Ale zacznijmy od początku...
Gdy rankiem 1 września 1939 roku
Niemcy zaatakowali Polskę, pierwsze ich ciosy z lądu, morza i
powietrza padły na Wybrzeże. Skoncentrowano tu setki samolotów,
dziesiątki okrętów oraz około 40000 armię piechoty, wsparta
liczną artylerią.
Siły te znacznie przeważały we
wszystkich dziedzinach nad oddziałami polskimi. Wystarczy wspomnieć,
że Lądowa Obrona Wybrzeża pod dowództwem płka Dąbka liczyła
zaledwie 15000 żołnierzy, a Helu broniło nieco powyżej 2000
marynarzy i żołnierzy! Praktycznie nie dysponowaliśmy ani jednym
samolotem, bowiem nasze wodnopłatowce w Pucku zostały bądź
uszkodzone już w pierwszym bombowym niemieckim nalocie 1 września
przed godziną 6.00!
W tej sytuacji ofiarność i
bohaterstwo naszych żołnierzy oraz pomysłowość dowódców
nabrały szczególnego znaczenia. Przykładem takiej pomysłowości
był skonstruowany dla potrzeb obrony pociąg pancerny - „Smok
Kaszubski”.
Pomysłodawcą skonstruowania pociągu
był kpt. mar. Jerzy Błeszyński – adiutant kontradmirała
Świrskiego, który pozostając bez bojowego przydziału, wpadł na
pomysł opancerzenia pociągu w Warsztatach Marynarki Wojennej na
Oksywiu i użycia go w walkach obronnych. Kierownikiem warsztatów
był w owym czasie kmdr inż. Witold Szulc, który pomysł
podchwycił. Do jego realizacji przystąpiono niezwłocznie, to jest
w nocy z 3 na 4 września. W tym czasie Oksywie było pod ustawicznym
ostrzałem niemieckiej artylerii i ciągłymi nalotami szturmowców i
wodnosamolotów, których bomby i ataki broni pokładowej powodowały
znaczące straty w szeregach polskich obrońców.
Nie bacząc na te utrudnienia, załoga
warsztatów – wykorzystując posiadany materiał – przystąpiła
do dzieła. Postanowiono pokryć 6 mm płytami stalowymi lokomotywę
typ OKL – 27, dwa kryte wagony towarowe, dwie tak zwane lory
(węglarki) i cały pociąg uzbroić w dostępną broń maszynową i
parę małokalibrowych działek. Pracowano bez przerwy – dzień i
noc. Obudowano płytami stalowym lokomotywę, wagony towarowe, a
węglarki pokryto specjalnie skoncentrowanymi daszkami ze stalowych
płyt. Tu napotkano na największe trudności, ale konstruując
podpory i skręcając całość śrubami, zamierzony cel osiągnięto.
Karabiny maszynowe – w ilości 6 ckm – zainstalowano na
podporach. Zamocowano działka, a wnętrze pociągu zaopatrzono w
broń ręczną i amunicję. Z zewnątrz pociąg pomalowano w barwy
ochronne, co miało mu zapewnić maskowanie.
Na dowódcę wyznaczony został jego
pomysłodawca kpt. Błeszyński, a na jego zastępcę mianowano por. mar. Hubickiego. Dyrekcja PKP w
Gdyni wytypowała trzyzmianową obsługę parowozu, zakładano bowiem
słusznie, że potrzebna będzie rotacja tej obsługi. Ustalono
również, że „Smok Kaszubski” obsadzi 40 – osobowa załoga,
składająca się z marynarzy. Liczono bowiem po 10 osób obsługi na
każdy wagon. Kompletowaniem załogi pociągu zajął się por.
Hubicki, dobierając jej skład z Kadry Floty na Oksywiu.
6 września, około godziny 17 „Smok
Kaszubski” wyruszył w swój pierwszy bojowy kurs, w kierunku na
Wejherowo. Ten pierwszy wypad „Smoka” był zarazem jego
najdłuższym. Od tego bowiem momentu – w miarę zaciskania się
niemieckiego pierścienia wokół Gdyni – jego trasa wypadowa
będzie się ustawicznie kurczyła.
Noc z 6 na 7 września „Smok”
spędził w Wejherowie. Następnego dnia, 7 września manewrując w
rejonie tego miasta, natknął się na niemiecką kolumnę piechoty.
Do kolumny tej otwarto ogień z wszelkiej posiadanej broni, powodując
popłoch wśród Niemców. Wieczorem „Smok” powrócił do Gdyni
w celu zmiany obsady parowozu, uzupełnienia węgla i wody oraz
żywności.
W dniu 8 września,gdy Niemcy zbliżali
się już do Wejherowa, „Smok”, skracając nieco trasę, wyruszył
do Redy. Tu manewrował przez cały dzień,wspierając naszą
piechotę – między innymi ostrzelał samochody pancerne wroga,
niszcząc jeden z nich. W godzinach wieczornych – na przedmieściu
Wejherowa, w Śmiechowie – nasz pociąg pancerny został ostrzelany
przez niemieckich dywersantów.
W opracowaniu korzystałem z pracy
J.Pertka pt.: „Mała flota wielka duchem” oraz pracy zbiorowej
pt. „Gdynia 1939”.
Ciąg dalszy nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz