Gdyby zapytać gdynianina o najważniejsze gdyńskie ulice,
prawie każdy bez większego zastanowienia wymieni ul. Świętojańską i 10 Lutego.
Osoby znające nieco historię naszego miasta wspomną też o ul. Starowiejskiej.
Jestem prawie pewny, że o ul. Jana z Kolna wspomną tylko nieliczne osoby. To
nie dziwi, bo ulica ta chociaż położona w centrum i wcale nie krótka, położona
jest nieco z boku i z dala od ścisłego centrum miasta. Biegnie równolegle do
ul. Wójta Radtkiego, od Placu Kaszubskiego aż do dworca PKP Gdynia Główna.
Zabudowa tej ulicy jest dość chaotyczna. Po stronie
parzystej, idąc od portu do dworca mijamy narożnikowy , były dom towarowy PDT
(przed wojną sklep pana Ferdynusa), dalej nowy obiekt hotelowy „Blick”, a obok
kolejny hotel w budynku Komendy Garnizonu noszący nazwę „Bliza”, dalej jest
ujęcie wody, teren po dawnym Składzie Opałowym, dawne magazyny WPHS, budynki
ekspedycji kolejowej, jakieś parkingi i place, a na końcu duży magazyn meblowy.
Strona nieparzysta jest mniej zagęszczona i tu jest szereg
ważnych obiektów: szkoła podstawowa, Dom Marynarza Szwedzkiego (na sprzedaż),
Dom Rybaka, przedszkole, Hala Targowa, Dom Kolejarza i Gmach Sądu.
Jak na jedną ulicę to spore zagęszczenie ważnych budynków,
często świadków historii naszego miasta, a także tej historii uczestników.
Wiadomo mi, że istnieją plany uporządkowania tej ulicy, jej
poszerzenia i zabudowy, stąd obiekty cofnięte od ulicy oraz liczne niezabudowane
place. Jest to więc ulica przyszłościowa, która niebawem może zmienić swój
wygląd na bardziej korzystny.
Należy przypuszczać, że projektanci planujący nowe
zagospodarowanie tego traktu, pamiętać będą o historycznych obiektach tu
zlokalizowanych, zresztą pilnować tego będzie zarówno konserwator zabytków, jak
też opinia publiczna.
Ulica ta powstała jeszcze w okresie przedwojennym, wtedy też
nadano jej imię Jana z Kolna. Kim był ten bohater, że zasłużył sobie na nazwę
ulicy swojego imienia w nowoczesnym, portowym mieście jakim była wtedy Gdynia.
Sporo na ten temat znajdzie czytelnik w książce Jerzego Sampa
z 1987 roku wydanej przez Zrzeszenie Kaszubsko – Pomorskie. Książka nosi tytuł
„Z woli morza – Bałtyckie Mitopeje”. Ostatni rozdział książki poświęca Autor
właśnie Janowi z Kolna. Z tekstu rozdziału wynika, że ów Jan zwany „polskim
Kolumbem” jest postacią fikcyjną. Jego nazwisko odgrzebał w połowie XIX wieku
Joachim Lelewel, który wywodzi to nazwisko od niejakiego Jana Scolnusa (stąd
Jan z Kolna). Podróżnik ten dotarł ponoć do kontynentu amerykańskiego w 1476
roku, a więc na 20 lat przed Kolumbem. Ponieważ przy nazwisku Scolnus
znajdowało się łacińskie słowo „Polonus” uznano, że żeglarz ten był Polakiem,
ba Kaszubem.
Rozgłos Janowi z Kolna nadał H. Derdowski, a kaszubscy i
pomorscy pisarze doszli do wniosku, że nie o Kolno, a o Kielno położone
nieopodal Kartuz tu chodzi.
Za Derdowskim poszedł Żeromski, później cała plejada
pomorskich regionalistów z Fenikowskim, Budziszem, Naglem i Ropplem na czele.
I tak już poszło. Dziś Jan z Kolna ma swoje ulice nie tylko w
Gdyni, ale też w Gdańsku i w licznych pomorskich miastach.
Bardzo ciekawy tekst!
OdpowiedzUsuńNie śmiem polemizować z sprawie Jana z Kolna (Duńczycy wątpią, by ten sternik Dietricha Pininga naprawdę kiedykolwiek istniał), ale trzeba zrozumieć pobudki J. Lelewela, gdy sam zinterpretował, że napisane słowo "Pilotus" zapewne miało oznaczać "Polonus". Byliśmy pod zaborami i trzeba nam było takich mitów. Mity, jak mity - miło się je czyta, ale są one jedynie wytworem fantazji... Ku pokrzepieniu serc przypomnę, że nasz pan Twardowski bezsprzecznie był pierwszym człowiekiem na Księżycu, choć w jego sprawie nauka także ma wątpliwości...