W czasie drugiej wojny światowej port
w Gdyni został przez okupanta poddany rozbudowie i modernizacji.
Pracami tymi objęto zarówno obszar portu handlowego, port wojenny
na Oksywiu, a także stocznię. Wszystko to spowodowane było
tworzeniem i eksploatacją przez Niemców bazy morskiej Kriegsmarine.
Decyzja o zlokalizowaniu takiej bazy w
Gdyni podjęto już jesienią 1939 roku. Zdecydowało o tym kilka
czynników. Przede wszystkim nowoczesność naszego portu i jego
wyposażenie, położenie geograficzne Gdyni (w pierwszej fazie wojny
poza zasięgiem lotnictwa alianckiego) oraz stosunkowo mała
odległość od granicy ZSRR, który w przyszłości zamierzano
zaatakować.
Przystępując do rozbudowy i
dostosowania portu dla swoich potrzeb Niemcy w pierwszej kolejności
ograniczyli do niezbędnego obszaru tereny portu handlowego. Dla tych
celów pozostawiono baseny 2 i 3, gdzie nadal zawijały statki
fińskie, a przede wszystkim szwedzkie, dostarczające dla Niemców
rudę żelaza. Równocześnie przejęto na rzecz Kriegsmarine
wszystkie magazyny portowe i place składowe. Następnie przystąpiono
do dostosowania dla swoich potrzeb nabrzeży i falochronów. Na prace te przeznaczono olbrzymią sumę 50 milionów ówczesnych marek
niemieckich.
Plan portu w Gdyni. |
Aby uniknąć falowania w basenach
portowych, w których cumowały małe jednostki, takie jak trałowce
i ścigacze, zwężono wejście do basenu 1 i 10, zamknięto
przejście w falochronie południowo – wschodnim, a także
wybudowano dwie ostrogi ograniczające wejście do portu
wewnętrznego.
W niektórych basenach (10 i 11)
wybudowano liczne dodatkowe pirsy dostosowane wysokością do
wielkości małych okrętów. W rejonie „Pagedu” oraz w samym
porcie wojennym wybudowano kilka pirsów o łącznej długości
prawie 6 km, a także ciąg nabrzeży dla cumowania U – Bootów.
Również na lądzie wybudowano szereg obiektów magazynowych.
Większość basenów portowych pogłębiono, mając na uwadze
głębokie zanurzenie dużych okrętów – pancerników, liniowców,
torpedowców i inne. Tu przy nabrzeżach: Polskim, Indyjskim,
Francuskim, Rumuńskim cumowały często takie kolosy jak: „Tirpitz”,
„Prinz Eugen”, „Admiral Scherr”, „Koln”, „Leipzig”, a
także „Schleswig – Holstein” (pisałem o nim w tym poście) oraz jego
bliźniak „Schlesien”, a także „Gneisenau” (więcej o nim tutaj).
Pod koniec 1941 roku w Gdyńskim porcie
budowało się 150 okrętów różnych typów. Umożliwiły to prace
już wykonane i nadal kontynuowane, a także prowadzona z rozmachem
budowa nowych basenów. Prace te koncentrowały się głównie w
porcie wewnętrznym. Od podstaw wybudowany został basen 6 oraz
częściowo basen 7 wraz z rozwiniętą lądową infrastrukturą. Tam
usadowiła się stocznia „Deutsche Werke Kiel” nastawiona głównie
na remonty i naprawy. Remontowano zarówno okręty nawodne jak i
podwodne. Tych ostatnich wyremontowano tu około 300. Tu także
wytwarzano dwa segmenty U- Bootów, które następnie wykorzystywano
do montażu całych okrętów w gdańskiej stoczni Schichaua.
O rozmachu produkcji stoczni w Gdyni
może świadczyć fakt, że pracowało tu wtedy około 7000
pracowników – niemieckich fachowców, jak też jeńców i więźniów
różnych narodowości. Stocznia funkcjonowała do 18 grudnia 1944
roku – do czasu potężnego nalotu alianckiego, który spowodował
duże zniszczenia i liczne ofiary w ludziach, w tym wśród
niemieckich fachowców. W konsekwencji tego nalotu produkcyjna
działalność stoczni została wstrzymana.
Rozpoczął się demontaż i ewakuacja
maszyn, urządzeń i fachowców, a nawet zwykłych pracowników i
jeńców.
Natomiast port gdyński funkcjonował
do 25 marca 1945 roku, kiedy to zablokowano wrakiem „Gneisenaua”
główne wejście do portu, a także realizując rozkaz Hitlera z
dnia 19 marca 1945 roku, „o spalonej ziemi” - przystąpiono do
konsekwentnego niszczenia falochronów, nabrzeży, magazynów,
wiaduktów i urządzeń przeładunkowych ...
To miał być koniec naszego portu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz