niedziela, 27 maja 2012

Niewyjaśnione sprawy wojennej operacji.


Ostatnie dni wojny na północnych krańcach Gdyni, w kwietniu 1945 roku doczekały się licznych opracowań. Mogłoby się więc wydawać, że wszystkie szczegóły tego fragmentu zmagań o wyzwolenie naszego miasta są wyczerpująco i wszechstronnie wyjaśnione. Niestety, przy bliższej analizie poszczególnych sytuacji wyłania się szereg wątpliwości, niejasności wręcz sprzeczności, które w naświetleniu różnych autorów wręcz się wykluczają. To nie dziwi, bowiem truizmem jest że relacje świadków zdarzeń bywają sprzeczne i zwykle podbarwiane subiektywizmem, emocjami a nawet interesownością. Gdy dodać do tego czynnik czasu – gdy relacje zbierane są niekiedy po latach – uzyskiwany obraz zdarzeń jest mało precyzyjny.

W takiej sytuacji autorzy opracowań zwykli sięgać do materiałów pisanych – głównie dokumentów, filmów, zdjęć. Lecz i one mogą odbiegać od prawdy. Wiadomo, że materiały takie często giną, udostępniane są wybiórczo, bądź są na wiele lat utajnione.

Na podobne wątpliwości napotyka się prezentując wydarzenia tak zwanej ,,Nocy Valpurigi” - czyli ewakuacji Niemców z Kępy Oksywskiej na Hel, czyli uwolnienia północnych krańców Gdyni od Niemców.

W zasadzie w temacie tym nie ma spraw jednoznacznych. Wątpliwe jest wszystko – data i sposób ewakuacji, ilość osób ewakuowanych, nazwiska sztabowców niemieckich, którzy tę operację przygotowali i przeprowadzili, jakie i ile środków użyto do jej przeprowadzenia itd. itp.

Mówi się o 35 – 40 tysiącach niemieckich żołnierzy, których objęto tą operacją. Mówi się o jednej lub dwóch nocach (4 i 5, bądź tylko noc z 4 na 5 kwietnia 1945 roku) jej przeprowadzenia. Mówi się też o trzech lub sześciu pomostach załadunku ewakuowanych oddziałów. O siłach użytych rzez Niemców do jej przeprowadzenia milczy się zupełnie. Podobnie jak nic nie wiadomo, czy operacja ta była znana wojskom radzieckim, a także jaki był stosunek dowódców radzieckich do tej operacji...

Jeden z autorów opisujących wyzwolenie Wybrzeża pisze, że na koniec marca 1945 roku Kępa Oksywska przypominała obóz wojskowy, gęsty od niedobitków różnych formacji tu szukających schronienia. Zważywszy fakt, że wycofano tu resztki oddziałów z Gdyni, cywilnych uciekinierów, którzy nie zdążyli uciec statkami do Rzeszy, jeńców i więźniów przetrzymywano w różnego typu obozach na naszym terenie, a których również na Kepę przepędzono – zaprezentowany obraz wydaje się adekwatny do rzeczywistości.

Gdy tuż przed Wielkanocą, która w 1945 roku przypadała na 1 i 2 kwietnia radzieckie wojska 2 Frontu Białoruskiego doszły do rzeki Redy i w każdej chwili mogły wtargnąć na Kępę, gdy od południa 19 armia działała już w rejonie Pogórza i Suchego Dworu, niemieckie dowódctwo zdecydowało się na ewakuację. Dla Niemców stało się bowiem oczywiste, że niebawem zdobyte zostaną przez Rosjan: Rewa, Mechelinki, Pierwoszyno, Babie Doły i Nowe Obłuże – a to oznaczało odcięcie wojsk na Kępie od Zatoki, a tym samym uniemożliwiało ewakuacje na Hel lub dalej na Zachód...

Według Zbigniewa Flisowskiego (w jego książce pt. ,,Pomorze, reportaż z pola walki”) w ostatniej dekadzie marca pogoda była na naszym Wybrzeżu kapryśna – deszczowa i wietrzna. Gdy od 31 marca się nieco rozpogodziło, do działań przystąpiła 4 armia powietrzna, Niemcy natomiast postanowili wykorzystać tę sytuację do przeprowadzenia ewakuacji.

W nocy z 1 na 2 kwietnia na Kępę Oksywską przypłynął kmdr. Forstmann wysłannik admirała Burchardiego dowódcy Helu. Spotkał się on z majorem Kochem – oficrem operacyjnym 32 DP. Według Flisowskiego oficerowie ci uzgodnili szczegóły ewakuacji, której nadano kryptonim ,,Valpurgis Nacht”. Tego samego dnia (2 kwietnia) Niemcy przystąpili do ,,skracania frontu” czyli wycofywania części swoich wojsk z rejonu natarcia 19 Armii Radzieckiej. Pomimo działań radzieckich samolotów, ruch ten wykonano w ciągu dnia, szosą z Pogórza do Kosakowa.

Manewr taki, tuż po wizycie kmdr. Frostmanna – może świadczyć o tym, że przystąpiono niezwłocznie do etapowego ewakuowania wojsk. Z drugiej jednak strony wydaje się mało prawdopodobne, aby ci dwaj oficerowie byli w stanie zaprogramować całą akcję i niezwłocznie przystąpić do jej realizacji.

Operacja taka nie ograniczała się tylko do wydania stosownych rozkazów, ale wymagała koordynacji wielu działań, między innymi przygotowanie wspomnianych wyże pomostów załadowczych, odpowiedniej ilości środków przeprowadzonych, czyli łodzi lub statków, osłony tej akcji, harmonogramu wycofywania i załadunku itd.

Pamiętać przy tym warto, że w 1945 roku nie dysponowano komputerami, a więc wszelkie prace sztabowe wykonywano odręcznie – a to wymagało czasu i większej ilości sztabowców.

Wobec mnożących się wątpliwości sięgnąłem do wspomnień proboszcza oksywskiej parafii księdza Klemensa Przewoskiego (Rocznik Gdyński nr 10). Jak pisze proboszcz, już 3 kwietnia w rejonie Starego Obłuża było w miarę spokojnie. Dokuczała jedynie radziecka artyleria, bowiem od jej pocisków uszkodzona została plebania i dach kościoła parafii św. Michała Archanioła. Tegoż dnia wieczorem, po godzinie 19 cywilnych mieszkańców Oksywia wypędzono z domów i nakazano ukryć się w betonowych schronach znajdujących się bliżej Zatoki. Następnego dnia – czyli 4 kwietnia - niemieccy żołnierze zachęcali cywilów do ewakuacji na Hel.

Jak z powyższego wynika – sprawa ewakuacji była odtajniona i powszechnie znana, a ilość miejsc na środkach pływających tak znaczna, że można było ewakuować nawet cywilów, Niemców i miejscowych, oraz jeńców francuskich i rosyjskich.

5 kwietnia rano, około godziny 10, przy bunkrze w którym między innymi ukrywał się proboszcz Przewoski znaleźli się już żołnierze radzieccy. Stąd wniosek, że ewakuacja trwała tylko jedną noc – z 4 na 5 kwietnia. Co nawiasem mówiąc zgodne jest z przyjętym kryptonimem - ,,Valpurgis Nacht” mowa więc o jednej nocy, a nie o dwóch lub więcej nocach...

A wracając na moment do książki pana Flisowskiego, autor tam podaje, że załadunek ewakuowanych odbywał się na sześciu pomostach, do których dobijały statki. Twierdzenie to sprzeczne jest z wykresem niemieckim, na który trafiłem w książce Jurgena Meistera pt.,,Der Seekrieg in den Osteuropaischen Gewassern” (wydanie Monachium 1958 rok), który pokazuje trzy strumienie ewakuacji – jeden na Babich Dołach (widocznie wykorzystano pomost wiodący do torpedowni), oraz dwa – zaznaczone nieco cieńszą linią – bardziej na północ, w kierunku Pierwoszyna. Strumienie te łączyły się w jeden – w pewnej odległości od brzegu – a następnie zmierzają prosto na Hel.

Niemiecki autor podaje też datę ewakuacji na 4 i 5 kwietnia 1945 roku, a w kotle bronionym przez Niemców w trakcie ewakuacji wymienia tylko jedną jednostkę, czyli 7 Korpus Pancerny.

Bez względu na wątpliwości – ewakuacja ta była majstersztykiem tego typu operacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz