wtorek, 12 czerwca 2012

„Smok kaszubski” - bohaterski epizod obrony wybrzeża. Część 1.

Obrona wybrzeża we wrześniu 1939 roku na trwałe zapisała się w historii. Znane powszechnie jest bohaterstwo naszych żołnierzy i marynarzy, pocztowców, harcerzy i gdyńskich kosynierów. Nazwiska mjr Sucharskiego, płka Dąbka i dziesiątków innych upamiętniają dziś nazwy szkół, placów i ulic. Nie wszystkich jednakże bohaterów historia upamiętniła w sposób i w wymiarze, w jakim na to zasłużyli. Takim mało docenianym epizodem walk obronnych na Wybrzeżu jest z całą pewnością historia „Smoka Kaszubskiego” - zaimprowizowanego i wykonanego własnym sumptem pociągu pancernego. Już same kuriozum takiego przedsięwzięcia zasługuje na spopularyzowanie, nie pomijając oczywiście zasług bojowych jego załogi.

Ale zacznijmy od początku...

Gdy rankiem 1 września 1939 roku Niemcy zaatakowali Polskę, pierwsze ich ciosy z lądu, morza i powietrza padły na Wybrzeże. Skoncentrowano tu setki samolotów, dziesiątki okrętów oraz około 40000 armię piechoty, wsparta liczną artylerią.

Siły te znacznie przeważały we wszystkich dziedzinach nad oddziałami polskimi. Wystarczy wspomnieć, że Lądowa Obrona Wybrzeża pod dowództwem płka Dąbka liczyła zaledwie 15000 żołnierzy, a Helu broniło nieco powyżej 2000 marynarzy i żołnierzy! Praktycznie nie dysponowaliśmy ani jednym samolotem, bowiem nasze wodnopłatowce w Pucku zostały bądź uszkodzone już w pierwszym bombowym niemieckim nalocie 1 września przed godziną 6.00!

W tej sytuacji ofiarność i bohaterstwo naszych żołnierzy oraz pomysłowość dowódców nabrały szczególnego znaczenia. Przykładem takiej pomysłowości był skonstruowany dla potrzeb obrony pociąg pancerny - „Smok Kaszubski”.

Pomysłodawcą skonstruowania pociągu był kpt. mar. Jerzy Błeszyński – adiutant kontradmirała Świrskiego, który pozostając bez bojowego przydziału, wpadł na pomysł opancerzenia pociągu w Warsztatach Marynarki Wojennej na Oksywiu i użycia go w walkach obronnych. Kierownikiem warsztatów był w owym czasie kmdr inż. Witold Szulc, który pomysł podchwycił. Do jego realizacji przystąpiono niezwłocznie, to jest w nocy z 3 na 4 września. W tym czasie Oksywie było pod ustawicznym ostrzałem niemieckiej artylerii i ciągłymi nalotami szturmowców i wodnosamolotów, których bomby i ataki broni pokładowej powodowały znaczące straty w szeregach polskich obrońców.

Nie bacząc na te utrudnienia, załoga warsztatów – wykorzystując posiadany materiał – przystąpiła do dzieła. Postanowiono pokryć 6 mm płytami stalowymi lokomotywę typ OKL – 27, dwa kryte wagony towarowe, dwie tak zwane lory (węglarki) i cały pociąg uzbroić w dostępną broń maszynową i parę małokalibrowych działek. Pracowano bez przerwy – dzień i noc. Obudowano płytami stalowym lokomotywę, wagony towarowe, a węglarki pokryto specjalnie skoncentrowanymi daszkami ze stalowych płyt. Tu napotkano na największe trudności, ale konstruując podpory i skręcając całość śrubami, zamierzony cel osiągnięto. Karabiny maszynowe – w ilości 6 ckm – zainstalowano na podporach. Zamocowano działka, a wnętrze pociągu zaopatrzono w broń ręczną i amunicję. Z zewnątrz pociąg pomalowano w barwy ochronne, co miało mu zapewnić maskowanie.

Na dowódcę wyznaczony został jego pomysłodawca kpt. Błeszyński, a na jego zastępcę mianowano por. mar. Hubickiego. Dyrekcja PKP w Gdyni wytypowała trzyzmianową obsługę parowozu, zakładano bowiem słusznie, że potrzebna będzie rotacja tej obsługi. Ustalono również, że „Smok Kaszubski” obsadzi 40 – osobowa załoga, składająca się z marynarzy. Liczono bowiem po 10 osób obsługi na każdy wagon. Kompletowaniem załogi pociągu zajął się por. Hubicki, dobierając jej skład z Kadry Floty na Oksywiu.

6 września, około godziny 17 „Smok Kaszubski” wyruszył w swój pierwszy bojowy kurs, w kierunku na Wejherowo. Ten pierwszy wypad „Smoka” był zarazem jego najdłuższym. Od tego bowiem momentu – w miarę zaciskania się niemieckiego pierścienia wokół Gdyni – jego trasa wypadowa będzie się ustawicznie kurczyła.

Noc z 6 na 7 września „Smok” spędził w Wejherowie. Następnego dnia, 7 września manewrując w rejonie tego miasta, natknął się na niemiecką kolumnę piechoty. Do kolumny tej otwarto ogień z wszelkiej posiadanej broni, powodując popłoch wśród Niemców. Wieczorem „Smok” powrócił do Gdyni w celu zmiany obsady parowozu, uzupełnienia węgla i wody oraz żywności.

W dniu 8 września,gdy Niemcy zbliżali się już do Wejherowa, „Smok”, skracając nieco trasę, wyruszył do Redy. Tu manewrował przez cały dzień,wspierając naszą piechotę – między innymi ostrzelał samochody pancerne wroga, niszcząc jeden z nich. W godzinach wieczornych – na przedmieściu Wejherowa, w Śmiechowie – nasz pociąg pancerny został ostrzelany przez niemieckich dywersantów.

W opracowaniu korzystałem z pracy J.Pertka pt.: „Mała flota wielka duchem” oraz pracy zbiorowej pt. „Gdynia 1939”.

Ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz