środa, 18 grudnia 2013

Gdyńskie sprawy sanitarne

Już od zarania miasta sprawy sanitarne, higieniczne i zdrowotne nie schodziły z pola widzenia władz. Zawsze zdawano sobie sprawę z zagrożeń jakie dla zdrowia mieszkańców stworzył ruchliwy port. Zawsze tu istniała ewentualność przywleczenia przez zawijające statki chorób zakaźnych, w tym tropikalnych, mogących stanowić szczególne zagrożenie zdrowotne. Przed taką możliwością broniono się wszelkimi dostępnymi środkami. Dbali o to zarówno lekarze pracujący w naszym mieście jak i władze miejskie.

Zwracano uwagę na czystość i porządek na ulicach i posesjach, prowadzono obowiązkowe szczepienia dzieci na ospę, kontrolowano stan zdrowia portowych prostytutek, badano emigrantów itd. Już w 1928 roku ówczesne władze miejskie powołały zakład oczyszczania. Skoncentrował on jednak swoją działalność głównie na Śródmieściu i Kamiennej Górze. Dzielnice peryferyjne zdane były na „własną inicjatywę” właścicieli posesji. Tu pole do popisu miała Policja Państwowa, karząca mandatami niechlujów. Pilnowano zakopywania lub palenia śmieci i nieczystości, zabezpieczenia studni i pomp, z których czerpano wodę pitną, a w okresie późniejszym kontrolowano stan sanitarny „sławojek”.

Początkowo badaniem i leczeniem zakaźnie chorych zajmował się Szpital Zakaźny mieszczący się na Grabówku. Z początkiem lat 30 – tych ubiegłego wieku kierował nim dr Ludwik Dzius. Później, gdy nasiliła się emigracja, na Babich Dołach uruchomiono nowy szpital wydzielając część łóżek dla chorych wenerycznie. Tam między innymi działał dr Leon Binek, który działalność swoją kontynuował także w czasie okupacji w zorganizowanym przez Niemców szpitalu zakaźnym w Domu Bawełny. Również po wojnie, już w czasach PRL – u, dr L. Binek nadal działał na tym polu, badając i lecząc wyłapywane przez Milicję prostytutki.

A wracając do czasów przedwojennych wspomnieć wypada, że dużą wagę przykładano do zdrowia osób emigrujących. Wstępne badania dokonywano już w Etapie Emigracyjnym na Grabówku. Izolując chorych wenerycznie lub na gruźlicę kierowano ich na kwarantannę lub leczenie na Babich Dołach. Aby zapewnić chorym pełną izolację zbudowano specjalną motorówkę „Samarytanka” (o ile mi wiadomo, ze względu na wybuch wojny, łodzi tej nie włączono do eksploatacji).

Poza omawianym szpitalem zakaźnym działał też w naszym mieści (porcie?) Instytut Chorób Tropikalnych (?). Z tego zakresu niestety nie udało mi się zgromadzić niezbędnych informacji, więc sprawę tę tylko markuję.

Za PRL – u do spraw zdrowotnych powrócono z całą mocą. W pierwszym powojennym okresie skupiono się na walce z chorobami wenerycznymi i gruźlicą, spadkiem po wojnie. Szpital gruźlicy i chorób płucnych działał przy ul. Mireckiego na Grabówku, zaś szpital dla chorych wenerycznie, w Wejherowie przy ul. Sobieskiego.

Sprawy higieny i profilaktyki sanitarnej powierzono w naszym mieście aż 3 jednostkom. W porcie handlowym działała Portowa Stacja Sanitarno – Epidemiologiczna przy ul. Chrzanowskiego 8. Od strony portu wojennego, działalność taką prowadziła Stacja Marynarki Wojennej przy ul. Grudzińskiego 4, na Dolnym Oksywiu. W mieście sprawami sanitarnymi para się Miejska Stacja SANEPID mająca swoją siedzibę przy ul. Starowiejskiej 50.


Tą ostatnią Stacją przez wiele lat kierował dr Romuald Hejmo, prężny i rzutki organizator. Znałem Go jako inteligentnego i bardzo dowcipnego mężczyznę. Kierowana przez niego placówka konsekwentnie egzekwował stan sanitarny w mieście, w gastronomii, handlu spożywczym, przetwórstwie spożywczym itp. Pobierano próbki żywności i wody, dbano o czystość w placówkach handlu i rzemiosła, o aktualne badania personelu. Dzięki inspektorom SANEPID – u, Gdynia uniknęła niejednej epidemi.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz