Ostatnie dni wojny na północnych
krańcach Gdyni, w kwietniu 1945 roku doczekały się licznych
opracowań. Mogłoby się więc wydawać, że wszystkie szczegóły
tego fragmentu zmagań o wyzwolenie naszego miasta są wyczerpująco
i wszechstronnie wyjaśnione. Niestety, przy bliższej analizie
poszczególnych sytuacji wyłania się szereg wątpliwości,
niejasności wręcz sprzeczności, które w naświetleniu różnych
autorów wręcz się wykluczają. To nie dziwi, bowiem truizmem jest
że relacje świadków zdarzeń bywają sprzeczne i zwykle
podbarwiane subiektywizmem, emocjami a nawet interesownością. Gdy
dodać do tego czynnik czasu – gdy relacje zbierane są niekiedy po
latach – uzyskiwany obraz zdarzeń jest mało precyzyjny.
W takiej sytuacji autorzy opracowań
zwykli sięgać do materiałów pisanych – głównie dokumentów,
filmów, zdjęć. Lecz i one mogą odbiegać od prawdy. Wiadomo, że
materiały takie często giną, udostępniane są wybiórczo, bądź
są na wiele lat utajnione.
Na podobne wątpliwości napotyka się
prezentując wydarzenia tak zwanej ,,Nocy Valpurigi” - czyli
ewakuacji Niemców z Kępy Oksywskiej na Hel, czyli uwolnienia
północnych krańców Gdyni od Niemców.
W zasadzie w temacie tym nie ma spraw
jednoznacznych. Wątpliwe jest wszystko – data i sposób ewakuacji,
ilość osób ewakuowanych, nazwiska sztabowców niemieckich, którzy
tę operację przygotowali i przeprowadzili, jakie i ile środków
użyto do jej przeprowadzenia itd. itp.
Mówi się o 35 – 40 tysiącach
niemieckich żołnierzy, których objęto tą operacją. Mówi się o
jednej lub dwóch nocach (4 i 5, bądź tylko noc z 4 na 5 kwietnia
1945 roku) jej przeprowadzenia. Mówi się też o trzech lub sześciu
pomostach załadunku ewakuowanych oddziałów. O siłach użytych
rzez Niemców do jej przeprowadzenia milczy się zupełnie. Podobnie
jak nic nie wiadomo, czy operacja ta była znana wojskom radzieckim,
a także jaki był stosunek dowódców radzieckich do tej operacji...
Jeden z autorów opisujących
wyzwolenie Wybrzeża pisze, że na koniec marca 1945 roku Kępa
Oksywska przypominała obóz wojskowy, gęsty od niedobitków różnych
formacji tu szukających schronienia. Zważywszy fakt, że wycofano
tu resztki oddziałów z Gdyni, cywilnych uciekinierów, którzy nie
zdążyli uciec statkami do Rzeszy, jeńców i więźniów
przetrzymywano w różnego typu obozach na naszym terenie, a których
również na Kepę przepędzono – zaprezentowany obraz wydaje się
adekwatny do rzeczywistości.
Gdy tuż przed Wielkanocą, która w
1945 roku przypadała na 1 i 2 kwietnia radzieckie wojska 2 Frontu
Białoruskiego doszły do rzeki Redy i w każdej chwili mogły
wtargnąć na Kępę, gdy od południa 19 armia działała już w
rejonie Pogórza i Suchego Dworu, niemieckie dowódctwo zdecydowało
się na ewakuację. Dla Niemców stało się bowiem oczywiste, że
niebawem zdobyte zostaną przez Rosjan: Rewa, Mechelinki,
Pierwoszyno, Babie Doły i Nowe Obłuże – a to oznaczało odcięcie
wojsk na Kępie od Zatoki, a tym samym uniemożliwiało ewakuacje na
Hel lub dalej na Zachód...
Według Zbigniewa Flisowskiego (w jego
książce pt. ,,Pomorze, reportaż z pola walki”) w ostatniej
dekadzie marca pogoda była na naszym Wybrzeżu kapryśna –
deszczowa i wietrzna. Gdy od 31 marca się nieco rozpogodziło, do
działań przystąpiła 4 armia powietrzna, Niemcy natomiast
postanowili wykorzystać tę sytuację do przeprowadzenia ewakuacji.
W nocy z 1 na 2 kwietnia na Kępę
Oksywską przypłynął kmdr. Forstmann wysłannik admirała
Burchardiego dowódcy Helu. Spotkał się on z majorem Kochem –
oficrem operacyjnym 32 DP. Według Flisowskiego oficerowie ci
uzgodnili szczegóły ewakuacji, której nadano kryptonim ,,Valpurgis
Nacht”. Tego samego dnia (2 kwietnia) Niemcy przystąpili do
,,skracania frontu” czyli wycofywania części swoich wojsk z
rejonu natarcia 19 Armii Radzieckiej. Pomimo działań radzieckich
samolotów, ruch ten wykonano w ciągu dnia, szosą z Pogórza do
Kosakowa.
Manewr taki, tuż po wizycie kmdr.
Frostmanna – może świadczyć o tym, że przystąpiono
niezwłocznie do etapowego ewakuowania wojsk. Z drugiej jednak strony
wydaje się mało prawdopodobne, aby ci dwaj oficerowie byli w stanie
zaprogramować całą akcję i niezwłocznie przystąpić do jej
realizacji.
Operacja taka nie ograniczała się
tylko do wydania stosownych rozkazów, ale wymagała koordynacji
wielu działań, między innymi przygotowanie wspomnianych wyże
pomostów załadowczych, odpowiedniej ilości środków
przeprowadzonych, czyli łodzi lub statków, osłony tej akcji,
harmonogramu wycofywania i załadunku itd.
Pamiętać przy tym warto, że w 1945
roku nie dysponowano komputerami, a więc wszelkie prace sztabowe
wykonywano odręcznie – a to wymagało czasu i większej ilości
sztabowców.
Wobec mnożących się wątpliwości
sięgnąłem do wspomnień proboszcza oksywskiej parafii księdza
Klemensa Przewoskiego (Rocznik Gdyński nr 10). Jak pisze proboszcz,
już 3 kwietnia w rejonie Starego Obłuża było w miarę spokojnie.
Dokuczała jedynie radziecka artyleria, bowiem od jej pocisków
uszkodzona została plebania i dach kościoła parafii św. Michała
Archanioła. Tegoż dnia wieczorem, po godzinie 19 cywilnych
mieszkańców Oksywia wypędzono z domów i nakazano ukryć się w
betonowych schronach znajdujących się bliżej Zatoki. Następnego
dnia – czyli 4 kwietnia - niemieccy żołnierze zachęcali cywilów
do ewakuacji na Hel.
Jak z powyższego wynika – sprawa
ewakuacji była odtajniona i powszechnie znana, a ilość miejsc na
środkach pływających tak znaczna, że można było ewakuować
nawet cywilów, Niemców i miejscowych, oraz jeńców francuskich i
rosyjskich.
5 kwietnia rano, około godziny 10,
przy bunkrze w którym między innymi ukrywał się proboszcz
Przewoski znaleźli się już żołnierze radzieccy. Stąd wniosek,
że ewakuacja trwała tylko jedną noc – z 4 na 5 kwietnia. Co
nawiasem mówiąc zgodne jest z przyjętym kryptonimem - ,,Valpurgis
Nacht” mowa więc o jednej nocy, a nie o dwóch lub więcej
nocach...
A wracając na moment do książki pana
Flisowskiego, autor tam podaje, że załadunek ewakuowanych odbywał
się na sześciu pomostach, do których dobijały statki. Twierdzenie
to sprzeczne jest z wykresem niemieckim, na który trafiłem w
książce Jurgena Meistera pt.,,Der Seekrieg in den Osteuropaischen
Gewassern” (wydanie Monachium 1958 rok), który pokazuje trzy
strumienie ewakuacji – jeden na Babich Dołach (widocznie
wykorzystano pomost wiodący do torpedowni), oraz dwa – zaznaczone
nieco cieńszą linią – bardziej na północ, w kierunku
Pierwoszyna. Strumienie te łączyły się w jeden – w pewnej
odległości od brzegu – a następnie zmierzają prosto na Hel.
Niemiecki autor podaje też datę
ewakuacji na 4 i 5 kwietnia 1945 roku, a w kotle bronionym przez
Niemców w trakcie ewakuacji wymienia tylko jedną jednostkę, czyli
7 Korpus Pancerny.
Bez względu na wątpliwości –
ewakuacja ta była majstersztykiem tego typu operacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz