennej Górze.
Dzielnice peryferyjne zdane były na „własną inicjatywę”
właścicieli posesji. Tu pole do popisu miała Policja Państwowa,
karząca mandatami niechlujów. Pilnowano zakopywania lub palenia
śmieci i nieczystości, zabezpieczenia studni i pomp, z których
czerpano wodę pitną, a w okresie późniejszym kontrolowano stan
sanitarny „sławojek”.
Początkowo badaniem i leczeniem
zakaźnie chorych zajmował się Szpital Zakaźny mieszczący się na
Grabówku. Z początkiem lat 30 – tych ubiegłego wieku kierował
nim dr Ludwik Dzius. Później, gdy nasiliła się emigracja, na
Babich Dołach uruchomiono nowy szpital wydzielając część łóżek
dla chorych wenerycznie. Tam między innymi działał dr Leon Binek,
który działalność swoją kontynuował także w czasie okupacji w
zorganizowanym przez Niemców szpitalu zakaźnym w Domu Bawełny.
Również po wojnie, już w czasach PRL – u, dr L. Binek nadal
działał na tym polu, badając i lecząc wyłapywane przez Milicję
prostytutki.
A wracając do czasów przedwojennych
wspomnieć wypada, że dużą wagę przykładano do zdrowia osób
emigrujących. Wstępne badania dokonywano już w Etapie Emigracyjnym
na Grabówku. Izolując chorych wenerycznie lub na gruźlicę
kierowano ich na kwarantannę lub leczenie na Babich Dołach. Aby
zapewnić chorym pełną izolację zbudowano specjalną motorówkę
„Samarytanka” (o ile mi wiadomo, ze względu na wybuch wojny,
łodzi tej nie włączono do eksploatacji).
Poza omawianym szpitalem zakaźnym
działał też w naszym mieści (porcie?) Instytut Chorób
Tropikalnych (?). Z tego zakresu niestety nie udało mi się
zgromadzić niezbędnych informacji, więc sprawę tę tylko markuję.
Za PRL – u do spraw zdrowotnych
powrócono z całą mocą. W pierwszym powojennym okresie skupiono
się na walce z chorobami wenerycznymi i gruźlicą, spadkiem po
wojnie. Szpital gruźlicy i chorób płucnych działał przy ul.
Mireckiego na Grabówku, zaś szpital dla chorych wenerycznie, w
Wejherowie przy ul. Sobieskiego.
Sprawy higieny i profilaktyki
sanitarnej powierzono w naszym mieście aż 3 jednostkom. W porcie
handlowym działała Portowa Stacja Sanitarno – Epidemiologiczna
przy ul. Chrzanowskiego 8. Od strony portu wojennego, działalność
taką prowadziła Stacja Marynarki Wojennej przy ul. Grudzińskiego
4, na Dolnym Oksywiu. W mieście sprawami sanitarnymi para się
Miejska Stacja SANEPID mająca swoją siedzibę przy ul.
Starowiejskiej 50.
Tą ostatnią Stacją przez wiele lat
kierował dr Romuald Hejmo, prężny i rzutki organizator. Znałem Go
jako inteligentnego i bardzo dowcipnego mężczyznę. Kierowana przez
niego placówka konsekwentnie egzekwował stan sanitarny w mieście,
w gastronomii, handlu spożywczym, przetwórstwie spożywczym itp.
Pobierano próbki żywności i wody, dbano o czystość w placówkach
handlu i rzemiosła, o aktualne badania personelu. Dzięki
inspektorom SANEPID – u, Gdynia uniknęła niejednej epidemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz