czwartek, 14 czerwca 2012

„Smok kaszubski” - bohaterski epizod obrony Wybrzeża. Część 2.

Pierwsza część tutaj.


Noc z 8 na 9 września „Smok” spędził w Wejherowie, aby wczesnym rankiem powrócić do Gdyni dla zmiany obsady lokomotywy i uzupełnienia zapasów. 9 września rano, na rozkaz ppłk Pruszkowskiego – dowódcy 1 Pułku Strzelców - „Smok” ponownie udał się w rejon stacji Wejherowo. Zadaniem pociągu pancernego było rozpoznanie walką sił nieprzyjaciela. Na kilkaset metrów przed stacją ,,Smok” został silnie ostrzelany przez Niemców, którzy w międzyczasie bez walki zajęli Wejherowo.

Niemcy, zakładając, że pojawienie się „Smoka” oznacza polski kontratak w celu odbicia zdobytego miasta, użyli wszelkich sił, aby nasz pociąg powstrzymać. Rozszalała się nieprzyjacielska artyleria, rozjazgotały się dziesiątki karabinów maszynowych. „Smok” - pomimo znacznej przewagi ogniowej Niemców – manewrując po torowisku – dzielnie odgryzał się wrogom! Gdy walka znalazła się w apogeum, nagle ciężko ranny w piersi został dowódca pociągu kpt. Błeszyński. Dowodzenie przejął niezwłocznie por. Hubicki, który pragnąc ratować swego dowódcę, zarządził odwrót w kierunku Gdyni. Pomimo pośpiechu i fachowej pomocy lekarskiej udzielonej kpt. Błeszyńskiemu w szpitalu marynarki wojennej, zorganizowanym w gmachu Państwowej Szkoły Morskiej na Grabówku – ten oficer zmarł na stole operacyjnym.

Tymczasem Niemcy umocniwszy się w Wejherowie parli już na Redę. W Wejherowie pojawił się niemiecki pociąg pancerny, zdecydowano się więc na zniszczenie torowiska za Redą, w celu uniemożliwienia jego posuwania się w kierunku Gdyni.

10 września, przebywający w rejonie Redy „Smok Kaszubski” ewakuował rannych do szpitala w Gdyni, by znów w dniu 11 września znaleźć się na linii frontu i wspierać naszą piechotę swoim ogniem w rejonie Rumi i Zagórza. Jego obecność była dla napastników dużym i kłopotliwym utrudnieniem, bowiem jego ruchliwość i odwaga niejednokrotnie zaskakiwała. Zdecydowano się więc na możliwe szybkie jego unicestwienie. Zadanie to wyznaczono lotnictwu. „Smok” był prawie bez przerwy obsypywany bombami i ostrzeliwany z broni pokładowej niemieckich szturmowców. Istniał dzięki umiejętnościom manewrowania naszych kolejarzy.

12 września maszynistę Kazimierza Bagińskiego, który na tej zmianie prowadził „Smoka”, opuściło nagle szczęście. Bomba z niemieckiego samolotu trafiła ostatni uzbrojony wagon pancernego pociągu. Wybuch był tak potężny, że trafiony wagon przekoziołkował i wylądował w biegnącym wzdłuż torów rowie. Kolejna bomba eksplodowała w sąsiedztwie parowozu „Smok” zmienił kierunek i pośpiesznie ruszył w stronę Chyloni. Nieprzyjacielskie szturmowce jednakże nie rezygnowały i ponawiały ataki. Następna bomba trafiła uzbrojony wagon tuż za lokomotywą. Skład pociągu uległ rozerwaniu na części. Parowóz i jeden z wagonów wypadł z torów. Ostatni wagon składu potoczył się po torowisku siłą rozpędu. Minął stację Chylonia i wykoleił się około pół kilometra dalej... To był koniec.

Pozbierano zabitych i rannych członków załogi „Smoka”, lecz ciągłe ataki wrogiego lotnictwa uniemożliwiały ich ewidencjonowanie. Por. Hubicki zaś niezwłocznie przystąpił do łatania ,,Smoka”. Praca trwała całą dobę. W dniu następnym – 13 września – gdy naprawa pociągu dobiegała końca, otrzymano rozkaz zniszczenia „Smoka”. W alka o Gdynię dobiegała finału. Polskie oddziały wykonujące rozkaz Dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża Dąbka wycofały się na Kępę Oksywską, aby dalej kontynuować walkę.

Resztko załogi „Smoka” z por. Hubickim ewakuowały się na Oksywie – ale już jako spieszony oddziałek marynarzy. Wielu z nich odznaczono Krzyżami Walecznych. Kapitan marynarki Jerzy Błeszyński odznaczony został Krzyżem Virituti Militari 5 klasy.

Nie znana jest bliżej liczba członków załogi „Smoka”, nikt dokładnie nie zliczył rannych i zabitych! Pewnym jest jedno – że zarówno ci znani z nazwisk, jak i bezimienni marynarze i artylerzyści z załogi „Smoka” zasłużyli sobie na wieczną pamięć i podziw.

W opracowaniu skorzystałem z pracy J. Pertka pt.: „Mała flota wielka duchem” oraz pracy zbiorowej pt.: „Gdynia 1939”

1 komentarz:

  1. Mojego Ojca Brat Marian Nowak bral czynny udzial,,Zostal przeslany do Oswiecimia gdzie zginal..Mlody chlopak moj najblizszy ..

    OdpowiedzUsuń